Rozdział 6.

135 17 1
                                    


Witam was z kolejnym rozdziałem i liczę, że wam się spodoba!

***


Kolejna okazja na zobaczenie Twista nie była aż tak odległa, jak myślał, ponieważ zapomniał o urodzinach Liama. Miały się odbyć w czwartek przed świętami, aby złapać wszystkich, zanim rozleciałoby się do swoich rodzin. Louis przypomniał sobie o niej dopiero w poniedziałek, kiedy Veronica przyniosła dla niego paczkę z prezentem. Wiedział, co chciał kupić przyjacielowi, ale nie miał czasu, aby zająć się organizacją, więc poprosił o to swoją asystentkę, a w zamian obiecał jej dzień wolny w wybranym przez nią terminie. Kobieta na szczęście chętnie się zgodziła, chociaż musiała przejechać pół Londynu, aby spełnić życzenie swojego szefa.
Tomlinson wpadł na pomysł, aby dać Payne'owi replikę jego pierwszego urządzenia, które zaprojektował na studiach. Był to niewielki chodzik sterowany padem, który później posłużył jako ich chodzący stolik po pokoju z akademiku. Mieli z nim trochę dobrych wspomnień, póki ktoś nie wylał na niego piwa. Szatyn nie pamiętał, kto to był, ale pamiętał, że obaj byli zawiedzeni. Nie mieli jednak pieniędzy oraz czasu, aby zbudować urządzenie od nowa.
I tak dzięki paczce przypomniał sobie, że Liam zaprosił większość zespołu oraz kilku dyrektorów, z którymi znam się dłużej i prywatnie - w tym Harry'ego. I oczywiście swoich przyjaciół oraz rodzinę spoza pracy, na co sam się ucieszył, ponieważ zawsze miał dobry kontakt z rodziną przyjaciela. Wiedział też, że były to ważne urodziny dla przyjaciela, ponieważ miał przyjść razem z Sophie - pierwszy raz oficjalnie jako para.
Louis nie widział Twista od piątkowego pocałunku - nie było go w firmowej restauracji, ani nie przychodził na jego dział, ale nie miał też powodu, aby to robić. Sam nie wiedział, czy młodszy go unikał, czy po prostu był zajęty pracą. Miał nadzieję, że chodziło o to drugie.

Impreza odbywała się w małym barze, który wynajął Liam na tę okazję. Znajdował się w centrum Londynu, więc droga nie zajęła Louisowi zbyt dużo czasu. Od jutra w firmie zaczynała się przerwa świąteczna - tylko kilku pracowników z każdego działu miało zostać na czwartek oraz piątek. Szatyn wyznaczył do tego osoby, które nigdzie nie wyjeżdżały, pamiętając jednak, aby dać im wolne przy innej okazji. On sam miał zarezerwowany pociąg jutro wieczorem, aby spędzić z rodziną jak najwięcej czasu. I tak musiał wracać w poniedziałek, aby we wtorek znowu być w pracy. Mógł wziąć sobie wolne, ale prawie cztery dni z rodziną uważał za wystarczające, oni też mieli swoje własne obowiązki.

Zaparkował pod barem, widząc, że część gości już tam była. Nie był spóźniony, ale dochodziła dziewiętnasta, więc pewnie przyjechał jako jeden z ostatnich. Musiał wrócić po pracy do domu i zmyć z siebie zapach biura, a to trochę zajęło. Dodatkowo w końcu zadzwonił do niego prawnik, informując go, że rozprawa będzie mogła odbyć się wcześniej, jeśli tylko dostaną pisemna zgodę od prawnika Agnes. To był miły, świąteczny prezent.

Wszedł do środka, niosąc w dłoniach pudełko. Bar był w klimacie lat osiemdziesiątych - był tutaj drewniany bar, dużo kanap do siedzenia w różnych odcieniach brązu oraz czerni, a na ścianach były przyklejone gazety z ważnymi wydarzeniami z tamtego czasu. Z głośników leciała muzyka, ale Louis nie znał wykonawców. Nigdy nie interesował się za bardzo muzyką.

- Louis! - zawołał Liam, kiedy go zobaczył. Przedarł się przez mały tłum ludzi, którzy złożyli mu już życzenia i podszedł do przyjaciela, gdy ten nie wiedział, gdzie położyć prezent.

- Hej, Liam. Wszystkiego najlepszego! - odpowiedział, uśmiechając się. Mężczyzna był ubrany w flanelową koszulę oraz dżinsy, więc Tomlinson nie wybrał źle swoich ubrań. Stał przed szafą około dziesięć minut, zanim zdecydował się na czarny podkoszulek w serek, dżinsy oraz zapinany sweter. Nie wyobrażał sobie, aby Liam chciał go w garniturze. - Gdzie mam odłożyć? - spytał, pokazując na pudełko.

Dwie tajemnice.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz