ROZDZIAŁ 3

5 1 0
                                    

Obecnie


– Dzisiaj oszczędzasz nasze uszy? – zapytałam Sho

Minęłam go idąc w kierunku baru, przy którym już stał mój kierownik i flirtował z jakąś brunetką po drugiej stronie lady. Nie zwrócił nawet na mnie uwagi, gdy pojawiłam się obok niego i zajęłam się drugim klientem, który poprosił o kufer piwa.

– Naoto zabrał mi harmonijkę.

Parsknęłam śmiechem słysząc za sobą głos blondyna. Sho przysiadł na taborecie przy drzwiach kuchni i założył obrażony nogę na nogę, krzyżując przy tym dłonie na piersi. Przez to, że jego twarz nie była jeszcze wystarczająco dojrzała, wyglądał uroczo, gdy się gniewał. W ogóle nie wyglądał na swój wiek. Jak tak na niego patrzyłam, przypominał bardziej piętnastolatka, a nie faceta, który zbliżał się do swoich dwudziestych urodzin.

– Co się dzieje? Co to za miny? – po drugiej strony blatu pojawił się Naoto. Przeczesał dłonią swoje czarne włosy i zasiadł na taborecie, opierając się dłońmi o ciemne drewno przed sobą. Wyglądał na zmęczonego i taki zapewne był. Pracował najprawdopodobniej od rana, pomagając swojemu ojcu.

– Sho jest smutny, że wziąłeś mu harmonijkę – wyjaśniłam, sięgając po jakąś szklankę z kredensu za sobą, by ją przetrzeć. Kierownik zawsze powtarzał, że mimo braku klientów do obsługiwania, trzeba coś robić za barem. Goście nie mogą widzieć, że nam się nudzi. Mamy mieć ręce pełne roboty.

– Wziął i wyjebał do beczki z piwem – poprawił się blondyn, fucząc pod nosem.

Naoto zaśmiał się i spojrzał w stronę ustawionych pod ścianą beczek. Również zerknęłam w tamtym kierunku i nawet podeszłam bliżej, by finalnie zobaczyć w jednej instrument, który spłynął na samo dno.

– Teraz mam podawać to piwo? – uniosłam brwi.

– Jak najbardziej – odpowiedział szatyn. – I tak piją je tylko pijacy, którzy już nawet smaku nie odczuwają.

Co racja to racja.

– Nikt nie skarżył się na moją grę – kontynuował dalej chłopak. – Nie rozumiem twojego zachowania. Stary, wiesz, że teraz wisisz mi harmonijkę?

– Nie słyszałeś skarg, bo ogłuchłeś przez to pianie – włączyłam się do dyskusji. Sho chciał mi coś odpowiedzieć, jednak nie zdążył, bo ponownie zabrałam głos: – Nie chcesz pomóc Mice w kuchni?

Blondyn przewrócił oczami i podniósł się ze stołka, pchając niechętnie drzwi do pomieszczenia, w którym kumulowały się najrozmaitsze zapachy. Odprowadziłam go wzrokiem, aż nie zniknął mi z oczu. Dopiero wtedy odstawiłam szklankę i wzięłam kolejną, by przez kolejne pół minuty polerować ją szmatą.

– Wiszę ci piwo – odezwałam się nagle do szatyna, który uniósł na mnie zaskoczony wzrok. – Moje bębenki są ci wdzięczne.

– Myślę, że nie tylko ty jesteś mi wdzięczna. Godzinę temu wpadłem na jakąś kobietę, która dziękowała Bogu za to, że nasz grajek przyszedł dziś bez harmonijki.

Parsknęłam śmiechem i z powrotem zwróciłam uwagę na szkło w mojej dłoni. Mocniej przycisnęłam szmatę, by zetrzeć szare plamy po myciu.

– Nadal zasługujesz na piwo – dodałam.

Mężczyźnie drgnęły wargi w kpiącym uśmieszku.

Srebrny SkokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz