POV PABLO
Podjechałem pod ośrodek treningowy. Za dziesięć minut miała odbyć się zbiórka, abyśmy mogli pojechać autokarem na lotnisko i aby potem wsiąść w samolot, i nim udać się do Madrytu.
Zaparkowałem obok Fermina, chyba każdy tam ma, że ma swoje stałe miejsce na tym parkingu. Wysiadłem i rozejrzałem się wokół, byłem chyba jako jeden z ostatnich, jak i nie ostatni.
Wszedłem do budynku i przywitałem się z innymi, każdy z nas był ubrany w dres Barçy składający się z ciemnoszarych krótkich spodenek i beżowej bluzki na krótki rękaw w stylu polo, oba z logiem klubu.
Ostatni z którym się przywitałem był mój przyjaciel, blondyn patrzył na mnie z uśmiechem. Ja sam nie mogę przestać się uśmiechać, ciągle myślę o zielonookiej dziewczynie, która zawróciła moim światem.
Kiwnął mi głową, chcąc zapytać dyskretnie jak było wczoraj, a ja uśmiechnąłem się jeszcze bardziej i pokiwałem głową, lekko się rumieniąc. Ucieszył się i poklepał mnie po ramieniu.
Wskazałem głową na Pedriego, komunikując niewerbalnie Ferminowi, co zamierzam dzisiaj zrobić. Najlepiej jakbyśmy mieli razem pokój w hotelu, w trójkę. Co jest bardzo prawdopodobne, a nawet jeśli nie będziemy razem mieć, to znajdziemy jakieś inne miejsce i wtedy powiem brunetowi o Marcelinie.
Pośmialiśmy się jeszcze kilka minut z innymi i w końcu, zaczęliśmy kierować się na lotnisko. Wchodząc do samolotu, jak zawsze Sarah nas nagrywała, ale nie zwróciłem uwagi na kamerę, ani na to, że robili nam zdjęcia wychodząc z autobusu.
Usiadłem z Ferminem na samym tyle samolotu, a Pedri z Ferranem zaraz obok nas.
Święta czwórca.
Kiedy już każdy zatopił się w słuchawkach oraz własnych telefonach, zacząłem rozmawiać szeptem z Ferminem.
— No opowiadaj — zaśmiał się.
— Ograła mnie w Fifę, a graliśmy trzy rundy — powiedziałem speszony, a Fermin wybuchnął śmiechem, przyciągając wzrok niektórych. — Cicho bądź, idioto — klępnąłem go w pierś, ale sam się zaśmiałem z własnej żenady.
Moje ego dalej cierpi.
— Nie dawałem jej fory — dodałem, gdy już każdy zapomniał o nagłym wybuchu blondyna, na co ten na moje słowa zaśmiał się jeszcze raz.
— Chciałbym się z nią zmierzyć, aż jestem ciekaw czy ona jest aż taka dobra, czy to Ty jesteś aż taki słaby — zażartował, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
— Może już niedługo — powiedziałem speszony, a Fermin się uśmiechnął.
— Tylko graliście w Fifę? — zapytał, wciąż szepcząc.
— Nie, nauczyłem ją grać w Gran Turismo 7 oraz oglądaliśmy bajkę — oznajmiłem.
— W Gran Turismo 7? O kurde — zachichotał. — W tym też Cię pokonała? — zażartował.
— Nie, akurat w tym nie — również się zaśmiałem. — Chociaż śmiała się ze mnie, że na tym podbiłem z powrotem swoje ego — przetarłem twarz dłonią, a Fermin się zaśmiał.
— Biedny Pablito, jego ego zostało urażone — przedrzeźnił.
— Zamknij się — prychnąłem.
— Oglądaliście tylko bajkę czy coś jeszcze robiliście? — poruszył znacząco brwiami.
— Noo, przytulaliśmy się przy bajce i tyle, potem odwiozłem ją do domu — powiedziałem i lekko się zarumieniłem, a blondyn pokręcił głową.
CZYTASZ
zing | pablo gavi
FanfictionBo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą występować wulgaryzmy ! historia napisana tak, aby roztopić wasze serca ❤️🩹 fanfiction: pablo gav...