Rozdział 7 Przyjaciel nocy

375 21 0
                                    

Do Pani Estelli dziś przychodzi przyjaciółka, dlatego dostałam dzień wolny. Dawno się nie widziały, a ona specjalnie przyjechała do niej z Nowego Yorku i  zostanie na dwa dni. Przygotowałam panią kilka przekąsek, zaparzyłam kawę i zostawiłam je w samotności na wspólne plotkowanie. 
Jednak przed tym udało mi się zdobyć od podopiecznej numer do Luca i, prawdę mówiąc, nie było, to  wykonalnym zadaniem, ponieważ jego babcia chętnie mi go podała. Wystarczyło powiedzieć, że chciałabym się z nim spotkać, ale nie mogę się z nim skontaktować, gdyż wyszedł wcześnie rano w domu.
Napisałam mu SMS-a, odpisał dopiero po godzinie, zapytaniem, kto pisze, odpisałam mu, że Carmen i w wiadomości zwrotnej otrzymałam odpowiedź, że podjedzie, a kask dalej leży w przedpokoju, bo nie zdążył odnieść do pokoju. 
Nie planowałam nigdzie z nim jechać, chciałam jedynie szczerze porozmawiać, ale może wycieczka z dala od domu, będzie dobry pomysłem. Poszłam się przebrać. Zmieniłam krótkie spodenki na długie i założyłam skórzaną kurtkę oraz mały czarny plecak, do którego schowałam telefon, portfel oraz klucze od domu pani Estelli. Nie chciałam jej kłopotać i przerywać rozmów, więc tylko z daleka zakomunikowałam jej, że wychodzę i zamknę za sobą drzwi. Gdy Luca napisał mi, że już jest, zgarnęłam kask z szafki i dołączyłam do niego na dworze.

-Za dobrze się chyba dogadujesz z moją babcią - pokręcił głową na boki, po czym rozłożył podnóżki. -Wskakuj - zapięłam kask i wdrapałam się na miejsce pasażera. 

-Nie narzekam, twoja babcia jest bardzo miła - zaśmiałam się, pochylając się i opierając ręce o bak paliwa. -Ty nigdy byś mi sam z nieprzymuszonej woli nie dał numeru - skwitowałam z delikatnym wyrzutem w głosie.

-A no nie dał - zgodził się zemną. -Chciałam z tobą o czymś porozmawiać - odpalił silnik. 

-Niech zgadnę - ruszył powoli. -Wysunęłaś kolejną pokręconą teorię! - powiedział donośniejszym głosem, ponieważ przez ten kask prawie go nie słyszałam.

Nie odpowiedziałam, ponieważ nie chciałam go nakierowywać, o czym pragnę z nim porozmawiać, choć znając, jego wiedział już zapewne, jak tylko napisałam SMS-a. 
Pojechaliśmy do miejscowości Brookline w stanie Massachusetts w zespole miejskim Bostonu. Zajechaliśmy na Clinton Rd i zatrzymaliśmy się po drugiej stronie jednorodzinnego domku typu bliźniak z czerwonej cegły.

-Kiedyś tutaj mieszkałem - wyjaśnił, gasząc silnik. 

Z domu wyszła roześmiana para z dwójką nastoletnich dzieci. Luca naświetlił mi obecną sytuację. Mężczyzna w średnim wieku o siwiejących już włosach, to był jego ojciec Jerry, natomiast młodsza blond partnerka, to jego kochanka, z którą zamieszkał po jego wyjeździe do szkoły z internatem. Rozszedł się wtedy z jego matką, ponieważ dowiedział się, że kochanka zaszła w ciążę. Teraz bawi się w pseudo szczęśliwą rodzinkę, kosztem zmarnowania życia innym. Luca z mężczyzną nie utrzymują kontaktów, podobnie jak z własną matką, w porównaniu do reszty rodzeństwa. Spytałam oczywiście, dlaczego podjął taką decyzję, odpowiedział mi, że miał dość bierności matki przez całe życie oraz podejścia ojca do niego. Natomiast osiągnięcie pełnoletności, było jak zbawieniem, ponieważ już nie musiał pod nikogo podlegać. Stał się panem własnego losu, choć ten los nie zawsze był dla niego łaskawy. 

-Spacer? Mamy tu ładny park - zaproponował, spoglądając na mnie przez ramię. -Niech się dalej bawią w szczęśliwą rodzinkę - dodał z pogardą.

-Pewnie - odrzekłam z niewidocznym pod kaskiem uśmiechem.

Motocyklista zabrał mnie do Larz Anderson Park i rzeczywiście nie kłamał, mówiąc, że jest ładny. Ogromny park z bujną zieloną, malowniczym jeziorem, fontannami, znajduję się tutaj nawet boisko do baseballu, piłki nożnej, lodowisko na wzgórzu czynne zimową porą oraz schludne muzeum motoryzacji. Niesamowite, nie miałam pojęcia, że takie parki mamy w Massachusetts. 
Położyłam kask na kolanach, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek, czy nie dużym stawie.

W pogoni za wiecznościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz