Rozdział IX

559 49 14
                                    

Gdzieś na morzu, 1441 r.

Weszłyśmy na okręt jako ostatnie. Nim zdążyłyśmy się dobrze rozejrzeć, zaczął wypływać na głębokie morze. Wszystko wydawało się znajome, bowiem to właśnie na ten statek zakradłam się w poszukiwaniu złodzieja towarów z Askarionu. Moją uwagę przykuł zapach. Zapamiętałam, że unosił się tu tak okropny fetor fekaliów i zepsutych ryb, że na samą myśl miałam odruch wymiotny. Tymczasem teraz było inaczej. Co prawda, nie pachniało fiołkami czy jaśminem, ale zapach nie doprowadzał już do konwulsji żołądkowych. Przynajmniej nie mnie, bo gdy spojrzałam na skrzywioną Katharinę, mimowolnie się uśmiechnęłam.

– Bogowie, co to za smród?

Czuły węch pomagał jej w tworzeniu ziołowych mikstur. Kolejna cecha, utwierdzająca w przekonaniu, że była do tej pracy stworzona.

– Ryby, kochana – odezwał się Alexander, wyłaniając się jakby znikąd. – Będziesz je jadła przez najbliższe dwa tygodnie. Czyż to nie wspaniałe? – spytał szczerząc do niej zaskakująco białe zęby.

– W chwilach takich jak ta, żałuję tylko jednej rzeczy.

– Jakiej, ptaszyno? – Szarmancki uśmiech wymalował się na jego wychudzonej twarzy.

– Że uczyłam się zielarstwa, zamiast magii podpalenia – warknęła, po czym minęła go, traktując go jak powietrze.

Oboje odprowadziliśmy ją wzrokiem, gdy nagle Alexander wypalił:

– Szaleje za mną.

Spojrzałam na niego w osłupieniu, na co ten poruszył energicznie brwiami, nie przestając się uśmiechać. Chciałam wyprowadzić go z błędu, żeby przypadkiem nie zrobił czegoś, czego Katharina z pewnością by sobie nie życzyła. Już otwierałam usta, gdy usłyszałam głos Nilvena:

– Nie ma sensu – pokręcił głową. Miał ręce splecione na piersi, a pojedyncze kosmyki włosów delikatnie unosiły się na lodowatym, przybrzeżnym wietrze. – Już próbowałem.

Alexander nawet nas nie słuchał. Odszedł, wypatrując czegoś w oddali. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, bo w końcu mogłam porozmawiać z nim sam na sam.

– Całą podróż czarował ją głupimi słówkami, przekonany, że ona chce tego słuchać. Mam nadzieję, że Kastiel nie jest taki sam... – ściszył głos.

Uśmiechnęłam się i powoli zbliżyłam do Nilvena, obejmując go w pasie. Jedną dłonią oparł się o reling statku, a drugą, czule ujął mój podbródek. Chłodny wiatr czesał jego dłuższe, czarne jak atrament włosy.

– Bez obaw. Rozmawialiśmy tylko o książkach. – Machnęłam dłonią, a on zmarszczył brwi ze zdziwienia.

– Nie chce mi się wierzyć, że jakiś facet ma czas na takie bzdury. – Zaśmiał się, ale puściłam jego kąśliwą uwagę mimo uszu.

– Gdzie śpimy? – zapytałam, chcąc zmienić temat.

– We wspólnej kajucie.

– To chyba dobrze? – Nie wydawał się być zadowolony z tego powodu.

– Dobrze, o ile jesteś chętna, aby Katharina nam się przyglądała, albo nawet dołączyła... – Szturchnęłam go łokciem, żeby się opamiętał.

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM I | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz