R o z d z i a ł D z i e w i ą t y

78 4 0
                                    

     Gdy lekcje się skończyły. Pożegnałem się z przyjaciółmi i opuściłem mury mojego liceum. Udałem się w przeciwnym kierunku, niż tym w którym mieszkam. Dzisiaj, jak na październikową porę, było nawet znośnie. Przelotnie wiał wiatr, a słońce, którego swoją drogą świeciło z dnia na dzień coraz mniej, przysłaniały ciemne, zbite chmury. I tak jest ciepło. Ninjago słynie z ciepłych temperatur. Ostatni raz, kiedy śnieg pokrył to miasto był może kiedy miałem dziewięć lat, a tak to, to miasto odwiedzają przelotne mżawki lub lekki przelotny śnieg, który i tak nie utrzymuje się dłużej niż kilka godzin.

Ulice i drogi są zatłoczone mieszkańcami. Ludzie wracają z prac lub uczelni. Wracają do domu gdzie czekają na nich ich bliscy, rodzina. Czasami zazdroszczę takim osobą, że mają bliskich na wyłączność, na całą dobę przez siedem dni w tygodniu.

Wchodzę do bardzo ładnie i zachowanej w starym stylu biblioteki. Wygląda ona tak jak te wszystkie zabytki z poprzednich epok, które są pod ochroną i można je jedynie zwiedzać. Regały czytelni są idealnie ze sobą równoległe i książki są idealnie poukładane gatunkami. Od powieść reportażowych po wszelkiego rodzaju romanse i kryminały.

Wyciągam z plecaka ostatnio wypożyczoną książkę. Chce już pójść do pani bibliotekarki i ją oddać, jednak moją uwagę i zaciekawienie przykuła czyjaś rozmowa, a konkretnie to, że usłyszałem  w niej swoje imię.

Moje zaciekawienie wzięło górę nad rozsądkiem. Po cichu podszedłem w stronę głosów. Stanąłem za regałem. Idealnie słyszałem rozmowę dwóch dziewczyn.

— Ja nie jestem przekonana czy to taki dobry pomysł — odezwała się jedna z rozmówczyń.

Tego głosu zbytnio nie kojarzyłem. Na moje szczęście w regale, który robił za moją kryjówkę brakowało jednej ze książek. Dzięki tej szparze mogłem potajemnie obserwować te dziewczyny.

Zauważyłem dwie dziewczyny i kojarzyłem je ze szkolnego korytarza, znaczy jedną bardziej. Siedzą przy stoliku. Jedna to czarnowłosa dziewczyna, kojarzę ją. Akita chyba się nazywa, kiedyś mieliśmy wspólną lekcję, bodajże fizykę w drugiej klasie. A druga dziewczyna ma rude włosy. Ją bardziej kojarzę. Nazywa się Skylor Chen. Jest cheerleaderką szkolnej drużyny koszykarskiej. Ale to nie przez to ją kojarzę, bo rzadko kiedy chodzę na tego typu wydarzenia, jakim jest mecz w koszykówkę.

I od jakiegoś czasu... klei się do Kai'a.

Znaczy, to nie tak, że mam jakiś problem o to. Po prostu... eh, sam nie wiem. Wydaje mi się, że od zrobienia tego plakatu z chemii, moje zdanie i podejście do szatyna uległo zmianie. Nie wiem co tym myśleć. Ostatnio ze sobą pisaliśmy i rozmawiamy ze sobą na praktycznie każdej lekcji (ostatnio jedna nauczycielka zagroziła, że nas rozsadzi).

— Weź przestać. To jest idealny plan. On jeszcze będzie mój — odparła dumnie Chen. — Możemy się nawet o to założyć, co ty na to? Do końca roku zostaniemy parą.

Zdziwiło mnie zachowanie dziewczyny. Czy ona naprawdę będzie traktować tego chłopaka jak jakiś przedmiot lub zdobycz?

Akita się bez wahania zgodziła. Założyły się o pięćdziesiąt dolarów. Rudowłosa jest przekonana swojej wygranej. Z uśmiechem na ustach podała koleżance rękę na znak zawarcia zakładu.

— Już możesz szykować pieniądze — odezwała się Skylor z bananem na twarzy.

Nie wiem, kto jest jej ofiarą, ale już tej osobie współczuję.

Nie zamierzałem już więcej podsłuchiwać. Wyszedłem z mojej kryjówki i poszedłem oddać książkę, czyli to po co tu przyszedłem, a nie podsłuchiwać czyjeś rozmowy. Postanowiłem wypożyczyć kolejną książkę. Tym razem powieść historyczną o życiu w czasach drugiej wojny światowej. Znowu.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz