20

904 36 99
                                    

POV MARCELINA

   Ziewnęłam ociężale, wydając przy tym dziwne dźwięki i przetarłam dłońmi oczy. Obecnie było chwilę po godzinie osiemnastej, a jedyne o czym myślałam, to moje miękkie łóżko.

   Pani Perèz spóźniała się już dziesięć minut, a ja z ciężką głową siedziałam już przy fortepianie, czekając na nią. Dłońmi, złożonymi w pięści podtrzymywałam swoje policzki, a senność wzbierała się we mnie coraz bardziej.

   Wczoraj z Pablem zrobiliśmy ciągiem maraton filmowy Igrzysk Śmierci, przez co teraz jestem obecna tylko ciałem.

Jednak nie żałowałam.

    Sześciogodzinny maraton ciągłego przytulania się, podczas oglądania, był czymś naprawdę niesamowitym. W jego ramionach czułam się niesamowicie dobrze, mimo że minął dopiero tydzień od kiedy jesteśmy w związku, to już czułam się przy nim, jakbym była w domu.

Pierwszy tydzień z wielu.

   Myśli o moim chłopaku przerwał nagły łomot, a konkretnie mocne otwarcie drzwi, przez które weszła starsza kobieta.

  — Przepraszam Cię, Marcelina, ale w życiu takich korków nie doświadczyłam jak dziś — wysapała, a ja kiwnęłam głową.

  — Nic się nie stało — powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

   Dałam jej chwilę odsapnąć, a gdy się ogarnęła, stanęła obok fortepianu i wystukała coś w telefonie.

  — To Twój utwór na następny etap — oświadczyła, po czym podała mi swój telefon.

  — Für Elise? — spytałam, ale bardziej samą siebie niż ją.

  — Tak, tym razem króciutki, ale na finał będziesz mieć coś dłuższego — oznajmiła, a ja pokiwałam głową.

  — Czyli mówi Pani, że dostanę się dalej? — zaśmiałam się lekko, a jej lewy kącik ust lekko się uniósł.

  — Marcelina, jesteś jedną z lepszych, jak nie najlepszą uczennicą, jaką miałam okazję uczyć. Jestem przekonana, że dostaniesz się dalej — powiedziała, a mi zrobiło się ciepło na sercu, słysząc po raz pierwszy tak miłe słowa od niej.

  — Dziękuję — lekko się zarumieniłam, bo w życiu osobistym, byłam bardzo mało chwalona.

Ale od kiedy poznałam pewnego szatyna, to się zmieniło.

    Włączyłam utwór, który znajdował się na platformie YouTube. Trwał niecałe trzy minuty, z czego byłam zadowolona.

   Wsłuchałam się w melodie, rozpoznając niektóre nuty w dźwiękach.

  — Taki w miarę skoczny — skomentowałam, a ona skinęła głową.

   Ze swojej torby wyjęła wydrukowane dla mnie nuty, a ja po przestudiowaniu ich, zaczęłam się uczyć pierwszego fragmentu.

★★★

   Od pierwszej próby minęło kilka dni, w których miałam jeszcze następne dwie. Pablo tak jak mówił wcześniej, odebrał mnie w poniedziałek ze szkoły muzycznej, a później zabrał mnie na widokówkę, aby wspólnie obejrzeć zachód słońca.

   W życiu bym nie pomyślała, że doznam kiedyś tak absolutnego szczęścia, chociaż wiem, że to dopiero początek mojej przygody z Gavim u mojego boku.

   We wtorek rozegrali dobry mecz, który niestety odbywał się na Majorce, więc byłam zmuszona obejrzeć go w telewizji. Skończył się remisem, ale był to dopiero siódmy mecz z trzydziestu ośmiu, więc będą mieli czas, aby się jeszcze rozkręcić.

zing | pablo gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz