heaven in hell

21 1 3
                                    

Uwielbiam to, kiedy cały świat jest cichy. W nocy, kiedy światła uliczne ledwo się jeszcze dopalają, ulice są zimne i puste. Wieje lekki wiatr, a gęsia skórka pojawia się na twoim ciele. Jest spokojnie i cicho. Błogo. Kiedy na przeraźliwie spokojnej i pustej plaży, wschodzi słońce. Z oddali słychać rozpoczynające się życie. Dźwięki aut na ulicy i szmery ludzi na chodnikach. Od początku dnia do końca, aż znowu zastanie wszystkich cisza i stan spokoju.

A obok mnie, siedział on.

Jego lekko poskręcane włosy zwiewał wiatr, a pomiędzy palcami tlił się mu papieros. Lekko zadzierał nos, przy czym marszczył swoje ciemne brwi. Pierwsze trzy guziki jego koszuli były odpięte, a krawat ledwo trzymał się na szyi, bo był tak poluzowany.

O Bogowie, był taki piękny.

Nie umiałam dobrać odpowiednich słów w mojej głowie na to, jaki cudowny jest ten człowiek. Jego ciemna marynarka spoczywała na moich barkach, przez co jeszcze intensywniej czułam żalach jego perfum. Czułam się przy nim tak dobrze. Jak bym była na haju. Uczucie komfortu przy nim nie ma granic.

— Lubisz tak uciekać? — zapytałam cicho, niemając pewności czy w ogóle mnie słyszał. Była około przed piątą nad ranem, więc słońce ledwo widoczne pojawiało się ma horyzoncie.

Chłopak popatrzył na mnie obojętnym wzrokiem.

— Tam gdzie nikt cię nie znajdzie?

Chłopak uniósł kącik ust, ale był to tak niezauważalny gest, że wiedziałam, że był on zadedykowany mnie.

— Tylko z tobą — odpowiedział.

Kilka godzin wcześniej...

Nie wiem jak to się stało, że znów wylądowaliśmy przed wejściem do klubu. Ale tym razem do niestandardowego.

— Ile jest ludzi przed nami? — zapytałam Willow, wbijając wzrok w telefon, przeglądając instagrama.

— Kilkanaście, może więcej — odpowiedziała, robiąc przy tym zniesmaczoną minę.

Odpaliłam aparat i wyciągnęłam telefon przed nas. Z fleszem zrobiłam zdjęcia naszych twarzy i dekoltów.

Jako, że mój profil miał byle jaką nazwę i nie miał zdjęcia, nie miałam problemu z tym, żeby ktoś mnie odnalazł w mediach. Ustawiłam nasze zdjęcie do piosenki „Glory Box" i dodałam na bliskich znajomych.

Chciałam, żeby Hades zobaczył jak świetnie się bawię bez niego, ale też żeby dopadła go furia bo nie będzie umiał się dowiedzieć gdzie jestem.

Chyba, że ma moją lokalizacje, ale to by było niedorzeczne.

— O, teraz my! — rzuciła szybko Willow i posłała ochroniarzowi swój popisowy, piękny uśmiech. Sama uniosłam kącik ust na ten widok.

Już po chwili byliśmy w środku i to za pomocą urody Willow. Do moich uszu dopadła melodia piosenki „Freak" od Doja Cat. Oczywiście przed nami znajdował się parkiet do tańczenia, a kiedy przeszliśmy koło baru zauważyliśmy scenę, na której poukładane były jakieś drewniane krzesła. I to chyba były krzesła przygotowane na występ pewnych tancerzy. Nie tancerek. Tancerzów.

— O kurwa, ale się będzie działo! — wykrzyczałam Willow, prosząc barmana gestem ręki o kolejkę kolorowych szotów.

Ta dziewczyna nawet nic nie powiedziała, a ten już w podskokach nalewał ten pieprzony, kolorowy alkohol do kieliszków. Ta to miała rozmach.

— Mam nadzieję, że chłopaki nie wyczają, że tu jesteśmy — powiedziałam, po czym wzięłam do reki kieliszek.

Stuknęłam się swoim o Willow na znak toastu, po czym przyłożyłam szkło do ust. Już po chwili mogłam poczuć gorzki posmak w gardle.

— Spokojnie. Nawet jakby spięli dupy i poobjeżdżali cały Nowy Jork to nas nie znajdą — zaśmiała się, po czym wypiłyśmy jeszcze po dwa.

Nie czułam się wstawiony ale wiedziałam, że za chwilę może to nastąpić. A chwila już minęła, więc od razu poczułam się odrobinę lekciejsza niż kilka minut wcześniej.

— Jesteśmy tu same i szukamy wrażeń, kochanie!! — wykrzyczała, po czym pociągnęła mnie za rękę w stronę parkietu. Z głośników wybrzmiewała piosenka „HEAVEN AND BACK" od Chase Atlantic.

„She's high (high),
She lives in the sky,
Tonight, she's satisfied (satisfied),
Rolling back her eyes,
But then she starts to cry (to cry),
Everything is turning to black,
All in one night (one night),
She just went to heaven and back (back)"

Nie wiem ile piosenek zdążyłyśmy przetańczyć ale czułam się lekko obolała, spocona i wiedziałam, że muszę iść się poprawić do toalety.

— Idę do łazienki! — poinformowałam ruda. To skinęła m głową i nachyliła się do mojego ucha.

— Zamówię następną kolejkę. A przy okazji porozmawiam sobie troszeczkę z tym barmanem — odchyliła się i mrugnęła w moją stronę.

Kiedy weszłam do toalety, od razu położyłam torebkę na umywalce i spojrzałam w lustro.

Oprócz swojego odbicia, czyli potarganych włosów i lekko już rozmazanego makijażu, zauważyłam osobę,  która jako ostatnia powinna pojawić się w tym klubie.

— Nawet w damskiej ci wygodnie w tym garniturze?

***
przepraszam, że taki krótki ale szkoła mnie totalnie pochłania, we wtorek postaram się wrzucić kolejny;) xoxo

Carmen 18+ [DYLOGIA] #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz