Rozdział II - To nie przykrywka

247 6 4
                                    

Izzany będzie następna. Czy to oznacza że ja też?
Schowałam kopertę do kieszeni razem z groźbą, przy okazji wyciągając telefon. Kiedy odblokowałam ekran widniała na nim godzina dwudziesta pierwsza. A ilość mojej barteri czyli pięć procent nie wróżyła nic dobrego.
W głowie krążyło mi jedno pytanie. Dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat na mnie to spadło? Czemu akurat to ja umrę?

* * *

Kiedy wrzuciłam do domu, mama nie za bardzo się o mnie martwiła. Jakby nigdy nie doszła do niej informacja o mordercy tego miasta. Jak zwykle weszłam do swojego pokoju, otwierając ze szokiem oczy gdy zauważyłam na moim łóżku, kolejną czarną kopertę. Oco chodziło z tymi okropnymi czarnymi kopertami.
Podchodząc do łóżka podniosłam wyczekiwaną na mnie rzecz. Na razie nic nie zauważając, przewróciłam kopertę na drugą stronę. Brina. Następną osobą będzie Brina.
Spoglądając spowrotem na biurko, nie zauważyłam na nim nic oprócz kilku drobiazgów i koperty z moim imieniem. Podeszłam bliżej, upewniając się czy aby napewno nie ma w moim pokoju nikogo, zabierając ze sobą czarny papier z napisem Brina, a także kładąc go na biurku. Usiadłam na krześle, biorąc do ręki tajemniczą wiadomość skierowaną do Briny, i otwierając ją. Podskoczyłam niemal zaskoczona, gdy spojrzałam na napis napisany krwią.

Przedemną się łatwo nie ukryjesz. N.P

N.P? Tego inicjału akurat nie znałam.
Oprócz sekretnych napisów w dolnego prawego rogu kartki zauważyłam datę. Dwudziesty siódmy stycznia. To za dwa tygodnie.
Z ciekawością wyjęłam kartke z kieszeni skierowaną do Izzany i spojrzałam w tem sam róg, gdzie popatrzyłam wcześniej. Data była jasna. Jutro. Trzynasty styczeń.
Kopertę którą dostałam ja, jeszcze nie otworzyłam, ale byłam tak bardzo zdezorientowana że musiałam sprawdzić datę i napis.
Wyciągnęłam rękę w stronę czarnej koperty z moim imieniem, i rozerwałam otwarcie. Wyjęłam białą kartkę, zauważając długą groźbę.

Umrzesz jak wszyscy inni, twoje przyjaciółki też. A
twoje ciało będzie pięknie wyglądać powieszone na
haku.
J.B

Następny inicjał którego nie znałam. Myślałam że ktoś robi mnie głupią, ale coraz bardziej bałam się tego całego Coventry. Mordercy przecież nie mogą tak po prostu znaleźć sobie ofiarę i ją zabić. Muszą mieć do tego konkretny powód. A tym powodem byłam ja.

- Crystal mama prosi o... - Weszedł do mojego pokoju Charlie,  spoglądając na koperty na moim biurku. - Otworzyłaś tą kopertę? - Dodał, nie podchodząc.

- Tak, to tylko zaproszenie na imprezę - skłamałam składając koperty w stos. - Jutro się spytam mamy.

- No spoko, emm... Mama prosiła żebyś mi przekazała że jutro wyjeżdża z tatą, i czy jutro idziesz do szkoły czy zostajesz w domu. - Kontynuował.

- A dlaczego miałabym nie iść? - Zapytałam kładąc się na ramieniu którego położyłam na biurku.

- Wiesz, ta cała gadka o tych ćpunach i o Kvarze zaczęła się bardziej rozprzestrzeniać po mieście, a mama chciała żebym cię przypilnował, więc jutro idziesz? - Zapytał poraz drugi gdy sama nie wiedziałam czy zostanie w domu będzie dobrym pomysłem.

- No chyba muszę, nie? - Stwierdziłam wiedząc że gdy nie pójdę będę miała kolejną nieobecność. - do tego czasu nie miałam usprawiedliwień, więc gdybym nie poszła, miałabym problemy w sądzie. - Zakończyłam.

- Nie przesadzaj - mruknął.

- Nie przesadzam a to że ty wpiepszasz się w nie swoje sprawy to nie jest mój problem okej? - Wkurzyłam się długą obecnością brata w moim pokoju tak że miałam ochotę walnąć pięścią w stół.

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz