Rozdział VIII

628 49 7
                                    

Kastiel ukradkiem podał mi niebieską chusteczkę.

– Postaraj się grać niewzruszoną – szepnął, delikatnie pochylając się w moją stronę, aby nikt inny oprócz mnie go nie usłyszał.

Przetarłam pospiesznie twarz i zacisnęłam mocno zęby. Żołnierze cesarzowej zbliżyli się w naszą stronę dość wolno z uwagi na kajdany wokół nóg Nilvena. Ani na chwilę nie spuszczał ze mnie spojrzenia, jakby oprócz mnie nic go nie interesowało. Był tak brudny, że ledwie dostrzegałam jego kolor skóry. Skołtuniałe włosy sięgały mu łopatek, a broda wywijała się we wszystkie strony. Mimo to doskonale widziałam jego zielone tęczówki. One w jego wyglądzie w ogóle się nie zmieniły.

– Rozkujcie go – rozkazała cesarzowa, na co jeden z mężczyzn natychmiast wykonał polecenie.

Z całych sił powstrzymywałam się, by nie rzucić się w jego objęcia. Stałam jak słup soli i wpatrywałam się w niego, nie mogąc uwierzyć, że Kastiel naprawdę dotrzymał słowa. Dokonał tego z taką łatwością, że miałam nieodparte wrażenie, iż śniłam, a lada chwila wszystko zniknie, gdy tylko się przebudzę. Niektórzy naprawdę rodzili się skąpani mlekiem.

– Tak, jak powiedziałam. Jeśli jego noga jeszcze raz postanie na ziemiach królestwa Illakutii, zostanie natychmiast stracony.

Spojrzałam na Kastiela. Miał ściągnięte brwi i wyglądał, jakby się czemuś wsłuchiwał. Odwrócił się w stronę cesarzowej, a na jego twarzy w oka mgnieniu pojawił się perlisty uśmiech.

– Dziękuję ci, piękna Shinyu. Każę przesłać do ciebie prezenty jako dowód mojej wdzięczności. Będziemy się zbierać. – Ujął mnie w talii, przysuwając do siebie, po czym zaczął się powoli wycofywać.

– Ależ jak to? Nie zostaniesz na kilka nocy? Zawsze zostawałeś. – Westchnęła ze smutkiem w głosie.

– Wybacz, czas mnie goni. Mam obowiązki, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy.

Spojrzałam na Nilvena, który ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się na obejmującą mnie dłoń. Chciałam się odsunąć, ale Kastiel nawet nie drgnął. Pogrążony rozmową z cesarzową, wydawał się nie zwracać na mnie uwagi.

– Zostań chociaż do kolacji, nalegam.

– Następnym razem – odparł, po czym szepnął mi do ucha: – wychodzimy, już.

Jego dłoń w końcu puściła moją talię, a ja nie odrywałam oczu od Nilvena, który przeskakiwał wzrokiem to na mnie, to na Kastiela. Podeszłam do niego i z uśmiechem pełnym ulgi, szepnęłam:

– Chodźmy.

Gdy wrota sali tronowej zamknęły się za nami, rozległ się kobiecy wrzask.

– Co jest? – spytałam, rozglądając się dookoła.

– Później ci powiem. Nie stójcie tak! – Ruszył pośpiesznym krokiem w stronę wyjścia.

Chwyciłam dłoń ukochanego. Nie skrzywiłam się, gdy poczułam warstwę brudu na skórze. Śmierdział własnymi fekaliami, jakby cel nie wyposażono nawet w cholerne wiadro na odchody. Mimo to jego oczy lśniły, jakby nie dowierzał, że działo się to naprawdę. Ja też nie wierzyłam.

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM I | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz