Rozdział XXXI - Zaniepokojenie

86 6 1
                                    

Crystal.Ves: CO?!

Przestraszyłam się, chcąc dokonać największych wyjaśnień. Skąd człowiek, z którym nie mam nic wspólnego, mógłby wiedzieć coś o ojcu? Tym bardziej, że nie byliśmy niczym spokrewnieni. Miałam za zadanie dowiedzieć się jak najszybciej, kto był sprawcą.

Nawet jeżeli okazałby się to Lucan Patirson, nie darowała bym mu tego. Ta osoba to czyste zło, które przemieszcza się bez konsekwencji po mieście, zabijając przypadkowych ludzi. Nie mogłam tego tak zostawić. Prędzej czy później, dowiem się, kogo zabił. Możliwe, że szukałam na ten temat zbyt wiele informacji, ale w tym momencie liczyło się jedno.

Ryan.TaylorWest_: Nie wiem czy mogę ci to napisać.

Crystal.Ves: MÓW TERAZ.

W ogóle nie umiałam pojąć, jak bardzo w tej chwili to mnie ciekawiło. Musiałam dowiedzieć się prawdy, nawet i wtedy, gdy nie byłaby miła.

Ryan.TaylorWest_: Spotkajmy się jutro.

Zapauzowałam piosenkę. Jaka na byłam na te wiadomość wściekła. Jak można przełożyć to na jutro, by powiedzieć mi tylko jedną rzecz?! Tym bardziej podejrzewałam, że nie stał tym i Lucan, Peter, Horvan czy ktokolwiek inny.

Za tym mógłby stać Kvar, tylko dlatego, że chciałby się na mnie z czegoś zemścić.

Ale on by tego nie zrobił. Prawda?

Crystal.Ves: Nie ma czasu!

Ryan.TaylorWest_: To nie sprawy na telefon.

Właśnie, że na telefon.

Musiałam doprosić się prawdy. Nie mogłam czekać niewiadomo ile, by kto powiedział mi kto za tym stał.

Crystal.Ves: Czyli chcesz mi powiedzieć, że kazałeś mi do ciebie napisać, tylko dlatego, żeby się spotkać?! A sam nie możesz podzielić się ze mną, kto zabił mojego tatę?!

Wstałam z łóżka, podchodząc do okna i ciągle wpatrując się w czat. Na dworze zaczął padać deszcz, a mnie przypomniało się w tym momencie, że miałam spotkać się z Jordanem na parkingu górnym.

- O nie. - Powiedziałam do siebie, reagując na godzinę.

Dwudziesta trzydzieści. Pół godziny temu miałam się tam zjawić. Teraz tym bardziej przejęłam się konsekwencjami. Gdyby Kvar zabił mojego ojca, a ja nie przyszłam na wskazane miejsce, mogłoby być już po mnie.

Serce mi momentalnie przyspieszyło. Zestresowałam się, przez co zrobiło mi się niedobrze, a brzuch rozbolał mnie do takiego stopnia, jakby ktoś mi go rozrywał od środka. Zaczęłam się bać. Naprawdę zaczęłam się bać. Nie miałam nic gorszego na myśli, oprócz tego, jak Jordan wkracza do mojego domu. No ale cóż. Nie mógł, bo matka zdążyła jak najszybciej wymienić zamki. Jeden zero dla mnie.

Weszłam prędko w czat z numerem zastrzeżonym, poczym zaczęłam szybko wypisywać wiadomość. Chciałam go z sto przeprosić, ale nie skończyłam wpisywać zdania, gdy pojawiło się powiadomienie od niego. Z rozszerzonymi oczami przekierowałam na to wzrok.

Zastrzeżony: Co chcesz.

Planowałam wyjaśnić mu wszystko co się stało, ale zdecydowałam się ukryć temat i wyznać to bez żadnych szczegółów.

Ja: Przepraszam. Nie zjawiłam się. Wypadło mi coś i musiałam gdzieś iść. Zapomniałam o tym.

Zastrzeżony: Spoko.

Skrzywiłam się dziwnie. Nie spodziewałam się tego.

Ja: Spoko?

Zastrzeżony: Wiedziałem i tak, że nie przyjdziesz.

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz