przypadkowe spotkanie

42 4 0
                                    

Rok później...

***

Nigdy nie mówiłam, że życie będzie łatwe. Wręcz przeciwnie. Jest chujowo. W sumie zawsze było. Ale wyrobiłam się. W miarę.

Spokojne życie na krawędzi nie było nawet takie złe. Gorzej jak podwinie ci się noga i z niej spadniesz. Wtedy musisz liczyć na gałąź, którą możesz po drodze złapać.

Dlatego dzisiaj, w tym miejscu i o tej konkretnej porze, musiało się coś kurwa stać.

Zakrwawiony nóż hardo zaciskałam w lewej ręce. Nawet powieka mi nie drgnęła, kiedy stałam nad martwym ciałem jednego z ludzi pewnej bardzo niechcianej grupy ludzi w tej okolicy. Ubrana w roboczy fartuch, który i tak był tylko przykrywką, obeszłam jego ciało dookoła i wyciągnęłam z szuflady wszystkie pieniądze, które ten człowiek ukradł.

Praca w kawiarni jako baristka była tylko i wyłącznie przykrywką. Z resztą i tak dawno temu chciałam odejść od tej nudnej pracy. Ludzie potrafią być tacy obrzydliwi.

Nikt nie widział tego, jak sprawnie poderżnęłam temu kolesiowi gardło. Nie było to jakieś trudne, ponieważ to ja tutaj rozdawałam karty i to ja rozpoczęłam grę. Skończyło się tak, jak też przeczuwałam.

Muszę tylko wyjść stąd niezauważona. A trudne to będzie z krwią na policzkach i ubraniach. Czarne jak smoła włosy, lepiły mi się od krwi do twarzy. Zdarłam z siebie fartuch oraz szybko zdjęłam buty i za duże jeansy. Zostałam w samej, białej koszulce.  Na szczęście ten cieć miał w swoim gabinecie łazienkę. Zgrabnie przemyłam kosmyki włosów i zmyłam z twarzy jeszcze świeżą czerwoną ciecz. Podniosłam zmęczone oczy i spojrzałam w lustro.

Dużo osób mówi mi, że wyglądam jak trup. Od urodzenia mam tak zwane spojrzenie "martwych oczu" a dopełnia to jeszcze wszystko głębia grafitowych tęczówek. Spojrzałam w swoje odbicie. Długie czarne włosy opadły mi na twarz, a oczy zalśniły. Jasa jak śnieg cera i fioletowe wory pod oczami dopełniały wszystko w jedną całość.

Wyglądałam jak żywa śmierć.

Patrząc okiem specjalisty, mogłam mieć niedowagę. Byłam szczupłą osoba, ale bez przesady. Chude palce i nadgarstki z długimi, czarnymi paznokciami oblanymi krwią.

Przejechałam bardzo powoli palcami po swoich kościach policzkowych. Satysfakcja. Moja ulubiona...

Oderwałam ręce od umywalki i spojrzałam na krew rozlana po całej podłodze. Nie mam siły tego sprzątać. Zabrałam tylko nóż ze sobą i przemyłam alkoholem potencjalne miejsca, które mogły mieć moje odciski palców. Ubrałam się w przypadkowe ubrania z szafy obok, a swoje wzięłam do torby. Kolejne trzeba będzie spalić.

Lekko podskoczyłam tworzyłam okno, przez które szybko się prześlizgnęłam i poszłam wzdłuż chodnika. Ulice New Yorku po zmroku bywają niebezpieczne. Dużo szemranych typów, którzy tylko polują na nieletnie. Na takie jak ja.

W momencie mojej ucieczki z sierocińca, policja próbowała mnie szukać w najróżniejszych miejscach. Utrudniało im to bardzo dużo rzeczy, a nie pomyśleli o tym, że tak w sumie to mają mnie na tacy. Za około miesiąc kończę osiemnaste urodziny. Nikt tego nie wie, ponieważ w miedzy czasie zdążyłam podrobić dowód na inną datę urodzenia. Według papierów, mam na imię Madison Moore i mam dwadzieścia pięć lat. Nie mam problemów z wyglądem, ponieważ wyglądam na dużo starszą, niż aktualnie jestem.

Nie było to wszystko takie łatwe jak się wydaje. Miesiące planowania wszystkiego, co chciałam by działo się w moim życiu. Owszem, miałam dużo kasy ale nikt mi nie uwierzy jak pójdę do banku z czekiem o tak dużej kwocie, więc trzeba było wymyśleć coś innego. Na początku zatrzymałam się w bardzo tanim motelu o obskurnym wyglądzie.

Carmen 18+ [DYLOGIA] #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz