21

1.2K 41 141
                                    

A/N: Miłych wakacji kochani, a na dobre ich rozpoczęcie zostawiam was z rozdziałem, który ma prawie 13K słów! Mam nadzieję, że wam się spodoba! 😸😽 Miłego czytania!

★★★

POV PABLO

   Nigdy w życiu nie byłem aż tak rozbudzony od razu po wstaniu z łóżka tak, jak dziś. Obudziłem się dosyć wcześnie jak na mnie, ponieważ było dopiero chwilę po ósmej rano i od razu udałem się pod gorący prysznic, aby się odświeżyć oraz umyć swoje włosy.

   Dzisiaj Marcela miała urodziny i chciałem, aby ten dzień spędziła jak najlepiej, dlatego dziękuję wewnętrznie człowiekowi, który układał jej plan zajęć, że akurat dziś miała wolne.

   Wczoraj wieczorem przylecieli do mnie moi rodzice, wraz z Aurorą i Javim, czyli jej chłopakiem, który też miał dziś urodziny.

I powiedzcie mi, że to nie jest przeznaczenie, jak nasza mama ma przyszłą synową i zięcia urodzonych tego samego dnia!

   Wyszedłem spod prysznica i po umyciu zębów, zacząłem robić pielęgnację twarzy, którą zaszczepiła we mnie Marcelina. Dała mi jeden krem, bodajże SPF, ale zapomniałem do czego on służy, jednak nie narzekałem.

   Później wysuszyłem włosy i zacząłem je jakoś stylizować, aby wyglądać najlepiej jak mogłem dla mojej dziewczyny, by miała na czym zawiesić oko. Wyszedłem z łazienki, aby się ubrać, lecz nie spodziewałem się, że to będzie aż takie trudne.

   Jak na złość dziś żaden wymyślony przeze mnie outfit na mnie nie pasował, a ja nie chciałem się niepotrzebnie wkurzać. Usiadłem na łóżku i patrzyłem na otwartą szafę, a moja głowa parowała od myślenia, co mogłoby spodobać się Marcelinie?

   Ponownie wstałem i wyjąłem z szafy brązowe spodnie cargo oraz zwykłą czarną bluzkę na krótki rękaw z kołnierzykiem. Założyłem skarpety i wziąłem wodę kolońską, którą Marcela bardzo lubiła.

   Zabrałem prezent oraz pudełko z niespodzianką do samochodu, a po drodze spotkałem Aurorę.

  — O której wrócicie? — spytała, a ja zamknąłem bagażnik i spojrzałem na nią.

  — Nie wiem, może gdzie około trzynastej? — zadałem pytanie sam sobie, a ona kiwnęła głową.

  — Rodzice wszystko przygotują, ja też zabieram Javiego na śniadanie. A na imprezę ktoś przyjdzie? Czy dopiero potem? — zapytała.

  — Ma przyjść Daphne, jej rodzice są w delegacji — oznajmiłem. — A potem chłopcy oraz Nick z Vaianą, są w porządku — uśmiechnąłem się.

   Aurora pokiwała głową i rozeszliśmy się w swoje strony. Wsiadłem do auta i pierwsze miejsce gdzie się udałem, była kwiaciarnia. Wczoraj, gdy Marcela pojechała na wykłady zadzwoniłem do kwiaciarni, aby przygotowali na dziś bukiet stu jeden czerwono-różowych tulipanów, które dziewczyna bardzo uwielbiała.

   Odebrałem je, dziękując starszej pani za ladą i następnym przystankiem, była piekarnia, bo niedawno dowiedziałem się, że Marcela bardzo lubiła i często jadła pistacjowe croissanty, które były dostępne tylko w jednym miejscu, akurat po drodze na uniwersytet.

   Wziąłem jej też czekoladowe cappuccino na wynos i z tym zestawem ruszyłem do domu Marceliny, aby powitać ją z samego rana, i porwać ją na cały dzień.

   Gdy podjechałem zobaczyłem w oknie Daphne, na co idealnie się złożyło, że nie musiałem się włamywać przez okno.

   Wziąłem bukiet oraz prowizoryczne śniadanie dla brunetki, po czym po zamknięciu samochodu, zapukałem do drzwi wejściowych.

zing | pablo gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz