Obudził mnie telefon leżący na szafce. Jaki normalny człowiek dzwoni do innych w nocy. Nie zobaczyłam nawet kto dzwoni tylko odebrałam.
-Halo?
-Mała dziewczynko mam dobrą wiadomość- Usłyszałam głos mojego wrednego brata i od razu się obudziłam.
-Dylan jest...-szybko zerknęłam na godzinę na telefonie- druga w nocy.
-Dziewczynko Will może chodzić- wypalił.
-Zaraz tam będę- oznajmiłam.
Łzy szczęścia zaczęły płynąć po moich policzkach. Dokładnie tak jak wtedy gdy Will się wybudził.
Adriena wybudził mój śmiech przez łzy.
-Kochanie co się stało?- zapytał zaspanym głosem.
-Will zaczął chodzić- wydukałam.
-To wspaniała wiadomość.
Zakryłam twarz ręką żeby stłumić szloch. Adriena widocznie zdziwiło moje zachowanie. Szybko objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie.
-Co się dzieje? Przecież to dobra wiadomość.
-Po prostu się cieszę. Tak bardzo się cieszę. Będzie mógł znowu chodzić.
Adrien przyniósł mi dres na żebym mogła się przebrać, a sam znikną w garderobie. Po 20 minutach już siedzieliśmy w aucie i wyjeżdżaliśmy z parkingu podziemnego.
Z miasta mieliśmy bliżej do szpitala niż z naszej willi, która znajduje się dosłownie w lesie. Szybko dojechaliśmy na miejsce.
Gdy tylko zajechaliśmy na parking przed szpitalem, wyskoczyłam z auta jak by mnie cos goniło. Adrien nawet dobrze zaparkować nie zdążył tylko rzucił si biegiem za swoją jakże lekkomyślną żoną.
Od razu po wejściu do szpitala skierowałam się do dotychczasowej sali Willa. Od razu po przekroczeniu progu odnalazłam mojego ulubionego brata wzrokiem i rzuciłam się mu na szyję.
-Malutka!- Will był tak samo szczęśliwy jak ja.
Dopiero teraz zauważyłam że reszta braci też znajduję się w sali. Adrien wbiegł do sali chwilę później. Kompletnie zapomniałam że zamknęłam mu drzwi windy tuż przed nosem. Uśmiechnęłam się trochę niezręcznie, bo lekko spiorunował mnie wzrokiem.
-Will tak się cieszę- mój głos stłumiło trochę to że mówiłam prosto w jego koszulkę.
-Ja też się bardzo cieszę- wymruczał w moje włosy.
Po chwili oderwałam się od niego i podeszłam do Adriena. Dyskretnie zezowałam na Dylana. Przyjechał bez Martiny. Czyli pewnie nie chciał wyciągać jej z łóżka. Bo przypominam jest środek nocy.
Siedzieliśmy tak jak kiedyś i rozmawialiśmy. Jak by wcale nie minęło z 8 lat. Adrien siedział i słuchał naszych opowieści i śmiesznych historii. Takich jak na przykład ta kiedy Shane jako dziecko zjadł świeczkę, albo ta kiedy upiliśmy się dzień przed moja 18 w gabinecie Vincenta.
Wspominaliśmy stare czasy i nawet nie spostrzegliśmy się kiedy minęły 2 godziny. Postanowiliśmy zamówić jakieś jedzenie. Kiedy zostaliśmy poinformowani że kurier już czeka pod szpitalem ruszyliśmy wraz z Dylanem do windy.
-Jak się czuje Martina?- zapytałam.
-W miarę dobrze. Tylko strasznie irytują ja ciągłe mdłości- Dylan lekko się uśmiechną- A jak ty się czujesz małą dziewczynko?
-Dobrze. Kiedy zamierzacie powiedzieć chłopakom?- nie chciałam zbyt długo ukrywać przed resztą naszego rodzeństwa tego że Dylan zostanie ojcem, ale też nie chcę mówić im o tym bez jego wiedzy. To decyzja jego i Martiny o tym czy komukolwiek powiedzą. Ja czuje się bardzo wyróżniona z tego powodu że ze mną postanowili się podzielić.
-Już wynajęliśmy z Martiną stolik w restauracji żeby ich wszystkich poinformować. Zaprosimy ciebie i Adriena, Shane'a i Tony'ego z jego nową dziewczyną, Willa z Harrisonem, Vincenta z Anją, wujka Montiego z Mayą- wymieniał.
-Czyli taki mały zlot rodzinny?-uśmiechnęłam się i właśnie uświadomiłam sobie jedna rzecz, którą powiedział Dylan- TONY MA DZIEWCZYNĘ!?
-Ciszej siedź mała dziewczynko- skarcił mnie- Chwile przed tym jak przyszłaś z Adrienem nam o tym mówił.
-Jezu. Ja nie jestem sobie w stanie wyobrazić go w żadnym związku- zaczęłam myśleć na głos, bo byłam w zbyt dużym szoku- Przecież ta dziewczyna dostanie z nim świra. Mu co chwilę zmienia się humor. Gorzej niż u baby z okresem.
-W tym muszę ci przyznać racje. Ta dziewczyna chyba nie wytrzyma z tymi jego humorkami- zaśmiał się Dylan.
Ciekawe jaka ona jest. Ale naprawdę jeśli chcę wytrzymać z Tony'm musi mieć nerwy ze stali. Życzę im jak najlepiej. To bardzo dobrze że następny mój brat się ustatkował.
Zjechaliśmy po jedzenie i przez całą drogę z powrotem śmialiśmy się z różnych rzeczy. Dylan się zmienił. Wydoroślał. Stał się bardziej poważny i zaczął się zachowywać trochę jak realista. Kocham go i tak w każdym wydaniu.
-Co wy tacy weseli?- zapytał Shane. Weszliśmy do sali, a ja pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu to wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Czekaj chwilę- próbował się nie roześmiać znów, ale to było silniejsze ode mnie. Dylan właśnie mi opowiadał jak to dokładnie było z tym że rzucił w Tony'ego tą cegłą.
Okazało się że na ogrodzie mieli budować wielką altanę, która stoi tam do dzisiaj. Wymyślili z bliźniakami że się przejdą nad plac budowy. On dobiegł tam najszybciej i wpadł na pomysł że po rzucają sobie jedną z cegieł. Chciał rzucić jedną Tony'emu do rąk, ale poleciała za wysoko i w skutek tego Tony dostał w głowę.
Na początku byłam przerażona, ale gdy Dylan chwilę później zaczął się śmiać ja także wybuchłam śmiechem.
Ja i Dylan nie mogliśmy się uspokoić. Adrien podszedł do mnie i przyciągną do siebie. Zaczęłam sią uspokajać kiedy nagle poczułam skurcz w podbrzuszu. Skrzywiłam się i zaczęłam zsuwać na podłogę.
Adrien nie pozwolił mi opaść na ziemię, tylko szybko złapał mnie w pasie wziął mnie na ręce.
-Szybko zawołajcie lekarza- zawołał.
Tony i Dylan zerwali się ze swoich miejsc i pognali po lekarza. Do sali wleciało dużo osób. Zaczęłam odlatywać. Ktoś cos do mnie mówił, ale ja już byłam gdzie indziej.
Poczułam tylko jak moje ciało coś uderza i nagły ból brzucha i głowy.
Zostaje tylko czerń.
Tylko czerń.
Czerń.
C z e r ń
YOU ARE READING
Rodzina Monet "Co by się stało gdyby"
Teen FictionHailie Monet-Santan jest tuż tuż po ślubie z Adrienem Santanem lecz pewna rzecz wywraca ich życie do góry nogami. Dalsze losy bohaterów Rodziny monet "Diament" (moja wersja zdarzeń)