Rozdział V

658 52 12
                                    

Nim wzeszło słońce, czekałam już w umówionym miejscu. Miałam na sobie swój czarny, skórzany strój i ukrytą pod długim płaszczem broń oraz maskę. Wybierałam się w podróż z dwoma, praktycznie obcymi mężczyznami, więc musiałam spodziewać się wszystkiego. Intuicja podpowiadała mi, że nie powinnam im ufać i pakować się z nimi w współpracę, ale gonił mnie czas, więc w zasadzie – znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Prawdę mówiąc, byłam jak tonący, który chwytał się brzytwy. Wszystkie zarobione pieniądze wzięłam ze sobą, ale nie była to nawet połowa kwoty, której potrzebowałam. Oprócz złota, spakowałam coś do jedzenia i jakieś ubrania na przebranie. Wszystko to zmieściło się w niedużej torbie, którą trzymałam na ramieniu.

Stałam przy drzwiach hotelu, obserwując, jak na ulicy powoli robił się ruch. Był środek tygodnia i każdy spieszył się do pracy. Nagle zauważyłam w oddali zaprzęgnięty w cztery konie czarny powóz ze złotymi zdobieniami. Takimi powozami jeździli wyłącznie bogaci lordowie, a nawet sam król Felirei. Ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się tuż przede mną. Splotłam ręce na piersi, gdy niespodziewanie Alexander zeskoczył z kozła. Cóż, nie powinnam być zaskoczona. W końcu Kastiel płacił mi ogromne pieniądze za błahe zlecenia, więc równie dobrze stać go było na powóz godny samego króla.

Alexander otworzył drzwiczki i ukłonił się teatralnie. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. W świetle dnia mogłam lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Gdyby nie podkrążone oczy, ostre kości policzkowe i gruba warstwa żelu we włosach, byłby całkiem przystojny.

– Toż to będzie genialna podróż! – Cóż... przystojny, póki się nie odezwie.

– Jaki macie plan? – spytałam nieufnie.

– Rose, zapraszam. – Z wnętrza dobiegł mnie niski głos Kastiela.

Alexander zachęcił mnie gestem głowy, abym wykonała jego polecenie. Czułam wewnętrzny niepokój, ale zaciekle zagłuszałam go myślą, że potrzebowałam ich pomocy. W środku powozu było dosyć ciemno. Okienka obu drzwiczek przysłaniała czerwona falbanka. Usiadłam naprzeciwko Kastiela. Wzdrygnęłam się, gdy nasze kolana się dotknęły. Musiał to zauważyć, bo zmienił nieco pozycję. Mimo to, wciąż był blisko, co strasznie mnie peszyło, a niewielkie wnętrze powozu nie pomagało. Miałam tak spędzić najbliższe dni. Bogowie, miejcie mnie w opiece.

– Zapytam raz jeszcze. Jaki macie plan?

– A miałem mieć jakiś plan? – Prawy kącik ust uniósł nieznacznie, zupełnie jakbym go bawiła.

– Żartujesz sobie ze mnie? Jedziemy do Illakutii, do pałacu cesarzowej chronionego przez setki wyszkolonych żołnierzy. A ty mi mówisz, że nie masz planu?! – Wyrzuciłam ręce w powietrze. Powoli docierało do mnie jak wielką głupotą było mu zaufać.

– Rose, kiedy mówię, że go wyciągnę, to znaczy, że go wyciągnę – zapewnił mnie spokojnie. – A to, w jaki sposób to zrobię, nie powinno być twoim zmartwieniem.

– A jak szef obiecuje, to zawsze dotrzymuje słowa! – krzyknął Alexander na tyle głośno, abym usłyszała, po czym uderzył mocno lejcami.

Konie ruszyły gwałtownie, a ja, poddając się prawom fizyki, runęłam przed siebie, wprost na Kastiela. Poczułam, jak jego silne ramiona obejmują mnie, a nasze nosy niemal ściskają się od wzajemnej bliskości. Do moich nozdrzy dotarła delikatna woń cytrusów. Błyskawicznie oblał mnie gorący rumieniec. Czułam, jak serce przyspiesza mi w piersi, a ciało drży pod jego dotykiem. Kiedy zrozumiałam, że z każdą kolejną sekundą robi się coraz bardziej niezręczne, odskoczyłam od niego jak poparzona, niezdarnie siadając na swoje miejsce. W myślach zaklinałam siebie za to, jak na mnie działał...

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM I | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz