Rozdział 39 Czas ucieka

120 10 1
                                    


W czasie, gdy Rahin, wraz z Rachelą załatwiali wspólnie potrzebne do rytuału składniki, Juan pomieszkiwał u nas kątem, z czego zachwycony nie był Luca oraz Darcy, którą obecność mężczyzny przerażała, więc prawie całymi dniami siedziała zamknięta w pokoju, gdyż mój brat zajmował kanapę w salonie. 
Jak mam być szczerze mnie również nieco w zakłopotanie wprowadzała jego osoba. Ofiarowałam mu duży kredyt zaufania w momencie, gdy praktycznie go nie znam, a mordercza osobowość prawdziwego Juana, co jakiś czas próbuje się dobić do głosu. Owszem Ivan w dużej mierze jest w stanie zapanować nad ciałem, ale obecny przykład uświadomił mi, że nie zawsze właśnie potrafi się oprzeć temu. Gdyż mój brat postanowił prawdopodobnie pozbyć się gościa w jego ciele i z impetem wbił sobie nóż w brzuch zapewne z myślą, że zakończy tym sposobem jego żywot. Jednak, jako pół wampir dalej jest w stanie wyjść w miarę całe z owych obrażeń. Z tym że goją się dłużej, niż u przeciętnego wampira. W przypadku Luca są to sekundy, temu zaś uciskam ranę już od 10 minut i dopiero powolutku się zasklepia, ale uczucie bólu nawet po pełnym wygojenie będzie mu doskwierać jeszcze przez pewien czas, jak w przypadku człowieka. I nie będzie, to wcale łagodniejszy ból. Kiedy mój motocyklista został dźgnięty nożem, na jego twarzy pojawił się jedynie delikatny grymas bólu, który za chwilę minął. Ivan ma, to nieszczęście, że odczuwa ból, jak człowiek, a nas niestety życie nie oszczędza.

-Powiesz mi, co to było? - spojrzałam na leżącego na kanapie Juana, krzywiącego się z bólu w czasie, gdy wciąż uciskałam ranę.

-Jak, to co?! - syknął przez zęby. -Ten drań próbował nas zabić - jęknął, kiedy uniosłam na chwilę gazy, by sprawdzić, czy ślad po nożu zdążył się już zagoić. -Jako pół wampir, a pół człowiek ma większe szanse na powodzenie, niż jako wampir - przymknął oczy, opierając przedramię na czole. 

-Dlaczego tego nie powstrzymałeś? - spytałam, odkładając opatrunki na bok i czyszcząc mokrym wacikiem miejsce rany z krwi, kiedy się zasklepiło. 

-Nagle przybrał na sile - westchnął. -Jest wściekły, że wybrałaś mnie - otworzył oczy, po czym spojrzał na obolałe miejsce. -Co za przekleństwo, niby rany się goją, a boli jak diabli - wymamrotał pod nosem z trudem podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Uroki człowieczeństwa - wzruszyłam ramionami. -Z tego powodu postanowił Was zabić? - przytaknął.

-Ja mam genialny pomysł - do salonu wszedł Luca. -Zwiąż go - zaśmiał się, rzucając na kanapę obok mężczyzny sznur. 

-Jak, to niezwykle do Ciebie pasuje - Ivan rzucił kąśliwą uwagę w kierunku wampira. -Ale, to nudne, kiedy ofiary są skrępowane - uniósł brew, uśmiechając się prowokacyjnie. -Jednak niechętnie przyznam mu rację - przewrócił oczami. -Juan nie poprzestanie na tej jednej próbie. Cały czas uważa, że powinnaś zdechnąć razem z nim, a dokonany przez Ciebie wybór, spotęgował jeszcze bardziej nienawiść do Ciebie -Luca podszedł bliżej, kiedy sięgnęłam po linę. -Tylko zwiąż dobrze - puścił mi oczko, odwracając się delikatnie i biorą ręce za siebie. 

-O to już się nie martw - wtrącił z uśmiechem na twarzy Luca, po czym skrępował ręce mężczyzny na tyle mocno, że udało mi się dostrzec cień bólu na jego twarzy.

Pomogłam Juanowi położyć się na zdrowym boku, gdyż ze związanymi z tyłu rękoma wszelkie czynności komplikują się znacznie bardziej, niżeli miałby związane z przodu, ale wtedy istniałoby większe ryzyko podjęcia kolejnej śmiertelnej próby przez niego. 

-Ivan - ukucnęłam obok niego, by ułatwić mu spojrzenie na mnie. -Mogę porozmawiać z Juanem? - uniósł brew. -Właściwie coś mu powiedzieć - skinął głową. -Uważałam Cię za brata, póki nie okazałeś się łajdakiem, obecnie spadłeś na status zwykłego śmiecia. Boli mnie, że tak mówię o osobie, która niegdyś była mi jedną z najważniejszych w życiu, ale to Ty się ode mnie odwróciłeś, nie ja od Ciebie - Luca stanął za mną i położył mi dłoń na ramieniu. -Przez moment w naszym domu, chciałam Ci wybaczyć. Tobie, nie Ivanowi, mimo że spróbowałeś drugi raz mnie zabić. Wierzyłam, że jest nadzieja, dlatego wyciągnęłam go z tego domu, ale Ty nawet w takim momencie okazałeś się palantem - westchnęłam, kręcąc głową na boki. -Wściekasz się, bo nie wybrałam Cię, a postanowiłam dać szansę obcemu, seryjnego mordercy, niż własnemu bratu - zaśmiałam się nerwowo. -To świadczy jedynie o Tobie. Chcesz ratunku, a skruchy okazać nie potrafisz - dokończyłam wypowiedź, spoglądając  na Ivana.

W pogoni za wiecznościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz