loteria

19 1 2
                                    

Wchodząc do wielkiej rezydencji, wykończonej najwyższej jakości materiałami oraz ozdabianą samym złotem, nie czułam się obco. Wręcz czułam znajomą energię, która ciągnęła mnie głębiej i głębiej, do najciemniejszego zakamarka budynku.

Już na wejściu można było usłyszeć utwór „I Put a Spell On You" od Niny Simone, co dodawało temu miejscu magicznego klimatu.

— No, no, no ale chata — mruknął pod nosem Taranis.

— Mordo, ty nie na wnętrza patrz tylko za wódą się oglądaj — doskoczył do niego Mitra rozglądając się zapewne za barkiem.

— Racja, gdzie tu jest jakiś barman? — zawołał Taranis, pstrykając palcami w powietrzu. Idioci.

Cała nasza grupa podeszła do jakiegoś Pana, który sprawdzał listę gości. Hades posłał mi spojrzenie mówiące, że mam nas zameldować. Podeszłam do niego i posłałam mu sztuczny uśmiech.

— Nazwisko?

— Santana. — powiedziałam zgodnie z prawdą. Tutaj nie musiałam udawać nikogo innego.

— Nie ma takiego nazwiska na liście — wtrącił mężczyzna, marszcząc przy tym brwi. Był bardzo barczysty i łysy. Takich łatwo zagiąć i trawić w czuły punkt. Miał słuchawkę w uchu i czarne okulary przeciwsłoneczne na nosie. — Jest tylko Hades Santoro i...

— Miliana Santana. Powinno być na liście. — wtrąciłam, tracąc chęć do utrzymywania tego przeklętego uśmiechu na twarzy.

— Jest — mruknął pod nosem. — Miliana Santoro. To Pani?

O mało nie parsknęłam ze śmiechu. W przeciwieństwie do reszty, ja utrzymywałam poziom. Cała reszta roześmiała się jakby usłyszeli na prawdę dobry żart. Nie skomentowałam ich zachowania, tylko skinęłam głową w stronę mężczyzny. Okazało się, że wszyscy byli zapisani na jedno nazwisko, oprócz Willow. Może i nazwiska były podobne, ale żeby je pomylić, to trzeba być na prawdę wybitny. Kiedy spojrzałam na Hadesa, widziałam ten cień zadowolenia na jego twarzy. Dzieciak.

Chłopaki szli równo w rządku jak prawdziwi mafiosi, ale napierdalali się z wszystkich dookoła jak leci.

— Zachowujecie się jak celebryci na czerwonym dywanie — skarciła ich rudowłosa, po czym poprawiła gestem ręki jej gęste loki.

— Po pierwsze, nie na czerwonym, tylko na złotym — Huracan rozłożył ręce, wskazując na podłogę, gdzie faktycznie znajdywał się żółtawo - złoty dywan, który swoim blaskiem witał wszystkich gości. — Po drugie, my jesteśmy celebrytami, kochanie. — powiedział z przekonaniem ciemnowłosy, świdrując Willow spojrzeniem.

— No, takimi "bieda edition" — rzuciła rudowłosa, poprawiając usta błyszczykiem.

— Ej, ej, ej, bez takich, jasne? — uśmiechnęłam się na widok prychającego ze złości Mitry.

— Cicho bądźcie, debile — ktoś tu się wkurwił. — Ja i  Miliana pójdziemy schodami na górę, a wy rozglądacie się po sali, dotarło? — jego głos, zimny jak lód dotarł do każdego z nas.

— Jasne, Panie władzo? Bileciki do kontroli chce Pan? — cała trójka zaczęła się chichrać pod nosem, a ruda tylko przewróciła na nich oczami.

— Bilecik to ci kurwa dadzą, kiedy cię będą zamykać w kryminale.

Nie chciałam im przeszkadzać w tej jakże cudownej i poetyckiej wymianie zdań, ale czasu mieliśmy coraz mniej. Musieliśmy znaleźć moją matkę i jak najszybciej dowiedzieć się o co tutaj chodzi i o co ta cała szopka.

— Spokojnie, zajmę się tą dzieciarnią — zapewniła Willow, posyłając Hadesowi lekki uśmiech. Przynajmniej na nią mogłam liczyć.

— Tak? Jego się będziesz słuchać, a nie mnie? Niegrzeczna suk... — zapytał z oburzeniem Taranis. Ja pierdole.

Carmen 18+ [DYLOGIA] #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz