Prolog

220 11 9
                                    

3 lata temu

Jadąc do domu tym samym autobusem co zawsze wysłałam mamie wiadomość o tym że wracam już ze szkoły. Nie odpisała. Zazwyczaj robi to praktycznie od razu gdy tylko jej wysyłam sms. Może śpi? Albo telefon jej sie rozładował. A może ojciec zabrał go tak jak zawsze, gdy przychodzi nawalony do domu i wyrządza awantury o byle gówno. Bo to okno źle umyte, albo krzesło źle stoi.

Nasze mieszkanie nigdy nie należało do najładniejszych. Mama starała się jak mogła aby jakoś wyglądało, ale bezskutecznie. Ojciec prędzej czy później i tak wszystko by sprzedał, by mieć na alkohol. Boże gdy tylko o tym myślę, rzygać mi się chce.

Często zaprasza do mieszkania swoich najebanych w trzy dupy kolegów. Wiele razy przystawiali się do mnie czy do mamy, jeden raz mnie obmacywał, ale niestety nikt nie stanął w mojej obronie.

Matka boi się tak samo jak ja. Czasem gdy moi dziadkowie żyli, uciekałyśmy do nich. Teraz już nie mamy jak. Nie żyją. Na myśl o tym po policzku spłynęła mi łza.

W szkole staram się udawać że wszystko jest okej, ale tak naprawdę często boję się wrócić do domu, bo nigdy nie wiem co ojcu odpierdoli.
Zazdroszczę moim znajomym, że mają kochających rodziców i dom bez przemocy domowej. Fajne ciuchy i kosmetyki. Ja nigdy tego nie miałam i nie będę mieć do puki mieszkam z ojcem alkoholikiem.

Poczułam kolejną samotną łzę spływającą po moim policzku. Pociągnęłam nosem i ją otarłam.

Mój przystanek był końcową trasą tego autobusu, więc w środku zostały tylko pojedyńcze osoby. Odwracając głowę w stronę poczułam wibracje dochodzące z mojego telefonu. Szybkim ruchem wyciągnęłam go z kieszeni mając nadzieję, że to mama mi odpisała. Niestety, pudło.

Przyszło mi tylko powiadomienie że mój telefon ma dwadzieścia procent baterii. Zajebiście jeszcze tego mi brakowało.

W końcu autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wstałam i podeszłam do drzwi wyjściowych. Zazwyczaj przepuszczam ludzi którzy wychodzą zanim ja też wyjdę, tak też zrobiłam tym razem. Staram się być miła i uprzejma dla każdego, a zwłaszcza dla starszych osób.

Wchodząc do kamienicy szukałam w plecaku kluczy od domu. Przystanek z którego jeżdżę do szkoły znajduje się stosunkowo bardzo blisko mojego mieszkania.

Wchodząc po skrzypiących i starych schodach serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Bałam się co zastanę w środku. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Pociągnęłam za klamkę. Były otwarte. Znów ojciec nie zamknął drzwi wychodząc najprawdopodobiej do pobliskiego monopolowego.

Zamknęłam po cichu za sobą drzwi i ściągnełam kurtkę. Było dzisiaj dość zimno jak na środek wiosny. Weszłam do swojego pokoju i odłożyłam na łóżko plecak.

Jest za cicho. Bardzo cicho. Zawsze mama witała mnie w drzwiach wiedząc o której wracam z szkoły. Tym razem jej chyba w domu nie było. Dziwne, gdzie miałaby być jak nie w tym mieszkaniu. Ojciec wkurwiał się za każdym razem, gdy gdzieś wychodziła. Potrafił wyrządzić awanturę o to, że poszła do sklepu albo na spacer, twierdził zawsze, że go zdradza albo gada bzdury na jego temat. Ojciec trzymał ją w tym mieszkaniu jak w klatce.

Postanowiłam się rozejrzeć. W kuchni zobaczyłam ojca leżącego na ławce przy stole, jak zwykle był najebany bo wokół niego było pełno pustych puszek po piwie i pustych butelek po wódce.
Weszłam do sypialni rodziców. Zauważyłam śpiącą mamę. Podeszłam do niej, a na stoliku nocnym leżały puste opakowania po lekach nasennych.

-Mamo?-odezwałam się ale ta nie reagowała.

Podeszłam do niej bliżej i szturchnęłam ją.

-Mamo, ej obudź się, już jestem w domu.-Nic.-Mamo, proszę obudź się.- Mówiłam szturchając ją cały czas.

Poczułam ucisk w gardle, a łzy rozlały się po moich policzkach.

Nachyliłam się nad jej twarzą i próbowałam wyczuć oddech. Nie oddychała.

-Nie, nie, nie. Mamo błagam cię nie zostawiaj mnie z tym pojebem, proszę.- zaszlochałam przytulając matke leżącą w łóżku.

Wybiegłam z pokoju i pokierowałam się do kuchni. Chwyciłam ojca za koszulkę i potrząsnęłąm nim ze złości.

