Rozdział VII - Okaleczenie

184 7 0
                                    

Zastałam ją w budynku wychodzącą z jakiegoś pokoju na samym dole wieżowca. Była nie za szczęśliwa, ale gdy mnie zobaczyła, omało się nie rozpłakała.

Co oni jej zrobili?

Było mi jej żal, wiedząc jak bardzo miała trudne zadanie, ale patrząc na moje, mogło być na wyższym poziomie niż jej.

- Crystal nic ci nie jest?! - szepnęła mi do ucha, przytulając mnie. Jej uścisk był tak mocny, jakbyśmy się nie widziały dwa lata.

- Nie - odszepnęłam jej, także z całej siły ją przytulając. Tak naprawdę wcale mi nic nie było, oprócz gwoździa w nodze i w dłoni.

- Co ci się stało w rękę?! - Zmartwiła się, stając naprzciwko mnie, i biorąc do ręki moją dłoń owinięta bandażem z plamami krwi.

- A, to... - Nie dokończyłam, patrząc jak pojawia się za mną mężczyzna. Chciałam skłamać, by nie napinać sytuacji, ale nie widząc czy to dobry pomysł. - ...to tylko, jakby... Przecięłam się papierem. - skakałam na szybko.

- Przecięłaś się papierem? Nie wygląda to na przecięcie, lecz na dziurę - stwierdziła. - poza tym z twojej nogi leje sie krew. Crystal powiedz prawdę! - Martwiła się.

- Diane to nieważne... - Chciałam zakończyć temat, lecz przerwał mi mężczyzna, przechodząc obok mnie i łapiąc dziewczynę za włosy.

- Nie czas na kurwa pogaduchy - szarpnął ją, puszczając i dając mi znak, żebyśmy za nim poszły. Skierowałam się w jego stronę, łapiąc koleżankę za ręke.

Poszliśmy szlakiem mężczyzny, z którym szliśmy po schodach na trzecie piętro, na którym jeszcze nie byłam, ale moja ciekawość na temat tego piętra wzrosła, i chciałam poznać bardziej ten budynek.

Piętro było zaskakująco mocno ozdobione różnymi technikami sztuki. Podobnie było na czwartym, lecz zupełnie inaczej odbierałam te widoki. Po prostu piękne posągi, i obrazy z sztuką gotycką.

Czerwonego dywanu nie było. Ale znajdowały się zamiast niego złote płytki podłogowe, oraz złote żerandole, ze świeczkami.

Szedł pierwszy, a my podążaliśmy za nim niczym kaczki. Wydawał się podejrzany, patrząc jak poruszał się, i w jaki sposób rozglądając się wokoło. Czekał tylko na to, aż go dogonimy, i zaczniemy iść równo.

Dotarliśmy po chwili idąc całą drogę korytarzem, do pomieszczenia z czarnymi drzwiami. Nie weszłyśmy razem, ale osobno.

- Raymont idź - wpuścił Diane do pomieszczenia, a ja za to czekałam z nim na korytarzu.

Ciekawa byłam, oco teraz chodziło. Miałam na myśli przesłuchanie, które mogłoby być prawdopodobne. Ale tak rano, kiedy nie pamiętałyśmy zupełnie nic, a dodatkowo w najstraszniejszym momencie.

Wybiła na zegarach godzina szósta, a mi do snu przymykały się oczy. Stałam w miejscu ziewając, i próbując nie zasnąć, ale patrząc na tutejszą sytuację, nie mogłam na to pozwolić.

Mężczyzna przeglądał coś w telefonie, a ja i moja napuchnięta ręka bolała jeszcze bardziej. A już nie wspominając o nodze, której w ogóle nie czułam. Tak, jakbym jej wcale nie miała.

- Boli cię ta ręka? - Zaczął, chowając do kieszeni telefon, i spoglądając na moją dłoń.

No nie, łaskotała.

- Strzał w dziesiątkę. - Marudziłam, odwracając od niego wzrok. Nie chciałam się na niego patrzyć, a na dodatek odpowiadać na pytania, które nie miały sensu, skoro znał odpowiedź.

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz