Kolejne sekundy.
Kolejne minuty.
Kolejne godziny.
Nie wiedziałam ile już zleciało, ale najmniejsze rany jak najbardziej się już zagoiły. Przeżyłam pobicia i gwałt. Nie wyznałam im gdzie podziewa się Kvar, bo nawet ja tego nie wiedziałam. Kary były używane na mnie często. Wyżywał się na mnie bijąc i mnie poniżając.
Wyzywał mnie od suk, dziwek czy kurw.
Nie zwróciłam na to jakoś bardzo uwagi, wiedząc, że przezwiska były w takich sytuacjach normalne. Ilekroć zostałam zwyzywana od innych w okropny sposób.
Dziś wyjątkowo czułam się lepiej. Nie miałam jakiś zawrotów głowy czy bólu brzucha. Chociażby bolały mnie mięśnie, ale było to przewidywane. Wylała się ze mnie większa ilość krwi niż przeczuwałam.
Wsiąkła się już w deski, więc w powietrzu nie było zbyt miło.
Moja ręka po wbitym kiedyś gwoździu zagoiła się na tyle by zamknąć ranę wielką. Bandaż wciąż miałam, tylko że był porozrywany i czerwony od krwi z moich ust, którą wybrałam w biały materiał.
W ten dzień nikt tutaj nie przychodził. Nawet ten facet. Nie było kompletnie nikogo, więc wiedziałam, że zostałam sama.
Umierałam z głodu, który towarzyszył mi przez ten długi czas. Nic nie jadłam. Kilka razy mnie osłabiło i nie mogłam się ruszać.
Najgorsze było to, że Kvar nie odnalazł mojej lokalizacji. Nie wiedział gdzie byłam. Nie namierzył mnie. Zapomniał. Po prostu zapomniał, że istnieję.
Umierałam.
Czułam jak umierałam.
Umierałam z nienawiści do wszystkiego, z miłości do rodziny, z nadziei dla Kvar'a, z odwagi za siebie, ze strachu przed lasem, z przyjacielskości dla Diane, z wdzięczności dla brata, z wiary w... Nikogo.
Zimno.
Odczuwałam zimno.
Moje ręce były lodowate. Twarz z resztą też. Nie sądziłam, że w takiej sytuacji zacznę się tak źle czuć. Wszystkie bóle powróciły ze stresu, a cała się spiełam. Kilka dni temu. Kilkanaście nieprzespanych nocy. Nie mogłam zamknąć oka. Wszystko mnie bolało.
Serce też.
Przyspieszało i zwalniało.
Zawał.
Nie.
* * *
Zasnęłam na dobre godziny. Obudziłam się momentalnie gdy usłyszałam dźwięk przekręcającego się w zamku klucza. Przewróciłam się na materacu w stronę drzwi zauważając w nich mężczyznę. Mężczyznę, którego źle wspominałam.
- Wychodzimy. - Podeszedł do mnie, czekając jak się ocknę.
O nie nie nie, bratku. Pierdol się.
- Co? - Otarłam oczy ze zmęczenia, udając, że nie dosłyszałam.
- Wychodzimy - powtórzył. - Idziesz ze mną.
- Gdzie?! - Zmarszczyłam brwi miejąc na myśli ucieczkę.
- Nie pytaj gdzie, bo potraktuję cię jak wcześniej - Spoważniał, czekając aż się ruszę.
No i w tym problem.
Podtrzymałam się rękoma by wstać, ale mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Stwierdziłam, że lepszym sposobem byłoby słuchanie się jego. W każdym razie gdybym odmówiła, nie przeżyłabym kolejnego pobicia.
CZYTASZ
Til We Fall || Repair #0.5
عاطفية„Był moim przeciwnikiem, a jednocześnie nauczycielem" Część #0.5 serii Kvar (Nie trzeba czytać tej części by zacząć #1!) 16-letnia „Crystal" Vesner, dziewczyna nie umiąca sobie radzić i miejąca miliony problemów. Zmuszona przeprowadzką, wraz z rodzi...