- Zabiłeś ją! - Krzyknęłam. Doszłam wtedy do pewnej myśli.
- To nie ja...
- To ty! To ty za wszystkim stałeś! - Wciąż nie powstrzymałam się od krzyku. Krew w moich żyłach zabuzowała.
- Nie...
- Jesteś zdrajcą!
* * *
Nastał kolejny ranek. Wciąż w myślach przekładałam sobie wszystkie zabójstwa dokonane w tym roku. Miałam rację. Kvar nie przeszedł do mnie w środku nocy bez żadnego powodu. Chciał oświadczyć mi to, że zabito kolejną osobę. Nie powiedział jednak kim był sprawca. Powiedział mi to jakby nigdy nic. Bez żadnej emocji. Nadal żyłam w nadziei, że on po prostu próbuje mnie zmylić w drodze do prawdy. Podkładał mi kłody pod nogi budując nowe ścieżki, które i tak były fałszywe, a dodatkowo bez żadnego wniosku.
Wstałam pośpiesznie z łóżka, następnie ubrałam się, poczym zeszłam na dół. W kuchni czekała na mnie matka, z talerzem z kanapkami. Przyszykowała je dla mnie z wiedzą, że nie jadłam nic od sporego czasu. Ja niestety nie mogłam w tym czasie jeść. Od presji nie dałabym rady niczego w siebie wcisnąć.
By nie użalić matki, złapałam za jedną kierując się od razu do drzwi. Uszykowałam sobie plany na ten dzień w jedną chwilę, przypominając sobie w ostatnim momencie o spotkaniu z Ryan'em.
- Nie zjesz teraz? - Zawołała za mną. Miałam ważniejszą sprawę do załatwienia, niż spokojne jedzenie. Nie miałam czasu na nią. Nawet i gdyby chciała teraz zadać mi miliony pytań, to i tak w odpowiedzi wyszłabym z domu.
- Muszę lecieć!
Ubrałam szybko buty, wkładając kanapkę w usta, by zawiązać sznurówki. Sięgnęłam po telefon, poczym wybiegłam z domu. Przeczuwałam, że Florence odkryła to, gdzie chciałam teraz pójść. Spieszyłam się tam tak bardzo, jakbym miała uciec i nigdy nie wrócić. Miejsce naszego spotkania było niedaleko, więc dojście tam nie byłoby dla mnie największym problemem.
Pochłonęłam ostatni gryz kanapki, biegnąc w stronę furtki. Sięgnęłam po klamkę naciskając ją i wychodząc z terytorium domu. Rozglądnęłam się w parę stron, zmierzając w miasto. Jako jedyna osoba, która chodzi pieszo od lasu do rynku, powinnam mieć z tego jakąś pochwałę. Nie było łatwo przemierzać przez krzaki czy prawie rozpadnięty chodnik. Tak samo jak kałuże, w które wpadałam, gdy poślizgnęłam się na mokrym betonie.
Na dworze nie była za dobra pogoda. Wszędzie były zbiorniki wody na ziemi po nocnej burzy, a wiatr mówił sam za siebie. Kilka gałęzi leżało na ulicach, ale i też opadło na trawę jedno drzewo. Nie ciekawiło mnie to z bardzo, bo albo było już spróchniałe, i się przewróciło, lub to burza była tak nieznośna. Powietrze po deszczu było tak bardzo świeże, że aż miło mi się oddychało.
Ale to nie teraz.
Teraz miałam za zadanie znaleźć jedną osobę. Ryan'a, który zakończy moje życie młodej Vereny i rozpocznie nowy etap w moim życiu. Stawałam się z każdym krokiem poważniejsza i czułam, jakby mała Ver powoli mnie opuszczała . Z każdym dniem, które przeżyłam miałam już dość wszystkiego. Wszystkiego. Tego świata, morderstw, czy też Kvar'a. To prawda. Jordan skrywał jeszcze przedemną wiele tajemnic, ale postanowiłam, że nie będę już taka i sama znajdę odpowiedzi.
Skręciłam w cieńką uliczkę, w poszukiwaniu Ryana. Tu właśnie mieliśmy się spotkać, zatem nie musiałam już nic robić, oprócz czekania na chłopaka. Ale czy on naprawdę musiał się spóźniać? Było już grubo po jedenastej, a rzecz w tym, że sobota to nie czas szkolny, więc trudno mu byłoby wstać ze swojego łożyska? Może dla niego to jedno miejsce, w którym powinien teraz być?
CZYTASZ
Til We Fall || Repair #0.5
Romance„Był moim przeciwnikiem, a jednocześnie nauczycielem" Część #0.5 serii Kvar (Nie trzeba czytać tej części by zacząć #1!) 16-letnia „Crystal" Vesner, dziewczyna nie umiąca sobie radzić i miejąca miliony problemów. Zmuszona przeprowadzką, wraz z rodzi...