-Obudź się do jasnej cholery!-
wykrzyczałam.

Na marne, był tak nachlany że wydał z siebie tylko bełkot. Pierdole to. Zostawiłam go na tej ławce i wybiegłam z mieszkania.

Zapukałam do sąsiadki. Zawsze nam pomagała i mogłam na nią w każdej chwili liczyć.

-Boże Melody, co się stało? Czemu
płaczesz?-zapytała otwierając drzwi.

-Mama, chyba nie żyje, nie oddycha, nie reaguje, nic.-zaszlochałam.

Sąsiadka zrobiła wielkie oczy po czym
zamknęła za sobą drzwi.

Razem poszłyśmy do sypialni w której znalazłam mamę.
Moja sąsiadka jest lekarką więc dobrze wiedziała co robić w takiej sytuacji. Wykonała jakieś specajalne badanie, aby sprawdzić czy da się moją mamę uratować.

-Przykro mi Melody... Ona nie żyje.-
stwierdziła smutnie.-Najprawdopodobniej przedawkowała leki nasenne.

Obok leków leżał list z moim imieniem.

Melody, przepraszam że cię zostawiłam, ale ja już nie dawałam rady. Pamiętaj że cię kocham i kochać będę nawet po śmierci. Nie próbuj mnie ratować.
Kocham Cię,
Mama.

Znów zaniosłam się wielkim płaczem. Usiadłam trzymając list w ręce na podłodze w kącie, gdzie kiedyś stał ulubiony fotel do czytania mojej mamy zanim ojciec go sprzedał. Widziałam jak przez mgłę, że sąsiadka dzwoni gdzieś, po czym mnie przytula.

****


Dziś mija tydzień od pogrzebu. Ojciec się nawet na nim nie pojawił. Pewnie znowu pił w barze obok monopolowego. Błagałam, aby policja zabrała mnie, nie wiem. Do domu dziecka czy coś, ale na marne. Kazali mi zostać z tym jebanym alkoholikiem. Mimo tego, że wiele razy zgłaszana była przemoc domowa z jego strony. Bił i poniżał mnie i matkę. Raz rzucił we mnie szklaną butelką, króra rozbiła się na mojej glowie i zrobiła ranę. Byłam wtedy w szpitalu tydzień.

Siedząc na łóżku w swoim pokoju usłyszałam jak ojciec wraca do domu, po czym wchodzi do mojego pokoju, jak zwykle najebany.

-Znalazłeem cci prrace-wybełkotał.

-Słucham? Jaką pracę. Gdzie niby przyjmą piętnastolatkę do pracy, za w miarę dobre pieniadze.-zapytałam

-Bbędzieszz praacować jaako proostyytutkaa. Tamm przzyyjmą każdą.

-Nie ma opcji! Nie będę za kase uprawiać seksu bo ty tak chcesz. Sam idź do pracy.-odburknęłam

Ojciec podszedł do mojego łóżka i złapał mnie za nadgarstek, po czym go mocno ścisnął.

-To boli-krzyknęłam.

-Alboo będdzieszz zaraabiaać, alboo poprooszę moiich kolllegów aby siię tobą odpoowieednnio zajęli, a pootemm wyppierdoolę za drzwi, sukko.-warknął.

-Pierdol się.


I wtedy szybko pożałowałam, że się odezwałam. Ojciec zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Opadłam na łóżko łapiąc się za bolące miejsce. Łzy napłynęły mi do oczu. Mężczyzna rzucił we mnie ogłoszeniem o prace i wyszedł z pokoju. Zaniosłam się płaczem. Czułam się jak zawsze bezsilna.

****

Weszłam do budynku który wyglądał niepozornie jak na fakt, że to agencja dla prostytutek. W recepcji siedziała Pani elegancko ubrana.

-Dzień dobry, rozmawiałyśmy wcześniej, ja przyszłam na pierwszy dzień pracy. Melody Veris.

-Ah, no tak pamiętam Cię. Po prawej na górze jest twój osobisty pokój, przygotuj się bo za dwadzieścia minut masz pierwszego klienta.-odpowiedziała podając klucze.

Skinęłam głową i chwyciłam za klucze. Wbiegłam po schodach i trafiłam do pokoju w którym miałam przyjmować klientów. Pomieszczenie miało duże łóżko na środku, toaletkę, szafe, duże lustro i fotel. Był pomalowany na różowo i widać było że jest zadbany.

Kobieta z recepcji powiedziała, że podczas każdej wizyty mogę poprosić o ochroniarza, który będzie stał i pilnował, aby goście nie pozwalali sobie na zbyt wiele. Oczywiście poprosiłam o to, aby był. Czułam się dzięki niemu bezpieczniej.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Hejka!! Jak wam się podoba prolog??
Zapraszam na ig: cherry._.pisze oraz na tik toka: B1ackk_Ch3rry
Buźka! <3

Broken RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz