Rozdział V - Problem majątku

202 7 2
                                    

Dwie godziny później...

Noc była najgorszą porą, jak już mówiłam. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć że była najlepsza. Mijała już dziewiętnasta, a ja nie dostałam żadnego znaku życia od przyjaciółek. Nawet nie zdecydowały się napisać na grupkę. Owszem miałam ją także na laptopie. Ale żadnej wiadomości.
Słuchałam muzyki od momentu, w którym płakałam. Teraz ani śladu łez na moich policzkach. Przestałam, tylko dlatego że metal pomagał na wszystko. Przynajmniej ja tak twierdziłam, ale i tak działało.

Matka nawet nie przejęła się mną w żaden sposób. Nawet nie przyszła od tamtej pory. Omijała mój pokój nie zwracając na mnie uwagi. Wiedziałam, co tak bardzo uprzykrzało mojej mamie życie.
Zdjęłam z uszu słuchawki kładąc je na biurku. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym przestała słuchać muzyki.

Z dołu słyszałam tylko ciche rozmowy moich rodziców. Z jednej mogłam się dowiedzieć tyle, że jestem okropnym dzieckiem. A z drugiej, że mój brat nie wróci dziś na noc. Jestem ciekawa co w tej chwili robi. Albo jednak nie.
Rodzice rozmawiali o moim zachowaniu. Tak, moje zachowanie pobijało wszelkie horyzonty, ale to nie znaczyło to, że zawsze się tak zachowuje.

Usłyszałam także kiedy podajrze wchodzą na górę, o czymś rozmawiając. Siedziałam bezradnie na krześle nie ruszając się, lecz patrząc w okno, za którym padał deszcz. Byłam ciekawa czy będzie padał wtedy kiedy pójdę na parking górny. Bo jeśli tak, to tam nie pójdę.

- Ale czy ona musi być taka arogancka!? - Zapytał mój tata, przechodząc powoli z matką obok mojego pokoju.

- Czasami żałuję, że ją urodziłam. - Odpowiedziała, a z moich oczu zaczęły lecieć ponownie łzy.

- No nie da się z nią wytrzymać. Nie da! - Mówiła do ojca, kiedy już nie byli przy moim pokoju, ale poszli wzdłuż korytarza do ich sypialni.

Czasami żałuję że się urodziłam.

- Oddała ci chociaż telefon!? - Krzyknął ojciec otwierając drzwi od ich pokoju.

- W życiu, do cholery - odpowiedziała ojcu. - Skurwysyn jeden zgubił. - dodała obok z sypialni. - A wiesz co ona powiedziała!? W głowie się nie mieści.

- Co? - zapytał ojciec.

- No jak to co? Przeklnęła! Akurat wtedy gdy miałam jej powiedzieć że Charlie się wyprowadził! - Naskarzyła tacie o moim zachowaniu.

To że przeklnęłam raz w roku, to nie znaczy to, że może mnie karać o byle gówno. Byłam ciekawa czy w młodości też jej się zdarzyło że przeklinała. Gdyby moja babcia żyła, zapytałbym się jej.

- Co ty kurwa pierdolisz!? - niedowierzał Charles, mój tata. - Na co ty jej pozwalasz!? Ile ona ma lat? Co!? - dodawał ciągle przedłużając temat, i wiedząc że za ścianą znajdował się mój pokój.

- Nie idź do niej bo pewnie już śpi. Tak czy siak powiedziałby o tym każdym że jesteśmy złymi rodzicami i to my będziemy mieć problemy. - Stwierdziła matka. - Dziś w szkole nie była, a miałam robotę na rano i wyszłam wcześniej, to ją widziałam. A jaki ma rozpierdol w tym pokoju. W głowie sie nie mieści.

Rozpłakałam się znów słysząc te okropne słowa na mój temat. Nie chciało mi się już słuchać muzyki od tego wszystkiego. Miałam plan się zabić, i już nigdy nie wracać na świat. Chciałam mieć święty spokój, w niebie, czy w piekle. Tam nie słyszała bym tych śmieci o mnie.

Przekluczyłam zamek w drzwiach od pokoju, nie chcąc aby żaden rodzic do mnie nie weszedł.

Znając mnie i moje życie, najchętniej to zabiłabym się, i nigdy nie wróciła. Nienawidziłam sposobu, w którym wychowali mnie rodzice. Rozpierdol to jest u nich głowie, a nie w moim pokoju. Pomijając już stertę ubrań na moim łóżku. Ale była jedna rzecz, która mnie ciekawiła.
Dlaczego do chuja Charlie się wyprowadził?
No dobra, czyli zostałam sama w tym pierdolniku, w którym nie mogłam sobie poradzić, a on tak bez żadnego słowa się wyprowadził!?
Zostawił mnie. Wiedząc że on też nienawidził naszych rodziców. Granice granicami, ale że aż tak?

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz