Rozdział XXVII - Plątanina

79 3 1
                                    

Kim był Joker?

Podejrzewałam, że był to jego wspólnik. Ale Jeżeli okaże się, że to ten Zade, to naprawdę nie będę wiedziała, ile jest u nich tych ksywek. Chociaż ten typ mógłby naprawdę tak mieć. Pewności nie miałam, ale tak myślałam.

Mogłabym mieć rację.

- Swoją zgubiłeś? - Spojrzał mężczyzna krzywo na chłopaka. Lubili kłócić się w taki sposób. Dostrzegałam to aż za bardzo.

Widać było jaką Jordan miał z tego frajdę.

- Jest w bezpiecznym miejscu.

Ta, w mojej szafce.

- Nie wiedziałem, że zamiast swojej, używasz czyjeś broni. - Powiedział mężczyzna w połowie poważnie, a w połowie ze śmiechem.

- Widocznie to ja tak zarządziłem. - Potwierdził temu chłopak. Naprawdę go to bawiło, jakimi słowami facet rozwijał ich straszną rozmowę.

- W takim razie oddaj mi jego.

- Nie została skradziona. - Zauważył. - Nie oddam ci jej, ponieważ nie należy do ciebie, tylko do konkretniej osoby.- Wymądrzył się.

- Do ciebie też nie należy. - Uniósł brwi, nie przestając uśmiechać się szyderczo.

Ciągnęli swoją bitwę o jedną broń, którą posiadać powinien każdy przestępca? No w sumie mieli powód, jeżeli była cenniejsza niż najdroższa rzecz na świecie. Lub bezcenna.

- To nie znaczy to, że ci ją oddam. - Odpowiedział Kvar równie ostrożnie co wcześniej. Trzymał swoją postawę, chociaż ja swoją już straciłam. - Jest ważniejsza niż twoje życie.

Ciekawe.

- To się w takim razie wymienimy. - Zaproponował, a po twarzy chłopaka widać było, że nie miał ochoty za żadną wymianę. Dla niego ta rzecz była najważniejsza. Nie chciał nic w zamian.

- Nie chce wymian. - Zarządził.

Wykorzystałam moment, w którym zapatrzyli się na siebie, by wyjąć z kałuży przemoknięty od krwi nóż. Schowałam go za siebie i odetchnęłam z ulgą, bo nawet nie zwrócili na mnie w tym czasie uwagi. Nóż przypomniał mi trochę tego, którego miał tamten typ w mojej piwnicy. Choć się był tak ostry jak tamten, ostrze było wręcz wypiłowane do błysku.

Mężczyzna momentalnie skierował broń na mnie.

- Oddaj broń, bo inaczej dziewczyna ucierpi.

Jordan zasłonił mnie swoim ciałem.

- Nie ucierpi. - Odpowiedział poważnie. - A teraz odejdź, bo to ty ucierpisz. - Dodał, a miną faceta nie przepowiadała niczego dobrego.

- Jak oddasz broń.

Będą się kłócić wieczność.

- Odejdź. - Poruszył brwią chłopak. - Mówię poważnie. Jeden twój zły ruch, to jedna rana na twoim ciele. - Dodał, broniąc się. - Wybór jest prosty.

- Co ciebie ugryzło? To jeden ruch i po sprawie. Wtedy dam ci spokój. - Wymyślał sposób w jaki mógłby odzyskać pistolet.

- Spokój od czego? - Prychnął Kvar. - W każdym momencie mógłbym stąd odejść. A ty nie będziesz miał z tego żadnej korzyści.

- Co jeżeli powiem, iż będę miał? - Powiedział mężczyzna, zyskując moją uwagę.

- W jakim sensie? - Zapytał chłopak, będąc zaciekawionym jego propozycją.

- Nie chcesz dać mi broni, to daj mi coś innego. - Poruszył brwiami, przez co ja zmarszczyłam swoje. Facet chciał ciągle się handlować, by wyjść na prowadzenie.

Til We Fall || Repair #0.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz