EPILOG

12 3 18
                                    

Rok później

Nasze życie przez cały ten rok nabrało takiego tempa, że czasami sama za nim nie nadążałam. Bardzo wiele się u nas zmieniło, bo w końcu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać o wszystkim. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw, ale niestety mieliśmy zbyt mało czasu dla siebie i tego żałowałam najbardziej.

Zdążyłam wydać swoją płytę oraz wyjechać w trasę koncertową po kilku stanach w obrębie Nowego Jorku. Strasznie się tego bałam, bo to wciąż była moja trauma, ale na szczęście Louis po wyjściu z więzienia postanowił zamieszkać na drugim kontynencie. Nawet nie wyobrażałam sobie, że poczuję taką ulgę, gdy się o tym dowiedziałam. Bo to znaczyło dla mnie, że z jego strony nie grozi mi już żadne niebezpieczeństwo. Oczywiście próbował się ze mną skontaktować, ale na szczęście mu się to nie udało. Sama nie wiedziałam, czego mógł ode mnie chcieć, jednak nie zamierzałam tego sprawdzać. Po kilku nieudanych próbach po prostu zniknął z naszego życia.

Luke, mój kochany Luke zaczął uczęszczać na castingi i naprawdę wychodziło mu to z coraz lepszym rezultatem. Dostał kilka propozycji reklam, ale wiadomo, że od czegoś trzeba zacząć. Nie poddawał się i przyjmował nowe zlecenia. Cieszyłam się jego szczęściem. Zmienił się, zaczął myśleć o naszej wspólnej przyszłości. Zaproponował mi nawet, żebyśmy znaleźli sobie jakieś większe mieszkanie. Zauważyłam, że nie krytykował już siebie w ten okrutny sposób. Pierwsze prace podbudowały jego pewność siebie i byłam z niego strasznie dumna.

Mój mężczyzna miał również inny powód do świętowania, bo w końcu udało mu się porozmawiać z rodzicami. Odezwali się, gdy Luke już naprawdę zaczął sobie radzić bez nich. Poszli po rozum do głowy i przeprosili go za swoje zachowanie. Nie spodziewałam się tego, ale w zasadzie to było ich jedyne dziecko, więc głupio jeśli pozwoliliby mu odejść. Nie liczyłam na jakieś ciepłe stosunki z nimi, lecz jakoś się dogadywaliśmy. Nie wypominali mi już na każdym kroku, że przeze mnie Luke trafił do szpitala.

Ojciec mimo uporu mojej mamy przyleciał do Stanów Zjednoczonych razem z moim bratem. Dziwiłam się, że dostali wizę na tak długi pobyt, bo siedzieli przynajmniej trzy miesiące. Długo walczyli o to, żebym wreszcie się z nimi spotkała. Czy tego chciałam? Nie, byłam po prostu ciekawa, co odmieniło się w ich głowach. Oboje dali mi jasno do zrozumienia, że nie zamierzali mieć ze mną nic wspólnego. Przyjmuję zasadę, że nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą. Miałam do nich żal, bo nie zrobiłam nic złego, a oni tak okropnie potraktowali mnie w Polsce. Wysłuchałam ich jednak i cieszyłam się, że to zrobiłam. Dzięki temu sobie wszystko wyjaśniliśmy i utrzymywaliśmy jakiś tam kontakt.

***

Luke spakował nas do samochodu wcześnie rano i zasłonił mi oczy, żebym nic nie widziała. Od dobrych trzech godzin byliśmy w trasie i nic z tego nie rozumiałam. Przed domem tylko widziałam, jak chował naszą walizkę do bagażnika. Czułam ekscytację, ale jednak wolałabym wiedzieć, gdzie mnie wywoził. Nie było mi zupełnie komfortowo, bo kompletnie nie miałam pojęcia, co on planował.

— Możesz mi w końcu powiedzieć, co zamierzasz? — zapytałam zniecierpliwiona.

— Spokojnie, kochanie, za godzinę powinniśmy być na miejscu — mruknął tajemniczo.

— Luke, jesteś niemożliwy. Mogę już ściągnąć tę opaskę?

— Nie, bo nie będzie niespodzianki.

Mruknęłam niezadowolona, bo naprawdę bardzo mi się nudziło. Przez zasłonięcie tych oczu nie mogłam ani skorzystać z telefonu, ani napisać jakiejś nowej piosenki. Zapewne i tak bym się nie skupiła w samochodzie, ale zawsze warto było spróbować. Że też dałam się na to namówić – pomyślałam i trochę żałowałam tej decyzji.

W końcu poczułam, jak Luke zaczął zwalniać, więc domyśliłam się, że pewnie dojeżdżaliśmy do jakichś zabudowań. Nie potrafiłam się doczekać, aż będę mogła rozprostować nogi. Lubiłam podróżować, jeśli wiedziałam, dokąd zmierzałam. Na szczęście po kilku minutach samochód stanął w miejscu i Luke wreszcie pozwolił mi na ściągnięcie tej głupiej przepaski. Zrobiłam to od razu, bo naprawdę byłam ciekawa, gdzie mnie przywiózł. Niestety moje oczy musiały przyzwyczaić się do natężenia światła.

Po chwili miałam przed sobą budynek przynajmniej z XIX wieku, tak mi się wydawało, bo jego elewację pokrywały cegły. Poza tym łuk przy oknach również mógł o tym świadczyć. Nigdy nie byłam w takim miejscu i bardzo mi się podobało. Wysiadłam z samochodu i podziwiałam piękno otaczającego mnie świata. Luke poszedł w moje ślady i patrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem.

— Witaj w Lake George — powiedział i pokazał ręką cały obszar. — W zasadzie powinienem powiedzieć, żebyś pokłoniła się Królowej Amerykańskich Jezior — dodał i szeroko się uśmiechnął.

Zaśmiałam się na jego słowa, bo byłam ciekawa, jak długo szukał tego miejsca.

— Luke, tutaj jest pięknie — odparłam i jeszcze raz się rozejrzałam.

Mężczyzna poszedł do bagażnika i wyciągnął nasze bagaże, po czym podszedł do mnie i poprowadził mnie na recepcję.

— Dzień dobry, witamy w „The Inn at Erlowest". W czym mogę państwu pomóc? — zapytała kobieta z uśmiechem.

— Dzień dobry, mam rezerwację na nazwisko Moore — odezwał się mój ukochany.

Nie skupiałam się dalej na tej rozmowie, tylko z zapartym tchem oglądałam wnętrze tego cudownego hotelu. Podłoga pokryta była czerwoną wykładziną z jakimiś wzorami. Moją uwagę przykuł również kominek obok, którego stał stary zegar z kukułką. Dłużej zatrzymałam na nich wzrok, ale wygląd holu idealnie oddawał klimat tego miejsca. Czułam się odprężona i w sumie dobrze, że Luke wyciągnął mnie na taką wycieczkę.

Po chwili poczułam jego dłoń w dole pleców i poprowadził mnie do naszego pokoju, który znajdował się na piętrze z pięknym widokiem na jezioro. Zaczęłam trochę zwiedzać nasz azyl, ale jak weszłam do łazienki, to normalnie zaniemówiłam z wrażenia. Była ogromna, z wanną, prysznicem i pięknymi złotymi zdobieniami. Niemal czuło się iście królewską aurę. Nawet nie chciałam na razie wiedzieć, ile Luke za to wszystko wydał pieniędzy. Wiedziałam, że gdy tylko wrócimy do Nowego Jorku, to oddam mu chociaż połowę.

— Kochanie, odśwież się i pójdziemy na spacer — powiedział, gdy wciąż podziwiałam widoki.

Posłuchałam go i wzięłam długą relaksującą kąpiel.

***

Luke poprowadził mnie nad brzeg jeziora pięknymi i malowniczymi ścieżkami. Czasami czułam się, jakbym przechadzała się przez dżunglę. Tak dużo zieleni, która tak bardzo mnie uspokajała. Na plaży czekał na nas koc z przeróżnym jedzeniem i pięknymi kwiatami. Nie mogłam uwierzyć, że ukochany to wszystko dla mnie przygotował. Nie spodziewałam się tak wielu niespodzianek jednego dnia. Podziwiałam widok przed nami i zakręciłam się wokół własnej osi.

Po chwili gdy odwróciłam się do Luke'a, by mu za to wszystko podziękować, jedyne co zauważyłam, to jak klęczał przede mną na kolanie. W ręku trzymał pudełeczko, a w drugiej ten przepiękny bukiet. Automatycznie poczułam łzy pod powiekami. Patrzyłam na niego oniemiała.

— Kochanie moje — zaczął i patrzył na mnie tym swoim uroczym wzrokiem. — Nigdy nie sądziłem, że poznam kobietę, która tak bardzo zawładnie moim sercem. Wiele razem przeszliśmy, ale jesteś moim małym promieniem słońca w pochmurne dni i nigdy nie chcę cię wypuścić z rąk — kontynuował, a ja już nie potrafiłam ukryć swojego wzruszenia. — Moje pytanie brzmi: Judith Campbell, moja perełko, wyjdziesz za mnie? — zapytał, a ja rzuciłam mu się w ramiona. Luke ledwo złapał równowagę i zaczął się śmiać. — Czy to znaczy tak?

— Tak, zdecydowanie tak — pisnęłam i mocno go pocałowałam, mocząc go swoimi łzami.

KONIEC

***

Mamy to kochani! Mam nadzieję, że przyjemnie spędziliście czas przy perypetiach Judith i Luke'a ;) 

Obecnie znikam z Wattpada, żeby napisać kolejną książkę, także zobaczymy, co z tego wyniknie ;)

Miłego dnia! :*

Judith Campbell - szukając siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz