Pochodzenie uczuć

108 5 0
                                    

Kiedy Harry spojrzał na Voldemorta, zauważył coś dziwnego w swoim sercu. Było to uczucie, którego nie mógł zidentyfikować - mieszanka szacunku, troski i coś jeszcze, co sprawiało, że jego serce biło gwałtowniej.

"Potterze, co cię tak intryguje?" zapytał Voldemort, zauważając wewnętrzny konflikt chłopca.

Harry spojrzał na Czarnego Pana, próbując ukryć swoje zmieszane uczucia. "Nic, Panie. Po prostu... zastanawiam się nad wszystkim, co się ostatnio wydarzyło."

Gdy Voldemort kontynuował rozmowę, Harry zaczął dostrzegać w jego słowach coś więcej niż tylko surowe polecenia i przenikliwe spojrzenia. Zaczynał dostrzegać w nich ludzką stronę, która sprawiała, że jego serce zmiękło wobec wroga.

Temat rozmowy zmienił się na kwestie filozoficzne i moralne, czego Harry się zupełnie nie spodziewał. W miarę jak rozmawiali, chłopiec zaczął rozumieć, że Voldemort nie jest tylko bezwzględnym tyranem, ale także człowiekiem z własnymi przemyśleniami i poglądami.

Jego serce wciąż biło gwałtownie, ale teraz było to już nie tylko ze strachu, lecz również z czegoś innego - coś, co sprawiało, że czuł się łączony z Czarnym Panem na jakimś głębszym poziomie.

"Potterze, masz coś na myśli?" zapytał Voldemort, zauważając milczącą refleksję chłopca.

Harry wzruszył ramionami, próbując ukryć swoje wewnętrzne zamieszanie. "Nie, Panie. To po prostu... myśli."

Jego rozmowa z Voldemortem nie tylko zaskoczyła go swoją głębią, ale także zmieniła sposób, w jaki patrzył na Czarnego Pana. Choć wciąż był jego wrogiem, to teraz dostrzegał w nim coś więcej niż tylko złe intencje.

...

Głos Voldemorta był nagle pełen powagi, gdy spojrzał na Harry'ego, którego oczy wciąż wpatrywały się w niego z oddaniem i szacunkiem.

"Potterze," zaczął Czarny Pan, a jego głos brzmiał poważnie, "czas, byś zaczął uczestniczyć w naszych zebraniach Śmierciożerców. Myślę, że jesteś gotowy."

Harry westchnął, czując, jak serce bije mu gwałtowniej na myśl o takim kroku. Ale gdy Voldemort wyciągnął do niego dłoń, nie wahając się, chłopiec klęczał obok niego, oddając mu hołd i gotowość.

"Zawsze będę przy tobie, Panie," szepnął Harry, głosem przepełnionym uczuciem, które trudno było ukryć. "Jesteś moim przewodnikiem, moim mistrzem."

Voldemort spojrzał na niego z zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się złowrogo. "Twoja oddanie jest godna uznania, Harry," rzekł, a jego głos brzmiał nagle mniej surowo. "Cieszę się, że jesteś gotowy stanąć u mego boku."

Gdy Harry klęczał przy Voldemortzie, jego serce biło tak gwałtownie, że aż bolało. Jego uczucia wobec Czarnego Pana były skomplikowane - nie tylko czuł strach i respekt, ale także coś głębszego, coś, co nie mógł nazwać. Była to mieszanka podziwu, fascynacji, a nawet... czy to możliwe? Czy to, co czuł, mogło być miłością?

Kiedy spojrzał na twarz Voldemorta, zobaczył w niej coś więcej niż tylko władzę i grozę. Zobaczył człowieka, który miał swoje własne demony i tęsknoty. Zobaczył kogoś, kto potrafił być zarówno surowy, jak i czuły, w zaskakująco delikatny sposób.

Nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe, że jego serce tak bardzo pragnęło bliskości tego człowieka, który był jednym z największych oprawców w historii. Ale jednocześnie nie mógł zaprzeczyć temu, co czuł - silnej więzi, która zbliżała ich razem, nawet w świecie pełnym mroku i zła.

Kiedy Voldemort spojrzał na niego, Harry czuł, jakby cały świat zniknął wokół nich, pozostawiając tylko ich dwoje w tej chwili napięcia i emocji. Jego serce biło tylko dla Voldemorta, a oczy patrzyły na niego jak na swą jedyną nadzieję.

...

W sali pełnej mrocznych postaci zebrała się elita Śmierciożerców, a Harry klęczał przy Voldemortzie, który dumnie zasiadał na swoim tronie. Jego serce biło gwałtownie, czując napięcie w powietrzu, ale jednocześnie czuł się dziwnie uspokojony w obecności swego Pana.

Czarne płaszcze i maski zakrywały twarze zebranych, a jedynym źródłem światła był złowieszczy blask płonących pochodni. Harry czuł się niczym wśród istot z koszmarów, ale wiedział, że musi pozostać wierny Voldemortowi, nawet w obliczu takiego strachu.

Gdy Voldemort zabrał głos, jego słowa brzmiały jak echo potęgi i niebezpieczeństwa. A Harry, klęcząc przy jego boku, czuł się jakby był częścią czegoś większego, czegoś potężnego i nieuchronnego.

„Drodzy towarzysze, nadszedł czas, abyśmy razem wypełnili naszą misję" – mówił Voldemort, a jego głos rozbrzmiewał w sali niczym złowieszcze proroctwo. „W tym dniu świętujemy naszą potęgę i determinację. Wszyscy tutaj obecni jesteście częścią czegoś większego, czegoś, co przetrwa przez wieki."

Harry słuchał z zapartym tchem, każde słowo Voldemorta wbijało się w jego umysł jak grot ostrza. Czuł się jakby był na progu wielkiej zmiany, a jednocześnie wiedział, że musi podążać za swoim Panem, bez względu na konsekwencje.

Gdy Voldemort spojrzał na niego, Harry poczuł, jak jego serce wali szybciej. Klęcząc obok Czarnego Pana, czuł się jak część jego wizji, jego marzeń o potędze i nieśmiertelności. To był moment, którym darzył go Voldemort, i Harry nie mógł zaprzeczyć, że czuł się zaszczycony i przerażony jednocześnie.

W jego oczach płonęła wierność, ale także coś jeszcze - coś, co nie mógł zrozumieć, ale co wypełniało go głębokim uczuciem, które trudno było nazwać. Była to miłość, czy może tylko fascynacja? Nie mógł tego nazwać, ale w obecności samego Voldemorta, czuł, że jest gotowy na wszystko.

Voldemort był dla niego nie tylko Panem, ale także światem, którego nie chciał stracić. Jego obecność wypełniała Harry'ego sensem i uczuciem, które sprawiało, że czuł się kompletny.

Ostatni HorkruksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz