P r o l o g

190 9 37
                                    

Yyy to ja z przyszłości, ostrzegam, że czasami niektóre momenty mogą cringować, albo nawiązywać do innych seriali/ksiazek.
(Kiedys może pojawi się korekta, nic nie obiecuje)

====

- Lloyd, wstawiaj - słyszę głos mojego ojca dobiegający  za drzwi. - Jak zaraz nie wstaniesz, spóźniasz się do szkoły. - Drzwi do mojego pokoju się otwierają i jestem pewien, że w nich stoi, nie kto inny jak mój rodzic.

Leniwie przeciągam się na łóżku, przetarłem oczy opuszkami palców, aby się wybudzić.

Jak to już poniedziałek? Przecież dopiero, co był piątek. Jakim cudem, tak to szybko minęło?

- Już, już. Zaraz wstanę - mówię jeszcze zaspanym głosem.

Czuje jak kołdra, która otulała mnie ze wszyskich możliwych stron i dawała ciepło, została bardzo szybko ze mnie zdjęta. Poczułem zimno, jakie panuje w pokoju. Po moim ciele przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz.

- Nie już. Tylko teraz, Lloydzie Montgomery Garmadonie - zwrócił się do mnie moim pełnym imieniem i nazwiskiem. - Za piętnaście minut,, widzę Cię na dole, uszykowanego i gotowego do wyjścia. Bo w przeciwnym razie będziesz szedł na pierwszo do szkoły, albo czekać na autobus, który niewiadomo czy wogóle przyjedzie. - Po tych słowach wyszedł z mojego pokoju. Oczywiście, nie zamknął drzwi.

Nie mając innego wyjścia, wstałem z łóżka. Poprawiłem kołdrę i przykryłem ją ciemno zielonym kocem. Weszedłem do łazanki szybko ogarnąłem. Wyszedłem z łazienki (mam ją połączoną z pokojem). Ubrałem się w to co leżało na krześle. Ułożyłem jakos włosy, żeby nie wyglądać jak gówno. Wzięłam plecak, który spakowałem wczoraj.

Przygotowany na kolejny dzień w szkole, wyszedłem z pokoju. Zszedłem ze schodów. Zauważyłem, że na dole czekał na mnie tata. Czekał na mnie. Stanąłem przed nim i się szczerze uśmiechałem.

- Udało Ci się wyrobić w dwanaście minut. Zabaczymy jak będzie jutro - zaśmiał się. - W kuchni masz śniadanie do szkoły. Będę na Ciebie czekał w samochodzie. - Pokiwałem głową.

Wszedłem do kuchni i faktycznie, tata zrobił mi śniadanie. Jak ja go kocham. Spakowałem śniadanie do czarnego plecaka. Wyszedłem z kuchni i odrazu skierowałem się do przedpokoju tam ubrałem buty i bezrękawnik. Niby jest początek października, a już jest trochę zimno (co jest nie spotykane w tej części kraju, zazwyczaj jest tu najcieplej). Wyszedłem z domu, zaliczając drzwi na dolny zamek. Klucze schowałem do kieszeni bezrękawnika. Przed domem stało czarne BMW, samochód mojego ojca.

***
- LLOYD, NIE UWIERZYSZ - zaczął pierwszy Jay. Jego w szkole praktycznie każdy zna lub kojarzy z jego żartów i krzyczenia na cały legulator. - Jakiś nowy chłopka dołączy do naszej klasy - kontynuował, nie czekając na moją odpowiedź.

Trochę się zdziwliłem. Jest już drugi miesiąc szkoły, a ktoś postanawia zmieniać szkoły?

- A kto to taki? - zapytałem zaciekawiony.

Mimo że się nie biorę jakiegoś dużego udziału w życiu szkoły to, to mnie ciekawiło. W końcu każdy by chciał wiedzieć, z kim bedzie się dzielił szkolnym powietrzem.

- Tego jeszcze nie wiem. Ale wiem, że poznamy go na któreś z lekcji - odpowiada uradowany Rudzielec. On się chyba wszystkim co się rusza i nierusza cieszy. - No chyba, że nie będziemy mieć z nim lekcji. To trudno.

- Jeśli już ktoś wspomniał o lekcji. To ona się zaraz zacznie. I radziłbym już się udać pod klasy w których macie lekcje, aby się nie spóźnić - wtrącił się do rozmowy Zane.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz