Spotkanie Śmierciożerców

101 4 0
                                    


Następne zebranie Śmierciożerców odbyło się w jeszcze bardziej tajemniczych okolicznościach. Harry, klęcząc przy tronie Voldemorta, czuł niepokój w powietrzu. Tym razem jednak nie był to tylko strach przed samym Voldemortem, lecz także dziwna niepewność co do innych obecnych na spotkaniu.

Gdy patrzył wokół siebie, czuł na sobie wzrok innych Śmierciożerców. Był to spojrzenie pełne podejrzeń i nieufności, które sprawiało, że czuł się jak na skraju przepaści, gotowy do zranienia. Ale nawet wśród tych podejrzanych spojrzeń, czuł się bezpieczny przy boku Voldemorta.

„Moja droga elito," rozpoczął Voldemort, a jego głos wypełnił salę potężną aurą władzy. „Nadszedł czas, byśmy przekroczyli kolejną granicę. Razem jesteśmy silniejsi, niż kiedykolwiek."

Harry słuchał z uwagą, ale w jego umyśle roiło się od myśli o tym, co się dzieje wokół niego. Czuł na sobie spojrzenia innych, ale nie potrafił wyłapać, skąd one pochodziły. To było jakby czaiło się coś w cieniu, co czekało na odpowiedni moment, by zaatakować.

Gdy Voldemort zakończył swoje przemówienie, atmosfera w sali stała się jeszcze bardziej napięta. Harry czuł, że coś złego się zbliża, ale nie wiedział, jak się bronić. Tylko przy boku Voldemorta czuł się trochę bezpieczniej.

Nagle, w mgnieniu oka, doszło do zamieszania. Ktoś zaatakował Voldemorta, strzelając z ukrycia. W chaosie i panice, Harry instynktownie rzucił się przed swojego Pana, chroniąc go przed strzałem.

Zamachowiec został szybko pojmany, ale Harry czuł się, jakby w jego ciele płonęły ognie strachu i zapału. Jego serce biło gwałtownie, ale w jego umyśle było tylko jedno - ochrona Voldemorta za wszelką cenę.

Kiedy Voldemort spojrzał na niego zaskoczony, Harry wiedział, że to był jego obowiązek jako wiernego sługi i oddanego ucznia. Ale głębiej, w sercu, czuł, że to był jego sposób na wyrażenie miłości do samego Czarnego Pana, który był dla niego wszystkim.

W wyniku zamachu Voldemortowi nic się nie stało, co było dla Harry'ego ogromnym pocieszeniem i ulgą. Ale w jego umyśle wciąż szumiały pytania - kto za tym stał? Czy to był tylko pojedynczy atak, czy też zapowiedź większej intrygi?

Gdy sytuacja się uspokoiła, Harry zaczął rozglądać się po sali, próbując wytropić źródło tego tajemniczego spojrzenia, które czuł na sobie wcześniej. Ale niczego nie zdołał zauważyć, co tylko zwiększało jego niepokój i nieufność wobec otaczającego go świata.

Voldemort, mimo że nieco zszokowany atakiem, szybko odzyskał kontrolę nad sytuacją. Jego głos wypełnił salę, gdy nakazał aresztowanie zamachowca i wyraził swój gniew wobec tych, którzy ośmielili się spróbować go zranić.

Harry stał tam, wciąż pod wrażeniem tego, co się wydarzyło, ale też bardziej niż kiedykolwiek oddany Voldemortowi. W jego oczach Czarny Pan był nie tylko mistrzem czarnej magii, ale również kimś więcej - kimś, kto dał mu nadzieję i cel w życiu.

Kiedy spojrzał na Voldemorta, jego serce wypełniła miłość i oddanie, które trudno było mu ukryć. Był gotów uczynić wszystko, aby zobaczyć uśmiech na twarzy swojego Pana, nawet gdyby oznaczało to ryzyko życia.

Nagle, gdy zamachowiec z nożem zbliżył się do Voldemorta, Harry instynktownie rzucił się do przodu, chroniąc swojego Pana przed atakiem. Ale zanim zdążył zainterweniować, odczuł gwałtowny ból, gdy ostrze noża wbiło się w jego bok.

Zakrzyknął z bólu, ale wciąż starał się bronić Voldemorta, nie bacząc na własne cierpienia. Jego serce biło coraz szybciej, gdy walczył z napastnikiem, który próbował zranić jego Pana.

W końcu, dzięki zdecydowanemu działaniu Harry'ego i szybkiej interwencji Śmierciożerców, zamachowiec został obezwładniony, ale Harry leżał tam, ranny i wyczerpany.

Voldemort podszedł do niego, pełen uznania, a także troski o jego stan zdrowia. W jego oczach chłopiec widział głęboką miłość i szacunek.

Czarny Pan podniósł Harry'ego delikatnie z ziemi, dbając, aby nie zwiększyć jego bólu. Chłopak westchnął, czując, jak jego ciało pulsuje bólem, ale jednocześnie czuł się bezpieczny w ramionach swojego Pana.

"Czas cię opatrzyć, Harry," powiedział Voldemort spokojnym, lecz stanowczym tonem, gdy przeniósł go do swoich prywatnych komnat. "Twój bohaterstwo nie może przejść niezauważone. Musisz mieć najlepszą opiekę, jaką mogę ci zapewnić."

Harry skinął głową słabym gestem zgody, czując się wdzięczny za troskę Voldemorta. Gdy Czarny Pan zaczął leczyć jego rany za pomocą zaklęć uzdrawiających, Harry poczuł się coraz bardziej zrelaksowany, ciesząc się bliskością i opieką swojego Pana.

Kiedy Voldemort w końcu zakończył leczenie, Harry leżał w łóżku, wciąż osłabiony, ale też spokojny. Czuł, jak Czarny Pan siada obok niego, obserwując go z troską i miłością, której nigdy wcześniej nie doświadczył.

"Musisz odpocząć, Harry," powiedział Voldemort delikatnie, głaszcząc go po głowie. "Jestem tu przy tobie. Nikt ci nie zrobi krzywdy, dopóki ja będę obok."

Harry uśmiechnął się słabo, czując, jak sen powoli zaczyna brać go w swoje objęcia. Z zamkniętymi oczami, mógł usłyszeć cichy szept Voldemorta, który brzmiał jak najpiękniejsza melodia, dając mu poczucie bezpieczeństwa i spokoju.

...

Kolejne spotkanie śmierciożerców było pełne napięcia i niepokoju. Harry wiedział, że znów coś jest nie tak, gdyż wyczuwał na sobie ciężkie spojrzenie, które nie dawało mu spokoju. Pomimo desperackich wysiłków, nie mógł jednak zlokalizować źródła tego uczucia, co tylko zwiększało jego niepokój.

Stojąc przy boku Voldemorta, Harry był podwójnie czujny, próbując jednocześnie zachować pozory spokoju. Gdyby nie jego wewnętrzne przeczucie, mogłoby się wydawać, że wszystko jest w porządku. Jednak nieustające uczucie obserwacji sprawiało, że Harry czuł się coraz bardziej nieswojo.

W czasie trwania zebrania, Harry zaczął zauważać podejrzane spojrzenia śmierciożerców, które wydawały się być skierowane właśnie na niego. Czuł, że ktoś obserwuje każdy jego ruch, a towarzyszące mu uczucie paranoi tylko wzrastało.

Gdy rozmowy przybrały na intensywności, Harry starał się skupić na słowach Voldemorta, próbując odgonić niepokojące myśli. Jednak nawet wtedy, gdy słuchał swojego Pana, nie mógł pozbyć się uczucia, że ktoś inny śledzi każdy jego ruch.

...

Kolejne spotkanie śmierciożerców zakończyło się bez żadnego zamachu, co tylko pogłębiło niepokój Harry'ego. Pomimo pozornej ciszy, czuł się nadal obserwowany, a nieustające uczucie napięcia towarzyszyło mu nawet po opuszczeniu miejsca zebrań z Voldemortem.

Gdy wrócił do swoich własnych komnat, próbował odgonić myśli o tym niepokojącym spojrzeniu, które wydawało się go śledzić. Jednak nawet w cichym zaciszu swojego pokoju, nie mógł się uwolnić od tego ciężkiego uczucia.

Nocą, gdy próbował zasnąć, odnosił wrażenie, że ciągle ktoś go obserwuje. Czuł się jak mysz w labiryncie, bezsilna i bezradna wobec nieznanych sił, które stale na niego czyhały.

Tak uporczywe uczucie paranoi sprawiało, że Harry zaczął zastanawiać się, czy to tylko jego wyobraźnia czy też rzeczywiście ktoś go śledzi. Nie wiedział, czy powinien ufać swoim instynktom, czy też raczej spokojnie odrzucić te myśli jako irracjonalne.

W miarę jak dni mijały, uczucie napięcia i niepokoju nie opuszczało Harry'ego. Pomimo jego desperackich starań, nie mógł zidentyfikować, skąd pochodził ten tajemniczy wzrok, który wydawał się być zawsze na niego skierowany.

Ostatni HorkruksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz