R o z d z i a ł T r z y n a s t y

70 6 2
                                    

Kai

Jeszcze raz śledzę wzrokiem treść wiadomości od Lloyda. Uśmiecham się do telefonu jak głupi. Nie umiem powstrzymać tego. To już taki odruch.
Kai, ogarnij się.

— Co się tak, synku uśmiechasz do tego telefonu? — pyta się mama, wchodząc do salonu.

Wygaszam urządzenie i spoglądam na kobietę. Wróciła z pracy. Jej kruczoczarne włosy są upięte w schludny, niski kok, a jej elegancka ołówkowa spodnica idealnie przylega do jej ciała. Moja mama ściąga marynarkę i odwiesza ją na oparcie krzesła.

— A nic takiego — odpowiadam jedynie.

Przecież jej nie powiem, że uśmiecham się przez dostanie jednej wiadomości od chłopaka.

Może i wie o mojej orientacji, jednak dalej nie jestem, pewien czy pogodziła się z tym faktem, mogła jedynie udawać, że wszystko jest okej. Nie zawierzam dolewać oleju do żaru. Nie potrzeba mi kolejnej awantury.
[Logiczne w chuj, chciałam zarzucić jakąś metaforą ~ autorka]

Czuję kolejną wibracje urządzenia. Dostałem jeszcze jedą wiadomość. Myślałem, że Lloyd znów coś do mnie napisał, jednak była to Skylor. Znów mnie się zapytała, czy chcę z nią iść. Odpisałem szybką wiadomość z zaprzeczeniem. Może mi odpuści. Mam taką nadzieję.

Chociaż po kolejnym naszym wyjściu, które padło z inicjatywy dziewczyny znów, nie dawała mi spokoju. Cały czas mi pisała, oczywiście odpisywałem. Nie jestem chujem.

— Pamiętaj. — Podchodzi do mnie. — Zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, obiecuje, nie będę krzyczeć i rzucać krzesłami — żartuje na koniec, próbując rozluźnić atmosferę.

Zabawny żart, mamo.

— Będę wiedział — mówię. — Na przyszłość. — Wstaje z kanapy zabierając ze sobą mój ukochany telefon. — Idę do siebie — informuje. Kobieta kiwa głową.

=*=

— Z Jay'em idziesz? — pytam, dalej niedowierzając. Nya kiwa głową na potwierdzenie. — Ale.. jak kiedy.. c–

— Ty już się zamknij, braciszku, nadopiekuńczy braciszku. — Przerywa mi. — Uspokój się. Wiem, co robię.

— Rok temu, też tak mówiłaś. Przepraszam.. — dodaję, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziałem.

Nya na mnie patrzy i widzę... smutek. Zjebałem. Czemu jej o tym przypomniałem. Chujowy ze mnie brat.

— Może lepiej będzie, jak sobie pójdziesz. — Zmienia temat. — Musisz się ogarnąć. — Lustruje mnie wzrokiem.

Kiwam głową i wychodzę z jej pokoju. Już zapomniałem, po co konkretnie do niej poszedłem.
Wchodzę do swojego pokoju i patrzę na strój, który sobie przygotowałem. Już nie pamiętam kiedy przykładałem się tak do jakiejś imprezy, a tu proszę, nawet mam przebranie. Może nie jest jakieś wykwintne i niewiadomo jakie, ale mi się podoba, nic innego nie miałem, a zbytnio nie opłacało mi się wydawać pieniędzy.

Nie przykładam się tylko i wyłącznie do tej imprezy.

Nya mi nic nie zdradziła. Nic na temat jej związku z Jay'em. I ile już są razem. Myślałem, że coś mi powie lub zdradzi, abym jej pomógł lub doradził, a tu nic, zero. Gdybym nie zaważył ich przypadkiem w parku, nie wiedziałbym o tym. Gdybym nie zauważył ich przypadkiem w parku, nie poszedłbym do herbaciarni i nie porozmawiałbym z Lloydem, prawdopodobnie też nie miałbym tego przebrania. Może wcale bym tam nie poszedł.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz