R o z d z i a ł Ó s m y

74 3 0
                                    

Bez większego problemu zabieram piłkę Colowi i kieruje się, kozłując piłką w stronę kosza przeciwnej drużyny. Dareth zagradza mi drogę, jednak jego starania są nieskuteczne, ponieważ wymijam go z łatwością. Rzucam piłką prosto do kosza, łagodnie przelatuje przez kosz, spada na ziemię i kilka razy obija się o podłogę.

Oczywiście, to jest tylko trening.

— Dwa punkty dla drużyny B — informuje trener.

Słyszę pochwały i zachwyt osób z drużyny. Są zachwyceni moią grą. Ktoś z daleka zaczyna wiwatować i krzyczeć moje imię. Odwracam się w stronę głosów. To Skylor. Macha pomarańczowo-czerwonym pomponem w moją stronę. Niepewnie odnajduje jej i lekko się uśmiecham.

Wracamy do gry. "Moja" drużyna wygrywa. Mieliśmy przewagę czterech punktów. Po mału musimy się przygotowywać na mecz z drużyną z przeciwnej szkoły.

Trening dobiega konica. Każdy kieruje się do szatni. Niektórzy idą jeszcze pod prysznic, aby nie cuchnąć, a inni za to mają w to wywalone, zabierają swoje rzeczy i idą do domu.

Ja osobiście należę do tej pierwszej grupy osób. Nie umiem wytrzymać sam ze sobą jeśli czuje, że się spociłem. No, trzeba się myć.

Wyciągam ze swojej torby ręcznik, szampon pod prysznic i świdrze ubrania na zmianę. Zasłaniam się fieranką. Odkręcam wodę, zimny strumień wody styka się z moim rozgrzanym i spoconym ciałem, wywołując na początku nieprzyjemne uczucie. Po chwili moje ciało przyzyczaja się do temperatury wody.

Szybko się myje. Wyłączam wodę. Wycieram się białym, miękkim ręcznikiem i ubieram się w ubrania, które wziąłem na przebranie. Wychodzę z łazienki, która przylega do szatni. Ubrania do treningu, ręcznik i szampon wrzucam niedbale do trony. Zapinam ją i zakładam na ramię. Wychodzę z szatni i potem ze szkoły.

— Kai! — Słyszę swoje imię. Odwracam się za siebie i dostrzegam idącą w moją stronę rudowłosą. — Zaczelaj — dodaje.

Staję w miejscu i czekam na dziewczynę. Ta do mnie podchodzi i staje na przeciwko mnie.

— Pamiętasz, jak ostatnio pomogłam ci na fizyce i na sprawdzanie z matematyki? — pyta.

Oczywiście, że pamiętam. Dzięki niej dostałem ze sprawdzan na trzy, a nie dwa jak to mam w zwyczaju.

— I co związku z tym? — dopytuje.

W świetle pobliskich lamp, dostrzegam jej wyraz twarzy. Wydaje się być trochę wkurzona i zirytowana.

—No, może byś się za to jakoś odrzwięczył się za moją pomoc? — Próbuje zakryć zirytowanie, słodkim uśmiechem.

Nie rozumiem jej logiki. Chce żebym jej zrobił przysługę, za to, że sama mi chciała pomyć na sprawdzianie?

— Co chcesz zamian?

Rudowłosa się uśmiecha i podchodzi bliżej. Zadziera głowę do góry, aby ustami być na wysokości mojego ucha.

— Wysyarczy, że zaprosisz mnie do kawiarni — szepcze wprost do mojego ucha. Jej oddech muska mój policzek.

Odsuwa się po chwili i znajduje się jakiś metr ode mnie.

Trzeba być dżentelmenem i nie mogę jej odmówić. Mimo że nie jestem od mojego comimg out'u jakoś blisko, to i tak wychowała mnie na – tak mi się wydaje – porządnego chłopaka.

— Okej. — odpowiadam. Dziewczyna się rozprawienia. — Pasuje ci jutro?

Już wiem gdzie ją zabiorę.

•=*=•

Czekam na dziewczynę w parku. Jest chwilę po szesznastej dwadzieściatrzy. Spóźnia się już ponad dwacieścia minut. Zgubiła się czy co?

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz