17

1.2K 43 108
                                    

POV PABLO

   Obudziłem się dziś z wielkim uśmiechem na twarzy, który mnie nie opuszczał przez cały dzień. Poczynając od odebrania z samego rana moich rodziców i siostry, do teraz, gdy została godzina do konkursu, który był w formie koncertu.

   Miło spędziliśmy urodziny mamy poszliśmy do jej ulubionej restauracji w Barcelonie, daliśmy jej prezenty oraz ulubione kwiaty, wręczyliśmy jej tort i zaśpiewaliśmy jej Sto lat. Zrobiliśmy uroczą sesję zdjęciową i nadrobiliśmy ten czas, w którym się nie widzieliśmy.

   Opowiedziałem im też co nowego z Marceliną, bo przyznam, że zapominam im aktualizować sytuacji i zapytałem się ich czy chcą iść wieczorem na owy koncert, na co od razu się zgodzili.

  — Pospieszcie się, nie możemy się spóźnić — powiedziałem poganiając ich, przeskakując z nogi na nogę.

   Byłem przygotowany już od dobrych trzydziestu minut i stałem przed drzwiami, czekając na nich jak na szpilkach.

Po prostu nie mogłem się doczekać.

  — Tak bardzo się za nią stęskniłeś? Widziałeś się z nią ledwie dwadzieścia cztery godziny temu — zaśmiała się Aurora, na co dostała ode mnie kuksańca.

  — Tak, stęskniłem się, zadowolona? — zmrużyłam na nią oczy, a ta jeszcze mocniej się roześmiała.

   Po dziesięciu minutach byliśmy już w moim samochodzie. Z tyłu na siedzeniach miałem mały prezent dla Marceliny, nie ważne czy przejdzie dalej, czy nie, dla mnie zawsze będzie wygraną i zasługuje na każdą pochwałę.

  — Marcela będzie jutro na meczu, więc będziecie mogli się z nią spotkać i pogadać — powiedziałem po chwili, a Aurora wysunęła głowę do przodu, ponieważ mężczyźni siedzieli z przodu.

  — Ja bardzo chętnie z nią pogadam i pogrąże Cię w jej oczach — uśmiechnęła się cwanie, a ja posłałem jej wrogie spojrzenie, gdy na chwilę odwróciłem głowę w jej stronę.

  — Nie rób mi tego, kiedy będzie po fakcie wtedy to zrobisz — powiedziałem sfrustrowany, na co reszta się ze mnie zaśmiała.

  — Ty nawet nie wiesz na co się teraz zgodziłeś — zachichotała i usiadła z powrotem na miejsce.

  — Masz na to bilety, synku? — zapytała mnie mama.

  — Tak mam, w trzecim rzędzie z ponad czterdziestu — uśmiechnąłem się szeroko. — Marcela mi mówiła, że podobno wszystkie się wyprzedały — oznajmiłem.

   Miał być to bardzo elegancki wieczór, więc każdy z nas ubrany był odświętnie. Miałem na sobie czarną koszulę i czarne eleganckie dżinsy do białych zwykłych butów oraz miałem okulary przeciwsłoneczne, mimo że słońce już powoli zachodziło, to dalej chciałem, aby nikt nie był w stanie mnie rozpoznać. Mój tata był ubrany w sweter i eleganckie spodnie, a mama z Aurorą miały na sobie sukienki, i wyglądały w nich cudownie.

   Przypomniałem sobie, że Marcela również miała mieć dziś na sobie sukienkę, którą jej kupiłem, więc jeszcze bardziej chciałem być tam jak najszybciej. Zaparkowałem pod teatrem, gdzie było już pełno samochodów. Do rozpoczęcia zostało dwadzieścia minut, więc wysiedliśmy i w szybkim tempie ruszyliśmy do środka.

To znaczy, ja ich poganiałem.

   Dałem ochroniarzowi bilety, który wpuścił naszą czwórkę i pokierował nas słownie na nasze miejsca. Szedłem z przodu razem z Aurorą i gdy odnaleźliśmy nasze miejsca, wpuściłem najpierw tatę, potem mamę, następnie usiadłem ja, a obok mnie Rora. Siedzieliśmy na brzegu, więc mieliśmy tę wygodę i byliśmy na wysokości sceny, więc idealnie. Gdy usiadłem zdjąłem okulary, mimo że w pomieszczeniu było jasno, to jak tylko wszystko się zacznie, światła przygasną, a ja pozostanę niezauważony.

zing | pablo gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz