Rozdział 14.

221 15 5
                                    

~Ignacio~

Wszystko obróciło się o sto - osiemdziesiąt stopni w moim życiu zaczęło wreszcie świecić słońce, którego wcześniej tak brakowało.

Wystarczyło tylko wyjść z Maurą i odprowadzić ją do szkoły, by spotkać mojego teścia Felix'a. Zaproponował mi pracę twierdząc, że nie uznaje odmowy i wie jak ciężko mi jest ruszyć na przód.

Zawsze był dla mnie jak ojciec, który otacza opieką swoje dziecko, więc jakbym miał odmówić jego pomocy.

Nie wiedziałem, że i Alba miała u niego pracować, ale cieszyłem się, że będę mieć tak blisko swoją kochaną żonkę.

Kochałem działać jej na nerwy i dziś było tak samo.

- Nie zgadzam się!! - wykrzykuje i patrzy na Felix'a z wyrzutem.

- To restauracja twojego ojca to on decyduje kogo chce zatrudnić. - bawi mnie jej zachowanie rozkapryszonej księżniczki, która obrażona pokazuje swoje prawdziwe oblicze. - Ciesz się, że w ogóle chciałbyś u niego pracowała.

- Dzieci nie przy klientach, jeśli macie zamiar kłócić się w miejscu publicznym, Alba nie tak cię wychowałem masz go przeprosić i to już, bo zapomnę, że jesteś moją córką i powiem mu prawdę, którą ukrywasz.

Zaciekawiona nasłuchuje co jeszcze mężczyzna ma dopowiedzenia.

- Och już dobrze niech mi tylko nie wchodzi w drogę. - oznajmiła pokonana.

Roberto jak ty sprawdziłeś tą kobietę skoro skrywa wiele tajemnic, które jeszcze będę musiał odkryć, oby nie miała problemów z prawem, bo co wtedy stanie się z Maurą i na kogo spadłaby wtedy opieka nad nią.

- Ignacio obiecaj,że nie będziesz reagował na jej docinki. - kiwnąłem dotrzymując swoja, ale kto w tych czasach nie łamie zasad.

Alba zaśmiała się żałośnie, ocierając z oka niewidoczną łzę.

- Kłamca nigdy nie dotrzymuje słowa ojcze.

Kobieta pokazuje swoją wyższość i idzie w stronę zaplecza, by pewnie popłakać w samotności, bo tylko to ostatnio potrafi robić z siebie ofiarę robiąc ze mnie największego potwora, a mogłem posłuchać matki i się z nią nie żenić miałem taki wybór wśród płci pięknej, ale nie musiałem zniszczyć swoje życie może Pilar nie byłaby taka zła mimo, iż jej twarz przypomina posąg bez żadnych emocji.

- Tak samo jak kochana żona, która uciekła jak tchórz od problemów zamiast stawić im czoła. - nie umiemy, a nawet nie chcemy udawać, że jest między nami tak źle.

- Zejdźcie mi obydwoje z oczu, ale już co za wstyd. Przepraszam wszystkich za zamieszanie.

Klienci patrzą się na nas i szepczą do siebie rozpoznając we mnie tego kryminalistę, który nie powinien przebywać pomiędzy ludźmi.

Rozeszliśmy się każdy do swoich obowiązków, stanąłem przy ladzie przyjmując zamówienia, a Alba roznosiła posiłki.

Nie raz spojrzałem na nią jak świetnie sobie radziła i jak mężczyźni pożerali ją wzrokiem, choć jeden z nich był aż nadto zbyt uprzejmy w stosunku do niej. Wpadła mu w oko, każdy głupi, by to zauważył. Dopadła mnie coraz większa złość nad, którą nie umiałem zapanować.

Moje nogi same poszły w kierunku stolika przy, którym siedział nadziany dupek z obleśną miną rozbierał wzrokiem moją Albę, a ona nic z tym nie robiła wręcz przeciwnie była radosna, że jest nią zainteresowany.

- Kochanie Dafne woła cię od piętnastu minut. - odwraca się w moją stronę z wdzięcznością i odchodzi od stolika znikając szybko.

Mierzę go z pogardą mówiąc dobitnie:

Mój były wredny mążOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz