R o z d z i a ł D w u n a s t y

80 9 0
                                    

Lloyd

Pojawienie się Kai'a w kawiarni było dla mnie miłym zaskoczeniem. Nie sądziłem, że dzisiaj go jeszcze spotkam. Nie żebym narzekał. Miłe zaskoczenie.

Ruch jest na razie mały, więc mogę sobie pozwolić na chwilę przerwy. Zresztą, Harumi sobie dobrze radzi. Nie muszę się o to martwić.

— Będziesz na tej imprezie? — pyta szatyn.

Wiedziałem, że chodzi mu o imprezę Halloween'ową. Długo myślałem nad pójściem tam. Nie mam zbytnio ochoty pchać się w takie duże zgromadzenia. Nie lubię zresztą. Wszystko ma umiar i granice. Przynajmniej musi.

— Nie wiem, Kai. Nie przepadam za tego typu imprezami. A Ty?

Przech chwilę milczy. Wpatruje się we mnie, niczym w jakiś obraz, potem chwyta za ucho od filiżanki i przykłada ją do ust. Upija kilka łyków naparu, nie odrywając ode mnie wzroku. Odkłada praktycznie puste naczynie na mały talerzyk. Oderwał ode mnie wzrok i swoją uwagę zwrócił na malowidła znajdujące się na talerzyku, znów na mnie spojrzał.

Trochę speszył mnie jego wzrok. Był.... dziwny. Taki przeszywający. Lada moment, abym się zarumienił. Skarciłem się w myślach za to i całą swoją uwagę skupiłem na siedzącej parze przy jednym z wielu wolnych stolików. Wydawali się teraz bardzo interesującymi ludzimi na ten moment.

— Chyba bym poszedł, jednak nie mam z kim — rzuca obojętnie. — Może... — Patrzę na niego. — Może chciałbyś, no wiesz, pójść ze mną, tak po przyjacielsku? — pyta dość niepewnie.

Przez chwilę nie mam pojęcia, co odpowiedzieć. Mam pustkę w głowie. Z jednej strony chcę się zgodzić i pójść z nim, a z drugiej — nie mam ochoty i najchętniej bym odszedł od niego i zajął się pracą.
Może poprostu mu powiem, że na razie nie wiem i się zastanowię? Jednak później i tak powiem mu, że mogę z nim iść. Jay i reszta też się mnie pytali, czy chcę iść. Zostawiłem ich z niepotwierdzeniem i też nie zaprzeczyłem. Jezu, nie ogarniam.

Otwieram usta, aby coś odpowiedzieć, jednak przeszkadza mi trzask filiżanki, rozlegający się po całej herbaciarni.

Kai i ja odwracamy się w tym kierunku. Dostrzegam zakłopotaną staruszke, ktoś najwidoczniej upuściła naczynie. Chcę przeprosić Kai'a i pójść pomoc kobiecie. Nagle z zaplecza wyłania się Harumi ze zmiotką.

— Daj — mówię do niej. — Ja posprzątam.

— Nie, poradzę sobie. Aż taka stara, to ja nie jestem, młody. Ty rozmawiaj sobie ze swoim przyjacielem. — Naciska na ostatni słowo. Puszcza mi oczko i odchodzi.

Ee, to było... dziwne.

Przecież ja bym to posprzątał.

Harumi od kilku dni, nie od tygodni można powiedzieć, zachowuje się dziwnie. Znaczy, nie żeby nie zachowywała się wcześniej, ale teraz przechodzi sama siebie. Cały czas rzuca w moim kierunku żarty dotyczące mnie i Kai'a. Jak się jej zapytałem, czy coś sugeruje, odpowiedziała jedynie, że ja się na żartach nie znam. Jay i Cole również rzucają podobne żarty. Tylko oni tak bardziej... dwuznacznie. Czego ja się mogłem spodziewać po nich? No właśnie. Czasami mam ochotę zapytać się tej trójki, czy przypadkiem nie prowadzą sekty. Nie drążę tematu. Uznałem, że tak po prostu będzie lepiej.

Dziewczyna pochodzi do staruszki i chciała już zamieść, ale nagle wyłonił się mężczyzna w kapeluszu, coś do niej mówi, Harumi coś mu odpowiada, chyba nie jest zachwycona obecnością mężczyzny, koniec koniców, niechętnie kiwa głową i oddaje nieznajomemu zmiotkę i szufelkę.

Harumi nie mówiła mi, że kogoś nowego poznała. Nie znam za bardzo jej znajomych, nie opowiada mi zrsztą o nich. Będę musiał później ją wypytać.

𝐒𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧𝐬𝐭𝐰𝐨 || 𝐆𝐫𝐞𝐞𝐧𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz