17

1 0 0
                                    


Umówiłam się z rodzicami, że zabiorą mnie z dworca w Olsztynie. Wychodząc z samolotu nawet się nie rozglądałam w poszukiwaniu znajomych twarzy. Cały czas ze słuchawkami na uszach, zatopiona w przepięknym, romantycznym soundtracku szłam w stronę wyjścia. Zaczęłam wybierać numer, żeby zamówić taksówkę. W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam ogromy bukiet, a za nim Roberta. "What the.." zabrzmiało mi w głowie.

-Co Ty tu robisz?- zapytałam zdejmując słuchawki.

-Przyjechałem po Ciebie. Nie chcę, żebyś tłukła się pociągiem.- odpowiedział, jakby to wszystko było oczywiste.

-Ale poczekaj, czy my się nie rozstaliśmy?- zapytałam zdezorientowana.

-Tak. Nie chcesz być dłużej moją żoną. Ale to nie znaczy, że nie mogę zrobić czegoś dla Ciebie.- powiedział pełen spokoju.

-Tylko to... trochę wariactwo.

-Dalej zależy mi na Tobie. I chcę Ci to pokazać. Co z tym zrobisz to zależy od Ciebie. Pozwól mi Cię odwieźć do domu.

-Do domu?- zapytałam, chcąc usłyszeć gdzie ma zamiar mnie zabrać.

-Wiem, że nie masz zamiaru wracać do naszego domu. Pewnie zawieźć Cię do rodziców. Zresztą większość Twoich rzeczy zabrała Monika.

Nie chciałam wdawać się w zbędne dyskusje. I tak musi wracać do Mrągowa. Przystałam na jego propozycje. Seryjnym mordercą nie jest. Znam go tyle lat. Co może mi się stać. Trochę dziwne, po tym co zafundowałam nam w Hiszpanii. Ale co mi tam. Robert wręczył mi kwiaty, później zabrał ode mnie bagaż. Nawet otworzył mi drzwi do samochodu, co ostatnio rzadko mu się zdarzało. Kiedy ruszyliśmy napisałam wiadomość do

Adama:

"Przepiękne prezenty <3 dziękuję za umilenie mi podróży :*

Wjeżdżam już z Gdańska. Zadzwonię wieczorem"

Moniki:

"O co chodzi z Robertem? Wiesz coś?"

Mamy:

"Nie wyjeżdżajcie po mnie na dworzec.

Robert mnie odebrał"

Szybko dostałam odpowiedź od Adama.

"Cała przyjemność po mojej stronie Skarbie. Muszę czekać,

aż do wieczora żeby Cię usłyszeć?"

Czemu ja myślałam, że nie będę musiała mówić Adamowi o Robercie? Przecież to byłoby zbyt proste.

"Nie wracam pociągiem.

Robert mnie odebrał."

Zdążyłam tylko wysłać wiadomość, a telefon zaczął dzwonić. Nie mogłam odebrać. Nie chciałam rozmawiać z Adamem przy Robercie.

"Daj mi chwilę"

Poprosiłam Roberta, żeby się gdzieś zatrzymał. Stacja benzynowa, przystanek. Gdziekolwiek. Dopiero po kwadransie znalazł stację benzynową. Nie wiem czy robił to specjalnie czy nie. Grunt, że mogłam już zadzwonić.

-Co się tam wyprawia? Wracasz do niego?- odebrał po jednym sygnale.

-Uspokój się. Nie wracam. Nie prosiłam go, żeby po mnie przyjechał. Zrobił to. I tak by musiał wracać. Zabrałam się z nim. Tyle.

-Co on odpierdala.- dalej się nakręcał.

-Rozumiem, że jemu nie ufasz. Ale to może spróbuj mi zaufać? Po co się tak nakręcasz?

-Znam facetów. A nie chcę Cię stracić. Przepraszam- zreflektował się.

-Możemy porozmawiać wieczorem? Naprawdę nic mi nie będzie. Jestem Twoja- zapewniłam go.

-A ja Twój. Do usłyszenia. Rozłączyliśmy się.

Szybko zrobiłam zdjęcie pierścionkowi na placu. Wysłałam do Adama z dopiskiem "Twoja". Chciałam go zapewnić, o tym, że jadąc z Robertem nie chcę do niego wrócić. Wsiadłam do auta i powiedziałam, że możemy już jechać.

-Spowiedź przebiegła prawidłowo? - zapytał zirytowany Robert.

-No wiesz- przewróciłam oczami i odwróciłam głowę w kierunku okna- ruszaj prosze- dodałam. Na rozluźnienie atmosfery zaproponował, żebyśmy zatrzymali się coś zjeść.

Dalsza część podróży minęła nam spokojnie. W miarę spokojnie. Po kilku jego uwagach miałam ochotę wysiąść. Jednak potrafił załagodzić sytuację. Jak w większości przypadków w naszym małżeństwie.

Rodzice czekali na mnie z małą niespodzianką. No może nawet nie zbyt małą. Robert odprowadził mnie do drzwi. Nie chciałam go zapraszać do środka. Grzecznie mu podziękowałam i się pożegnałam. Weszłam do środka i od razu poczułam zapach jedzenia. Wszystko mieszało się w powietrzu.

-Cześć córeczko, jesteś głodna?- mama przytuliła mnie i czekała na odpowiedź.

-Głodna nie jestem, ale te zapachy nie dają za wygarnął.- uśmiechnęłam się.

-Krzysiek, wnieś walizki na górę, a Ty chodź do jadalni.- powiedziała mama i zaczęła podawać mi jedzenie. Ciężko mi było na żołądku, bo tym jedzeniu z Robertem, ale wszystko wyglądało tak smakowicie. Poszłam zrobić sobie herbatę i zabrałam się za jedzenie. Atmosfera przy stole była miła. Nikt mnie o nic nie wypytywał. Rozmawialiśmy jakby nic się nie wydarzyło. Ja opowiadałam im o wakacjach. Oni opowiadali co się u nich dzieje. Dzieci biegały i się bawiły. Coraz któreś ciągnęło mnie do zabawy. Zawsze miałam z nimi dobry kontakt. Zostawcie ciocię, jest zmęczona po podróży, innym razem się z wami pobawi. Za każdym razem rodzice studzili zapał maluchów. Z jednej strony chciałam z nimi zostać jak najdłużej. Było ciepło i przyjemnie. Z drugiej miałam dużą ochotę usłyszeć głos Adama. To przyciąganie, które było z nami w Hiszpanii dalej pozostało. Z resztą nie czułam się zbyt dobrze. Ból brzucha się wzmagał, coś mi się w nim przelewało, czułam, że rośnie jak balon. Postanowiłam chwile jeszcze posiedzieć i pójść odpocząć. Czułam, że zaczynam odpływać. Nie wiem do końca czy z bólu, czy ze zmęczenia.

-Przepraszam, ale pójdę się położyć. Cieszę się, że jesteście. - wstałam od stołu i poczułam jak lecę prosto na podłogę. Nic więcej nie widziałam. Tylko ciemność. Przez chwilę słyszałam jakieś krzyki, a później już cisza i ciemność.

Piękne WakacjeWhere stories live. Discover now