Obecnie
Wycelowałam w tarczę. Zamachnęłam się i wypuściłam ostrze z dłoni. Ono co prawda doleciało do tarczy, ale odbiło się od niej i z paskudnym hałasem upadło na podłogę. Wytrzeszczyłam oczy i odwróciłam głowę w stronę Fumio, który z kpiącym uśmieszkiem na ustach założył ręce na piersi i oparł się o kolumnę.
Speszona odwróciłam od niego wzrok i sięgnęłam po kolejny sztylet. Nie był ciężki, więc nie rozumiałam dlaczego spudłowałam. Spróbowałam trafić kolejny raz, potem następny, a po setnym się poddałam. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam zbierać z niej broń.
– Mam wrażenie, że jest to cięższe, niż myślałam.
– Nie machaj nimi, jak do psa z kiełbasą – spojrzał na mnie i pomógł wstać. – Spójrz – sięgnął po sztylet z tacy i jedną dłonią wycelował w tarczę. – Najpierw namierz cel, zastanów się, czy na pewno chcesz zakończyć jego życie i... – sztylet wbił się w sam środek tarczy. Był tak cichy, że gdybym nie patrzyła, nawet bym nie wiedziała, że został wyrzucony w przestrzeń. – Cel.
Podał mi jeden ze sztyletów i kazał ustawić się w tej samej pozycji, co wcześniej on. Nie stałam bokiem, tylko przodem patrzyłam się na ścianę naprzeciwko. Lekko zgięłam się w przód i zrobiłam ruch bioder w jedną ze stron. Poczułam na brzuchu spięcie, co chyba uznałam za częściowy sukces.
– Wyciągnij rękę.
Wyciągnęłam i na moment przymknęłam jedno oko, żeby lepiej namierzyć cel.
– Pomyśl czy chcesz...
– To tarcza – odezwałam się, walcząc z tym, by nie unieść warg w małym uśmiechu.
Spojrzał na mnie zdziwiony i po chwili widocznie zmęczony przytaknął.
– Nie zawsze to może być tarcza.
Westchnęłam i jeszcze raz skupiłam się na celu. Wymachnęłam i wyrzuciłam sztylet. Świst przeszył powietrze. Nie trafiłam w środek, ani tym bardziej w tarczę, ale nóż wbił się w ścianę.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia, a przez usta wydostał się zduszony odgłos. Byłam z siebie zadowolona. Uśmiechnęłam się szeroko, czując w żołądku przyjemny uścisk. Zagryzłam dolną wargę, wycierając dłonie w szatę i spojrzałam zadowolona na mężczyznę, który zaczął pocierać dłonią kark.
– Nieźle... ale ćwicz dalej, bo będę musiał zrobić remont...
Mimo tego, że ton nie miał za przyjemny, wiedziałam, że był ze mnie dumny. Nawet odrobinkę, ale jednak czuł ze mnie dumę. Jego oczy zabłysły, co dodało mi tylko więcej sił i motywacji, żeby ponownie zacząć ćwiczyć.
Kiedyś będę w tym najlepsza – obiecałam to sobie. I choć sztylety wydawały mi się nudną bronią, w tamtym momencie je pokochałam.
Odwróciłam się od Fumio ze śmiechem i chwyciłam za kolejny sztylet. Wyciągnęłam przed siebie rękę, napięłam brzuch i wyrzuciłam go w powietrze, ciesząc się jak głupia, gdy ostrze drasnęło fragment tarczy.
***
Od godziny trafiałam w czerwony punkt na słomianej tarczy. Już zaczynało mnie to nudzić, ale w dalszym ciągu byłam z siebie niesamowicie dumna. Pamiętałam swoje początki, kiedy posiadanie takich umiejętności, jak teraz było dla mnie marzeniem. Dążyłam do tego. Teraz osiągnęłam cel. Żałowałam tylko tego, że Fumio nie mógł tego zobaczyć. On byłby ze mnie o wiele bardziej dumny, niż ja sama. Od zawsze we mnie wierzył i pomagał mi wstać, gdy upadałam. Teraz rzadko kiedy podwijała mi się stopa. Przepadałam, ale nie przewracałam się. Mimo wszystko wiele bym dała, by znów złapał mnie za rękę.
CZYTASZ
Srebrny Skok
Ficção AdolescenteSześcioro wyrzutków, młodych ludzi, których świat skreślił zbyt wcześnie. Jeden lider, który zebrał ich z całego świata w jedno miejsce, tworząc kompanię. Gang, któremu dał cel i drugą szansę. Podarował im dom i rodzinę w zamian za jeden skok, do k...