Kiedy otworzyłam oczy zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Pomyślałam, że pewnie chwilę byłam nieprzytomna, a oni zrobili takie zamieszanie. Musieli zdążyć mnie tu przywieźć. To nie była aż tak krótka chwila. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam wystraszoną mamę. A za oknem wstające słońce.
-Trochę pospałam?- zapytałam zachrypniętym głosem.
-Jak się czujesz?- mama poderwała się na równe nogi i podeszła do mnie.
-W porządku, co się stało?
-Straciłaś przytomność i wezwaliśmy karetkę. Zrobili Ci podstawowe badania i tu przewieźli. Teraz czekamy na wyniki. Boli Cię coś?- dopytywała się z troską.
-Nie więcej niż zwykle- uśmiechnęłam się.- Nie martw się przecież nic mi nie jest. Możesz jechać do domu. Odpocznij.
-Zostanę.
-Masz może mój telefon?- miałam zadzwonić do Adama wieczorem, a jest już rano. Powinnam coś do niego napisać.
-A tak. Dzwonił kilka razy- powiedziała podając mi telefon- poczekam na korytarzu.- zostawiła mnie samą w sali. Piętnaście nieodebranych połączeń i drugie tyle wiadomości. Ale ostatnia o dwudziestej drugiej. A jest teraz szósta rano. Szybko zadzwoniłam nie czytając wiadomości. Nie wiem czy wybrzmiał nawet jeden sygnał a Adam odebrał telefon.
-Cześć, jak się czujesz?- w jego głosie słychać było niepokój.
-W porządku, przepraszam..- chciałam się wytłumaczyć, ale mi przerwał.
-Mogę?
-Co możesz?- zapytałam zdezorientowana.
-Wejść.- w tym momencie drzwi się uchyliły i stał w nich Adam czekając na pozwolenie.
-Jak Ty, skąd, kiedy?- wydobyły się ze mnie pytania.
-Mogę?- Adam cały czas czekał w drzwiach z telefonem przy uchu. A moje zdziwienie zamieniło się w szczerą radość. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podniosłam się szybko.
-Nie pytaj tylko wchodź. Jak się tu znalazłeś?- otworzyłam ramiona i czekałam na niego. Podszedł i mocno mnie przytulił. Po chwili nasze usta się spotkały. Po pocałunku położył czoło na moim, twarz ujął w dłonie i wyszeptał.
-Nic Ci nie jest królewno?
-Nie wiem- powiedziałam prawdę.- Tak naprawdę dopiero się obudziłam.
-I zadzwoniłaś do mnie?
-Obiecałam- pocałował mnie i usiadł obok.- To powiedz jakim cudem się tu tak szybko znalazłeś.
-To w ogóle nie było szybko. Było bardzo wolno. Zwłaszcza, że nie dawałaś znaku życia. Monika powiedziała, że jesteś w szpitalu i nie wiadomo co Ci jest.- patrzyłam na niego badając zmartwiony wyraz twarzy- samoloty, helikoptery znacznie ułatwiają pokonywanie takich tras przecież.
-Myślałam, że na lot trzeba mieć bilet.
-Czasami wystarczy mieć samolot- uśmiechnął się
-O ja nierozumna- zakryłam twarz dłońmi- chyba nie myślę takimi kategoriami- zaczęłam się śmiać. Jak się uspokoiłam dodałam- Nie musiałeś, wiesz- spojrzałam na niego.
-Wiem- patrzył mi głęboko w oczy- ale chciałem Kochanie.
W tej chwili do pokoju weszła mama. Lekko zdezorientowana podeszła do łóżka. Adam wstał i się przedstawił. Kiedy mama wyciągnęła dłoń Adam ją ucałował. Obawiałam się tego spotkania od kiedy zostawiłam Roberta. Z jednej strony wiem, że rodzina zawsze staje za mną murem, a z drugiej nigdy nie było TAKIEJ sytuacji. Jedno i drugie zachowywało się naturalnie. Rzeczywiście atmosfera szybko wróciła do normy. Rozmawialiśmy sobie spokojnie, a Adam cały czas trzymał mnie za rękę. A jeśli nie mógł to wtedy kładł swoją rękę na mojej nodze. Fakt, że cały czas musiał mieć mnie w zasięgu swojego dotyku. Było mi przyjemnie. Mimo tej całej otoczki szpitala. Mama zapewniła nas,że jak tylko przyjdzie lekarz i powie cokolwiek o przyczynach mojego zasłabnięcia to pojedzie do domu. Chyba, że zdecydują się mnie wypisać. To wszyscy pojedziemy. Lekarz przyszedł dopiero koło godziny trzynastej. Mama siedziała czytając gazetę. Nie chciała nam przeszkadzać. A ja z Adamem znowu nie mogliśmy nacieszyć się swoją obecnością. Kiedy wszedł lekarz Adam nachylił się nade mną i powiedział, że lepiej będzie jak on wyjdzie. Pocałował mnie w czoło i poszedł na korytarz. Lekarz powiedział, że będą potrzebne dodatkowe badania. A z wyników pobranej krwi podejrzewają chorobę trzewną. W zawiązku z tym, że jestem w szpitalu chcą potwierdzić diagnozę robiąc biopsję błony śluzowej jelita cienkiego. Mogą ją wykonać dopiero we wtorek. Do tego czasu muszę zostać w szpitalu.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytała mama jak tylko lekarz wyszedł.
-Nie, dziękuję. Jedź odpocznij. I poczytaj co to jest- uśmiechnęłam się.- wiedziałam, że teraz musi sprawdzić, co to za choroba i o co z nią chodzi. Biopsja jednoznacznie kojarzy się z rakiem. Kiedy mama się ze mną żegnała do pokoju zapukał Adam.
-Mogę?- zapytał zaglądając przez drzwi.
-Wchodź, ja już jadę. Dzwoń jakbyście czegoś potrzebowali.- Zanim mama opuściła pokój znowu ktoś zapukał do drzwi. Ale nie czekał na zaproszenie. A z impetem wszedł do środka.
-Nic Ci nie jest?
-Robert? Co Ty tu robisz?- wyprostowałam się, a Adam stanął bardzo blisko mnie. Robert rozejrzał się, a jego wzrok spoczął na Adamie.
-Monika powiedziała, że jesteś w szpitalu. Chcę wiedzieć czy wszystko w porządku- powiedział szybko oddychając głęboko.
-Tak. um. Nic mi nie jest. Muszą zrobić jakieś badania.- nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć.- dzięki za troskę.- chciałam, żeby Adam przestał być taki spięty.- jak widzisz nie jestem sama, ma się kto mną zająć.- z jednej strony czułam satysfakcję Adama, z drugiej wiedziałam, że Roberta na pewno to zabolało.
-Widzę- powiedział przez zęby.- W takim razie nie będę przeszkadzał. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń.- odwrócił się i zniknął za drzwiami. Adam przez chwilę się w nie wpatrywał tak jakby musiał się upewnić, że Robert nie wróci.
-Poszedł. Spokojnie- spojrzałam na Adama- możesz usiąść, naprawdę.
-Nie lubię go, mówiąc ładnie, i chyba nigdy nie polubię. Za to jak Cię traktował.
-um wiesz trochę się na to godziłam.
-To jego wina, nie Twoja. O nim zdania nie zmienię.- wzięłam telefon do ręki.
-Przepraszam, muszę napisać do Moniki.
"O co chodzi z Robertem? Czemu mu powiedziałaś?"
Napisałam i czekałam na odpowiedź. Odłożyłam telefon
Adam siedział przy mnie do wieczora. Dopóki nie kazali mu wyjść. O końcu odwiedzin zakomunikowała pielęgniarka. Nawet nie wiedziałam, że czas tak szybko mija.
Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi. Było wcześnie, albo tak dobrze mi się spało. Spojrzałam na zegarek. Było bardzo wcześnie.
-Proszę- powiedziałam zachrypniętym głosem. Spodziewałam się pielęgniarki, albo kogoś z obsługi szpitala. W drzwiach stanął Adam. Szybko poprawiłam się na łóżku.
-Co Ty tu robisz?- powiedziałam zdziwiona.- tak wcześnie, stało się coś? Nie stój tam tylko wchodź.- szeptałam.
-Przepraszam, że Cię obudziłem- podszedł i pocałował mnie czule.- Musiałem Cię zobaczyć.
-Adam nie strasz mnie- przyglądałam mu się badawczo kiedy usiadł obok.
-Nic złego się nie stało, tylko muszę wracać do Hiszpanii.- jego twarz wyglądała na zatroskaną.- załatwię wszystko jak najszybciej i może uda mi się jeszcze dzisiaj wrócić.
-Nie musisz wracać, przecież sobie poradzę. Jestem dużą dziewczynką i mam tu rodziców. Jakbym tutaj nie trafiła to byśmy tak szybko się nie zobaczyli.
-Może tydzień bym wytrzymał.- powiedział szeptem. Uśmiechnęłam się. Czuje, że też bym długo nie wytrzymała.
-To leć już. Daj znać jak będziesz na miejscu i naprawdę nie wracaj tu na łeb na szyję.
Uniósł się lekko i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie czule i bardzo intensywnie. Czułam jakby mi się oddawał.
-Kocham Cię- szepnął mi do ucha i wyszedł z sali. A ja siedziałam na łóżku odtwarzając jego słowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/366391783-288-k563ac2.jpg)
YOU ARE READING
Piękne Wakacje
RomanceMagda wraz z mężem przebywa na wakacjach. Mąż nie spędza z nią czasu, jest zainteresowany zupełnie czymś innym.