R o z d z i a ł C z t e r n a s t y

60 4 2
                                    

Lloyd

— Gdzie jest Kai?

Od dłuższego czasu szukałem go wzrokiem po całej sali wśród tańczących rówieśników, nigdzie go nie było. Kiedy on mógł wyjść?

— Nie wiem, może zaraz przyjdzie — odpowiada Cole, wzruszając ramionami.

Jay z Nyą rozpłynęli się w powietrzu, do Zane przyszła Pixal i razem się bawią (bardziej podbierają ściany), a Cole jest w swoim żywiole. Wpierdala ciasto ze szwedzkiego stołu. Nic nowego.

Posłuchałem słów przyjaciela i czekałem. Sekundy dłużyły się w minuty, a każda kolejna minuta zdawała się być godziną.

Nie wytrzymałem.

— Idę go poszukać — rzuciłem, chłopak pokiwał jedynie głową, zajmując się konsumowaniem słodkości.

Przecisnąłem się przez tłum bawiących się uczniów i wyszedłem z sali. Nie słyszałem już dudniącej muzyki. Nawet lepiej. Gdybym sprawdził tam trochę więcej czasu, mógłbym ogłuchnąć.

Zauważyłem niedaleko siedzących członków drużyny koszykarskiej. Przystanąłem na moment i zawiesiłem ma nich wzrok, szukając wśród nich mojego kolegi, a może już to mój przyjaciel, tak zdecydowanie przyjaciela.

— Co się patrzysz, Garmadon — krzyknął jeden z nich, wzdrygnąłem się. — Jeszcze chwila, a pomyślę, że jesteś pedałem. — Rozległ się w ich grupce głośny śmiech.

Jak są wstawieni, to umieją gadać, nie od rzeczy, ale mi się wydaje, że mówiąc to co faktycznie myślą.

Pokręciłem głową i odeszłam od nich. Kai'a tam nie ma.
Bo przecież, jakby tam był to by nie pozwolił, aby nazwali mnie pedałem, prawda?

Przeszukałem całe pierwsze piętro i parter. Nigdzie go nie było. Postanowiłem zejść do "piwnicy" może będzie siedział w jednej z kabin lub w szatni.

Postanowiłem najpierw sprawdzić szatnie, może tam będzie. Na samo pomyślenie o szatni, zrobiło mi się ciepłej na sercu, wtedy pierwszy raz się z nim spotkałem. Wpadliśmy na siebie.

Pokręciłem głową i przeszukałem całą szatnie, nie było. Jak nie będzie go w łazience, to chyba by se poszedł do domu, ale to jest mało prawdopodobne.

Wszedłem do męskiej łazięki, było ciemno, nie paliły się żadne światła, nie zapaliłem ich, włączyłem latarkę w telefonie. Wszedłem w głąb, była cisza. Cisza jak przed burzą. Zacząłem sprawdzać wszytskie kabiny.
Nigdzie go nie było.

— Lloyd?

Usłyszałem głos za sobą, podczas sprawdzania przed ostatniej kabiny. Odwróciłem się i dostrzegłem Kai'a, chłopak wyglądał na.. pijanego i na coś o wiele gorszego.

— Kai — odpowiadam uradowany, poszukiwania zakończone sukcesem. — Gdzie Ty byłeś? Szukałem Cię. — Świecę na niego latarką, chłopak zasłania twarz ręką. O co mu chodzi?

— Chyba mi nie dobrze — wybełkotał nagle.

Schowałem telefon do kieszeni. Wziąłem szatyna za ubrania i wsadziłem do jednej z kabin. Chłopak nie miał siły stać, poprawka – prawie się wywalił przez alkohol w organizowanie. Pomogłem mu usiąść na ziemi. Sam usiadłem po przeciwnej stronie.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz