6

1 0 0
                                    


Nie wiem ile czasu siedziałam skulona na kanapie w pokoju. Usłyszałam pukanie do drzwi. Najpierw spokojne, a później bardziej agresywne.

-Już idę!- krzyknęłam. Za drzwiami stał Adam z wymalowanym przerażeniem na twarzy. Ubrany był w dopasowane jeansy i białą koszulkę, która dokładnie podkreślała jego mięśnie.

-Wszystko w porządku?- zapytał ledwo łapiąc oddech - czemu nie odbierasz i nie odpisujesz?- stał cały czas w holu czekając na to, aż pozwolę mu wejść.

-Coś się stało?- zapytałam zerkając na zegarek. 19:30- już tak późno?- nie dałam mu odpowiedzieć- przepraszam, wejdź. Zaraz się przebiorę i będę gotowa. Poczekasz? Miało być wygodnie tak?

-Poczekaj- chwycił moje dłonie- czy wszystko w porządku? Chcesz zostać sama? Zmieniłaś zdanie?- Adam był wyraźnie zdenerwowany.

-Wszystko w porządku- spojrzałam mu w oczy- jak wyszedłeś zadzwoniłam do mamy, później zadzwoniła teściowa i byłam u... Roberta. A teraz się zamyśliłam i temu nie czekałam na dole. Przepraszam

-Grzeczny był?

-Kto, Robert? Bardzo grzeczny i bardzo smutny. A ja nie chcę być smutna. Usiądź proszę, zaraz wrócę.

-Nie mogę- trzymał dalej moje dłonie

-Ro...- w tym momencie przysunął się do mnie, tak, że nasze ciała się stykały. Przycisnął swoje usta do moich. Byłam zaskoczona, ale bardzo tego pragnęłam. Pocałunek był długi i namiętny, aż ugięły się pode mną nogi. Czułam jak się uśmiecha. Położył ręce na mojej talii i mocniej przyciągnął do siebie. Objęłam jego szyje. Odchylił głowę i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się jak nastolatka.

-Czy możesz już stać?- Uśmiechnął się zagryzając wargę

-Mogę!- klepnęłam go w tors- idę się przebrać, chyba, że randka odwołana?

-Idź się przebierz, teraz mogę poczekać.

Zamknęłam drzwi do sypialni. Stwierdziłam, że ubiorę się jak Adam. Założyłam skinny jeansy i biały top na ramiączka. Do tego białe trampki. Włosy swobodnie spływały mi na plecy, jednak do kieszeni włożyłam gumkę do włosów na wszelki wypadek. Wyszłam, do małej torebki spakowałam telefon i portfel. Przeszliśmy do lobby do głównego wyjścia. Przez cały czas Adam trzymał swoją rękę na moich plecach. Przed hotelem nie widziałam zaparkowanego samochodu.

- To gdzie idziemy?

-Idziemy? Jedziemy- wskazał głową na stojący motor.

-Tym?

-Boisz się? Jeżdżę bezpiecznie- stwierdził podchodząc do motoru, podał mi kurtkę skórzaną, sam również taką nałożył- załóż jeszcze kask, takie przepisy- uśmiechnął się. Usiadł pierwszy, postawił dobrze motor. Usiadłam za nim, wyprostowałam się, a rękoma złapałam się za miejsce do trzymania z tyłu motoru.

-Gotowa?- usłyszałam zduszone pytanie.

-Tak!- odpowiedziałam.

W tym momencie Adam ruszył dość szybki i równie szybko zahamował. Tak, że puściłam miejsce w którym się trzymałam i całym ciężarem "przytuliłam się" do kierowcy. Wedy Adam wziął moje ręce i splótł je na swoim brzuchu.

-Ja teraz też- usłyszałam zadowolenie w jego głosie. Ruszyliśmy przed siebie, a ja kompletnie nie wiedziałam dokąd. Jechaliśmy drogą prowadzącą wzdłuż brzegu morza. Słońce świeciło na nas ciepłymi promieniami. Czułam się jak w bajce. Albo jak w jakiś romansidle, które czytałam na poprawę humoru. Tak to był romans. A nasze przyciąganie rodem z sagi Zmierzch. Tylko tu raczej nie będzie: "żyli długo i szczęśliwe", a bardziej "żyli krótko i przelotnie". W tym momencie tego chciałam. Chciałam, żeby ktoś o mnie zabiegał, starał się, pokazywał jak świat jest piękny. Bez zmartwień. Z jednej strony myślałam jak doszło do tego, że przyleciałam tu z mężem, a teraz jadę motorem z praktycznie obcym mężczyzną. Robert jutro wraca do domu, a ja mam zamiar zostać tu do końca urlopu i cieszyć się chwilą. Szalone. Szalone i całkowicie do mnie niepodobne. Z Robertem poznaliśmy się na studiach. Dobrze nam było, spędzaliśmy razem dużo czasu i tak zostało. Zadomowiliśmy się w swojej obecności. Nie było w tym nic nieoczywistego. Utarty schemat.

Piękne WakacjeWhere stories live. Discover now