Kiedy jechaliśmy na koniach śpiewaliśmy piosenkę:

Przebyliśmy równiny
Przebyliśmy doliny
Mijaliśmy potoki
I piękne widoki
Czasem pędziliśmy
Czasem zwalnialiśmy
Nie boimy się przygody
Gdy jemy jagody.

(Ostatni wers wymyślił Xero). Nudziła nam się ta wyprawa. Cały czas jechaliśmy przez łąki, albo lasy. Nawet żarty nam się skończyły. Na okrągło śpiewaliśmy trzy piosenki.

a) Powyższa
b) Było morze w morzu kołek, a na kołku był wierzchołek na wierzchołku siedział zając i nóżkami przebierając śpiewał tak. Było morze w morzu kołek, a na kołku był wierzchołek na wierzchołku siedział zając i nóżkami przebierając śpiewał tak.
c)Było 100 wikingów i jeden wypadł za burtę. 99 wikingów zostało.
Było 99 wikingów i jeden wypadł za burtę. 98 wikingów zostało.itd.
Więc serio byliśmy znudzeni. Kiedy tylko zapadł zmrok rozbiliśmy obóz na skraju lasu. Nikomu już nie chciało się słuchać opowieści drugiego, bo jak już wspomniałam byliśmy z n u d z e n i. Astion był dwa dni drogi stąd.

- Niedaleko jest morze w którym grasuje Kraken. Zatapia łodzie i pożera ich załogi. Może byśmy stawili mu czoła?- spytałam by przerwać ciszę.

- Ja z chęcią.- rozległ się nieznajomy głos, a Ingrit na jego dźwięk pobladła. Obróciliśmy się w jego stronę z bronią w ręku. W cieniu dostrzegliśmy dwoje jasnych oczu. Po chwili nieznajomy wyszedł z cienia. Rozpoznałam w nim Tyra boga wojny.

- Xero, Lira bierzcie Ingrit na konie i uciekać do najbliższego miasta. Ja to załatwię.- warknęłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wyjęłam dwa miecze i zamoczyłam je w słoiku z trucizną.

- Odważnie.- wymruczał Tyr i dobył miecza. Kątem oka widziałam jak przyjaciele uciekają. Spojrzałam na księżyc. Była pełnia. Czy to wystarczy by naszyjnik zadziałał? Zbliżył się o krok. ,,Muszę chronić przyjaciół" przemknęło mi przez myśl. Przyjaciele... Zobaczyłam niezagojoną ranę ciętą na jego brzuchu. Wiedziałam gdzie atakować.

- Może i jesteś bogiem wojny. Może i nie mam szans.- krzyczałam gdy zaczęło padać by mnie usłyszał.- Ale pokonałam Nidhögga i nie pozwolę byle bogowi skrzywdzić moich przyjaciół. Wolę umrzeć.

- Niech się tak stanie.- nie słuchałam go więc nie wiem czy tak powiedział, ale tak sobie to wyobraziłam. Zrobiłam krok do przodu i skoczyłam nad jego ramieniem łapiąc łuk i parę strzał. Zrobiłam unik i cofnęłam się do tyłu. Znowu stałam naprzeciw niego tym razem z celowałam w niego z łuku. Czas się jakby zatrzymał, a ja przypomniałam sobie jak mama uczyła mnie strzelać z łuku. Mogłam przysiąc, że słyszę jej głos tuż przy swoim uchu. Ciepły i Matczyny ,,wypuść powietrze z płuc i puść strzałę." Podążyłam za jej instrukcjami. Wtedy spudłowałam, ale teraz... trafiłam. Prosto w środek rany! Tyr zatoczył się i pobiegł w moją stronę. Dobyłam katany, a kiedy zamachnął się na mnie sparowałam atak. Zamachnął się znowu, ale tutaj nie miałam takiego szczęścia. Jego miecz drasnął moje ramię. Niebo przecinały błyskawice, a ciszę wypełniał szczęk mieczy. Lunar dalej stała przywiązana do drzewa. Moja torba była przemoczona. Ogień zgasł. Błoto uniemożliwiało poruszanie się. Miałam całe ubrania w krwi i wodzie bo niezdążyłam przyodziać zbroi. Bolało mnie lewe ramię i prawa noga. Wtedy sobie o czymś przypomniałam. To było bardzo istotne. Sparowałam kolejny atak wyciągając dwa sztylety z buta. Pierwszy wbiłam w jego brzuch. Jego oczy wypełniły się bólem, a zobaczyłam to dlatego, że oświetliła go błyskawica.

- To za Mimira.- wyszeptałam i wbiłam drugi sztylet między jego żebra. Uśmiechnęłam się gdy przeszedł gładko po kości. Spojrzałam spokojnie na rękojeść sztyletu.- A to tu to za mnie i moją brygadę.

Wyjęłam oba sztylety, a bóg się zatoczył po raz drugi. Chwilę później Tyr uciekł. Pognał przez las, a ja upadłam na kolana. Byłam wykończona. Walczyliśmy jakieś dwie godziny. Naszyjnik zadziałał i zaczął regenerować moje ciało, a ja zasnęłam. Sam Odyn nie dorównuje mi odwagą.

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~

Rano obudził mnie tętent kopyt i promienie słoneczne. Otworzyłam oko, a kiedy dostrzegłam Odieho ponownie je zamknęłam.

- Noemi!- usłyszałam krzyk Xero.

- Omi!- skrót który używa tylko Lira. Mimo woli podniosłam się i wydarłam się na cały ryjec:

- TUTAJ!

- Tam.- dosłyszałam głos Ingrit i pomachałam im. Spojrzałam na Lunar. Stała pod drzewem już sucha. Ja natomiast byłam cała z błota i zaschniętej krwi i zgadując po zapachu była to krew Tyra ( krew bogów ma inny zapach). Podjechali do mnie Xero i Lira, a za nimi galopowała Ingrit.

- Jak się cieszę, że nic ci nie jest Noemi.- powiedział Xero i mnie przytulił. Po chwili dołączyły do nas Li i Ing. Zadrżałam z zimna i ich odsunęłam.

- Po pierwsze jestem cała z błota. Po drugie chcę herbatę, a po trzecie błagam powiedzcie, że przywieźliście mi jakieś suche ubrania.- mówiłam.- I na bogów muszę wam opowiedzieć co się stało.

- Okej, Ing zrób herbatę. Omi nie martw się mamy czyste ubrania. Łap!- Lira rzuciła w moją stronę pakunek.

- Dziękuję.

Po umyciu się ubrałam w czyste ciuchy. Wróciłam do obozowiska i zebrałam swoją broń by ją wyczyścić. Parę moich słoików z truciznami walały się po ziemi, a jedna nawet się stłukła. Zaczęłam w ciszy zbierać to co zostało i pakować do torby która miała podszycie z smoczej skóry. Dołączył do mnie Xero. Po zebraniu przedmiotów razem usiedliśmy z herbatą pośrodku zrujnowanego obozowiska. Zjedliśmy to co zostało suche i wyruszyliśmy do najbliższego miasta. Kiedy wsiadłam na konia poczułam ból w prawym ramieniu. Spojrzałam tam i na koszuli zobaczyłam plamę krwi. Zerwałam rękaw i obandażowałam ramię. Założyłam zbroję. Pojechaliśmy. Kupiliśmy pokój w gospodzie i postanowiliśmy, że całą potrzebną żywność kupimy jutro.

WYBRANI (NOEMI)( XERO)(INGRIT)(LIRA)(NEOLANOS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz