Rozdział XXIV - Ciekawość

132 5 1
                                    

Kilka minut później wróciłam cicho do pokoju. Rzuciłam kopertę na siłę do dolnej szafki, zatrzaskując ją tak głośno, że byłoby mnie słychać nawet poza domem. Ustałam na samym środku pokoju, łapiąc się za włosy. Nie wytrzymywałam tego, że co jakiś czas ktoś z bliskich ginął. Zastanawiałam się, dlaczego wpadł ten los na mnie? Co ja takiego zrobiłam, że każdy się na mnie wyżywa? Miał tego dosyć. Kompletnie dosyć. Zdecydowałam już, że nigdzie się nie wybieram. Nie wyjdę już z domu, bo jestem „w czymś potrzebna". Niech załatwiają sobie te sprawy pod swojemu, a nie wciągają w to mnie. Mają swoje sposoby, to niech sie nimi popiszą. Nie wiedziałam, że w takie gówno mogliby mnie wpakować. Mam być przynętą dla jakiegoś oblecha? Już dużo razy mi się zdarzało, że napotkiwałam na swojej drodze pełno starych facetów. Ale kluby, w których jest ich masa? To przejmuje ludzkie pojęcie.

Złapałam nerwowo za telefon, odblokowując ekran, ponieważ ktoś mi zawracał głowę wiadomościami. Zerknęłam w kontakty, by dojrzeć powiadomienia od Kvar'a. Niech sobie je w dupę wsadzi.

Zastrzeżony: Przyjdź do klubu Vescos. I wystrój się.

Ja: A W DUPE SE TO WSADŹ!

O kurwa, co ja zrobiłam.

Zauważyłam, że nadal był aktywny. Odczytał. I już po mnie. Po co tak pisałam?! Miałam jakiś atak paniki, ale to wszystko przez stres. Zawraca mi dupę w momencie, gdzie chciałam o wszystkim zapomnieć. A teraz mam, kurwa, udać się do Klubu? Chyba go pojebało.

Zastrzeżony: Nie skomentuję tego. Nie wygłupiaj się, tylko przyjdź o dwudziestej pod klub.

Ja: Nie będę nigdzie łazić!

Co ja kurwa robię?!

Zastrzeżony: Obiecałaś. Obietnic się nie łamie.

Ja: No to trudno. Nigdzie nie idę. Zapomnij o tym.

Miałam tego dość. Jak można tak niby robić? I jaki jest tego sens? Zwabienie typa w momencie, gdzie wróciłam do domu na ostatnią chwilę, by uniknąć jakiś zasranych wywiadów.

Zastrzeżony: To jedyna okazja na to, by znaleźć sprawcę twojego porwania.

Ja: Mam to gdzieś. Przestań mi o tym wspominać.

Zastrzeżony: Zwabisz tego typa i po sprawie.

Ja: Powiedziałam już, że nigdzie się nie wybieram.

Czego on nie rozumiał.

Zastrzeżony: Co w ciebie wstąpiło?

Ja: MAM DOSYĆ TYCH WASZYCH ZADAŃ. PRZEZ NIE MUSIAŁAM NAROBIĆ SIĘ PROBLEMÓW, TYLKO DLATEGO, ŻE WAM SIE COŚ PRZYPOMNIAŁO I TRZEBA WPAKOWAĆ W TO MNIE.

Nie panowałam już nad sobą.

Zastrzeżony: Nigdy tak nie było. Nie gadaj takich rzeczy, tylko przyjdź.

Ja: Chyba coś już powiedziałam. N-I-G-D-Z-I-E nie idę.

Przez kilka sekund nic mi nie odpisał, ale było widać, że był cały czas aktywny. Chyba analizował to, co właśnie mu napisałam. Wyraziłam się jasno i nie rozumiałam, dlaczego ciągle się prosił.

Odchyliłam okno, opierając się o parapet. Spojrzałam przez nie, nie zauważając, by matka przyjechała z zakupów. Nadal była w sklepie, a ja myślałam, że już wróciła. Położyłam telefon obok siebie, czekając na wiadomość zwrotną. Miałam nadzieję, że w końcu zrozumie.

Zastrzeżony: W takim razie, jadę po ciebie.

Gdy spojrzałam na to, serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Żartuje czy na serio? To nie może być prawda. Nie może mną manipulować w taki sposób. Zamknę drzwi i nie wejdzie. Prosta sprawa.

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz