burzliwe dni

16 1 1
                                    

Ostatnie zimne dni w przepełnionym życiem Nowym Jorku, dawały o sobie znać. Zawieruchy i ulewne deszcze pomieszane z burzami.

Bardzo rzadko widywałam się z Hadesem. Od naszego ostatniego zbliżenia, gadaliśmy może z kilka razy, a minęło już sporo czasu. Chłopcy jeździli na różne spotkania w radzie, na których planowali co zrobić z informacją, jaką przekazali na, nasi rodzice. Z tego co przekazała mi reszta, moja siostra bliźniaczka otumaniła mnie jakimś świństwem, żeby uśpić moją czujność.

Nadal nie mogę uwierzyć w to, że oni wszyscy żyją. Abstrakcyjne myśli, które kiedyś nawiedzały moje myśli przez cały czas, nagle się spełniły. Od pstryknięcia palcem.

Mój szef nie żyje. Tak samo jak ojciec bliźniaków, a także mój. Ani oni, ani ja za nimi specjalnie nie płakaliśmy. Miałam w dupie to, co stało się z tymi potworami. Nigdy nie miałam okazji przekonać się na własnej skórze, jaki z charakteru był ojciec bliźniaków. Ale z tego co było mi dane zobaczyć, nie był najlepszy, ponieważ zdziwiło mnie to jak okropnie się wypowiadał o swojej żonie. Powiedział jednak, że jest bezpieczna i żyje.

Jestem ciekawa, czy chłopcy będą chcieli ją odnaleźć, albo raczej czy już próbowali.

Największym moim problemem, jest to, że moja siostra żyje. Matka, również. Pamiętam z jaką satysfakcją, dźgnęłam ją kataną. Musieli ją szybko ratować, skoro uszła z życiem.

W każdym razie, mamy przejebane. Nie wiemy tak na prawdę kto i kiedy nas zaatakuje, ale wiem jedno.

Dopóki nie spłacimy ich długów, ani matka ani moja siostra nas nie zabiją. Wiedzą, że jak nas powybijają, będą musieli powrotem przyjąć odpowiedzialność swoich czynów na siebie. A tego by życiu nie chciały. Dlatego, pozostaje nam jedynie czekać i opracowywać plam działania.

Postanowiłam wrócić do pracy w barze. Była to fajna robota, nie zajmująca jakoś dużo czasu i nie ujmująca mi sił witalnym. Chociaż nerwów już przy tym staciłam za dużo.

— Co podać? — zapytałam po raz chyba już setny tej nocy. Nie wiele starszy ode mnie chłopak, przysiadł przy jednym ze stołków barowych. Wpatrywał się we mnie intensywnie brązowymi oczami z lekkim uśmieszkiem na ustach.

Wyglądał na chłopca. Typowy gracz futbolu z pobliskiego liceum, na którego lecą wszystkie laski. Roztrzepane włosy i zawadiackie spojrzenie.

Poprawiłam włosy, które opadały mi na twarz.

— Najlepszy drink jaki tutaj serwowałaś? — zapytał, kładąc obie dłonie na blacie.

Zmarszczyłam brwi, uśmiechając się lekko.

— Nie wiedziałam, że już przeszliśmy na „ty".

— Nie wyglądasz jakby trzeba było się do ciebie zwracać per Pani — nachyliłam się w jego stronę, przekrzywiając głowę w bok.

— Słuszna uwaga — nie podoba mi się ten gówniarz. — Mogę zaproponować „Sex On The Bitch". Dużo klientów chwali sobie akurat ten napój.

— A uwzględniasz w tym siebie? — zapytał marszcząc brwi. Skubany chce mnie wyrwać.

— Mhm... nie umawiam się z klientami — odpowiedziałam, przygotowując wlewając gotowy napój do szklanki.

Przysunęłam w stronę chłopaka gotowego już drinka, a on uśmiechnął się na ten widok.

— A jakbym ci obiecał, że już nigdy tutaj nie przyjdę?

— Jednak tutaj jesteś.

— Pojęcie względne.

— Lecz trafne.

Przez chwilę toczyliśmy walkę na spojrzenia. Już miałam się zgodzić, no bo co niby miałam do stracenia? Lecz, kiedy popatrzyłam lekko w bok, na ścianę obok stolików barowych, ujrzałam głębię niebieskich oczu, dla których straciłam głowę już dawno temu.

Jego wkurwienie było widoczne gołym okiem na jego twarzy. Muszę mu powiedzieć, że z takim anger issues będzie miał szybciej zmarszczki niż Willow przy Taranisie.

Kiedy popatrzyłam znów na chłopaka przede mną, już chciał coś powiedzieć, ale nie minęła sekunda, a Hades wymierzył mu cios w policzek, a brunecik już leżał na podłodze.

Obeszłam bar dookoła, a w klubie zrobiło się duże zamiesznie.

Hades nachylił się w stronę chłopaka, który trzymał się za obolałą część twarzy. Z jego łuku brwiowego sączyła się krew. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten gest.

— Co do chuja...

— Widać, że jesteś typowym nastolatkiem, na utrzymaniu obrzydliwie bogatych starych. Dam ci jedną radę, gówniarzu. Łapy precz, od mojej kobiety. Nikt nie ma prawa na nią patrzeć, dotykać jej ani się z nią umawiać na jakieś jebane randki, zrozumiano?

— Nie wiedziałem, że ma jakiegoś jebanego ochroniarza, do kurwy!

— To teraz już wiesz — wycedził, po czym złapał chłopaka za koszulkę i kolejny raz wymierzył mu cios prosto w twarz.

Mojej kobiety.

— Jeszcze raz na nią spojrzysz, zabije cię. Zabije ciebie i z przyjemnością będę patrzył, jak błagasz o litość. A teraz, radzę ci spierdalać. Jak mnie nie posłuchasz, zrobimy tutaj takie przedstawienie, że wpierdole cie na tamten światjego mięśnie były tak napięte, że myślałam, że rozerwą cienki materiał czarnej, opinającej koszuli.

Widać było przerażenie w oczach chłopaka. Szybko wyrwał się z uścisku Hadesa i dosłownie biegiem opuścił lokal. Ludzie zaczęli się rozchodzić a nasze spojrzenia się skrzyżowały.

Podeszłam do niego i wplątałam lekko palce w jego włosy.

— Mój chłopczyk... — powiedziałam cicho patrząc w jego oczy. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że masz anger issues? — posłałam mu rozbawiony uśmiech a on w odpowiedzi złapał mnie mocno za biodra, zlustrował całe moje ciało i przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze ciała się ze sobą stykały.

— Nikt nie ma prawa cię mieć — powiedział twardo i stanowczo. — Tylko ja.

— Nie powiedziałam tak. Ty będziesz teraz za mnie decydował?

— Tak. Dlatego pakuj swoje rzeczy młoda. Już tu nie pracujesz — przewidział przybliżając swoją twarz do mojej szyi. Składał delikatne pocałunki na obojczyku i na karku. Mimowolnie westchnęłam lekko na ten gest mocniej ciągnąć za kosmyki jego miękkich, czarnych włosów.

Nawet ja nie mam takich miękkich. Chyba zacznę używać męskich szamponów.

— Hades. — odsunęłam go lekko od siebie. — Potrzebuje tych pieniędzy. Nie będę u was mieszkać wiecznie.

— Będziesz.

— Nie będę.

— Będziesz — wyszeptał, po czym żeby mnie uciszyć, złączył nasze usta. Boże, nie umiałam się od niego odsunąć. Ciepło jego ciała, postura, zapach męskich perfum i te jego czarujące oczy pochłonęły mnie całkowicie.

Z mojego gardła wydobył się jęki niezadowolenia, kiedy się ode mnie odsunął.

— Zbieraj swoje rzeczy. Czekam w aucie.

Złożył delikatny pocałunek w moim kąciku ust, po czym odwrócił się i ruszył do wyjścia.

Mimowolnie spojrzałam na jego tyłek. To było silniejsze ode mnie.

Przepadłam dla niego już dawno. Pewnie nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Teraz będę miała idealną okazję na to, żeby sprawić, żeby on upadł również dla mnie.

Carmen 18+ [DYLOGIA] #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz