R o z d z i a l D r u g i

115 6 19
                                    

- Daj. Pomogę ci - powiedziałem, biorąc od siostry karton. Zaniosłem go do jej nowego pokoju. Postawiłem go przy komodzie i poszedłem po kolejne. - Po co masz się przemęczać. Jeszcze znów coś ci się stanie. - Na moje słowa, Nya posmutniała.

Wiedziałem, że nie wspomnia ostatnich sześciu miesięcy najlepiej. Nikt z naszej rodziny nie wspomina ich dobrze. Te wydarzenia strasznie ją dobiły.

W zasadzie, nikt by się nie cieszył z tego, że przez pół roku spędził w szpitalu.

Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Zacząłem nas kołysać na boki.

- Hej, nie smuć się. Było minęło. - Pogładziłem ją po plecach. Ona się wtuliła w moje ramkę. - Jeszcze będzie dobrze.

- Naprawdę tak myślisz? - szepnęła cicho. Gdyby stała kawałek ode mnie, mógłbym jej nie usłyszeć.

Wiedziałem, że jest źle u niej. Mam nadzieję, że przeprowadzka dobrze na nią wpłynie. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby tak było.

Lekarze proponowali zapisać ją do psychologa, aby lepiej zniosła to wszystko. Jednak Nya nie chciała opowiadać komuś obcemu, o tym jak się czuje albo co przeżyła.

- Tak. Teraz, Twoje życie będzie wyglądać inaczej, lepiej. Obiecuje ci to.  - Jestem pewien swoich słów. - Już nikt cie nie skrzywdzi. A jak bedzie ktoś próbował, to będzie miał do czynienia ze mną - powiedziałem pewnie. Zrobię wszystko dla siostry.

Wiedziałem, że dla Nyi takie słowa dawały ogromne wsparcie. Jako starszy brat, mam obowiązek dbać o młodsza siostrę.

- Dobra. Koniec tych uścisków, bo zaraz się uduszę - zaśmiała się. Odkleiła się ode mnie.

Nya nie lubi za bardzo, jak ktoś się nad nią lituje i ogólnie jakiś przesłodzonych rzeczy. Wszystko z umiarem. Jeśli, komuś na takie coś pozwoli, to ta osoba ma jej pełne zaufanie.

Upewniając się, że karton jest lekki, Nya wzięła go i zaniosła go w stronę swojego azylu. Został ostatni karton, który wziąłem ja. Nie należał do najletszych. Ale udało mi się go zanieść. Zostawiłem Nye samą. Jak bedzie mnie potrzebować to mnie zawoła. Jestem do jej pełnej dyspozycji.

Obecnie siedziałem w swoim pokoju. Przeglądałem wszelkie możliwe socjal media.

Lloyd dalej nie zaakceptował mojego zaproszenia. Szkoda. Bardzo go polubiłem. Mimo tego, że jakos z nim bardzo nie rozmawiałem. Ma w sobie sobie coś intrygującego. Podczas zderzenia w szatni, szybko ode mnie uciekł. Nie miał nic przeciwko, abym z nim usiadł, i to na trzech lekcjach. Oprowadził mnie po szkole, bo poprosiła go nauczycielka, jestem ciekaw czy zrobił to z tego, że chciał czy dlatego, że poprosiła go o to nauczycielka. Niestety, wydaje mi się, że obcja druga jest bardziej możliwa. Wydaje się na bardzo cichego. Na przerwach widziałem, że trzyma się z kilkoma osobami. Chyba z czterema. Z dwoma z nich mam wspólne lekcje, ale nie jestem do końca pewien.

***

- Może, pójdziemy na spacer - zasegurowała moja siostra. To nie był taki głupi pomysł. - Trzeba pozwiedzać okolice.

Odrazu się zgodziłem i tak nie mieliśmy co zobić. Ubraliśmy się i wyszliśmy. Okolica wydawała się naprawdę śliczna. Sąsiedzi wydawali się sympatyczni. Niedaleko znajdował się park, a zaraz koło niej, niewielka kawiarnia.

- Może pójdziemy na jakieś ciachooo? - zapytała Nya. Przestała się smucić.

- Czemu by nie. - Wzruszyłem ramionami.

Odrazu ruszyliśmy w stronę kawiarni. Nazywała się ona "Herbata u Mistrza Wu"

Weszliśmy do środka. Atmosfera była bardzo miła. W tle grała cicha, spokojna melodia, jakby była prosto z gramofonu. Było czuć zapach parzonej herbaty. Wszędzie był jakieś dekoracje. To jakieś kwiaty albo różne zwoje, obrazy. Ściany były utrzymywane w kolorach jasnego i ciemnego brązu, stoliki natomiast były koloru ciemnego, a niektóre nawet wręcz czarne. Na stolikach były beżowe obrusiki. Bardzo przytulne jest to wnętrze. Większość stolików jest zajętych, jak widać dużo ludzi lubi tą kawiarnie. Jakoś im się nie dziwię.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz