Dwa tygodnie później
- Cześć, co słychać ? – zapytał Piotr, dyżurujący dziś znów na SOR z Banachem, wchodząc do Sali Nowego. Chłopak nadal leżał w szpitalu, choć już nie na OIOM-ie. Wyniki powoli dochodziły do normy.
- Hej, nadal się czuję słabo – powiedział – Nawet nie mogę normalnie skorzystać z toalety. Tylko ten worek – westchnął.
- Spokojnie, to jest tylko tymczasowe. – zapewnił kolegę. Sprawdził parametry. – No, ale wyniki to ci się robią książkowe z tego, co mówiła Górska. I najważniejsze, że obie nerki już dobrze pracują.
-Tylko skąd ta słabość? – zapytał Piotra. – Chętnie zjadłbym coś, co ma jakikolwiek smak. Na razie tylko to, co mam przez port.
- No o burgerze zapomnij – powiedział Piotr ze śmiechem – Sam wiesz, jak dobre jest właściwe odżywianie.
- A co u Was? Ładnie ci w tym kolorze – parsknął chłopak
- Śmiej się śmiej – poczochrał mu włosy jak kiedyś swoim młodszym braciom - jak stąd wyjdziesz, to będziesz tutaj pracował pod skrzydłami Wielkiego Banacha. – zapewnił kumpla Piotr – Zobaczymy, jak ty będziesz wyglądał w tym wdzianku. Ja wolę kombinezon ratowniczy, ale na razie z Martyną ustaliłem, że tak będzie lepiej.
- Jak stąd wyjdę, to czeka mnie przeprawa z Bielińskim. Odkąd oświadczył się mojej matce czuję się pod ostrzałem. Ciągle wszystko kontroluje. – westchnął – Właściwie usiłuje zastąpić mi ojca.
- Martwi się o Ciebie. Jak my wszyscy. Britney – na wspomnienie koleżanki Nowemu zabiło mocniej serce - musiałem stąd wczoraj wygonić, bo zasnęła na krześle trzymając głowę na twoim łóżku. Ładnie razem wyglądacie – powiedział. Wziął taboret i usiadł. – Widać, że jej na tobie zależy.
Tymczasem na bazie Góra rozmawiał z Martyną. Dziś znowu jeździł na karetce i załączał mu się zły humor. Chyba wolał doglądać Nowaka i stacjonować na SOR-ze, niż wysłuchiwać pacjentów, którzy ciągle na coś narzekali. Łącznie na niego samego i system ratownictwa. Niestety nie miał zbyt często okazji do zamiany z żoną, czy Banachem. Strzelecka bardzo pilnowała, by grafik jej się nie posypał. Bardziej niż ostatnio.
- Jak z Nowym doktorze? – zapytała się Martyna zalewając sobie kawy.
- Jeśli myślisz, że wróci szybko do pracy, to zapomnij. On po tej sprawie z nożownikiem wrócił za szybko, potem ten cały klan Kosowiczów. – upił łyk kawy Martyny i się skrzywił. Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie - Nie możemy go stracić. Ciągle jest na lekach przeciwbólowych i uspokajających. Swoją drogą, jak ty możesz to pić? Ile tam wsypałaś cukru?
- Aż tak źle? - zapytała się Martyna z niepokojem – Nie sądziłam, że będę znów musiała szukać ratowników. Długo też tak nie pociągniemy – westchnęła. – A wsypałam po to1, aby pan doktor znów mi nie zabrał możliwości napicia się kawy jak kilka lat temu. Człowiek gotuje wodę, chce sobie zalać kawę a tu nagle nie ma wody. Nie ma, bo ktoś swoją kawę zalał! - Góra spojrzał na nią z obrażoną miną „ale pamiętliwa"
- Może Sonia wróci? – luźno rzucił Alek, który wszedł do socjalnego już przebrany
- Może – powiedziała Martyna – Wezwanie mamy. Kobieta lat 40, ból brzucha, wymioty, senność.
CZYTASZ
Przyjaźń kiedyś może stać się miłością
Short StoryNatchniona poszukiwaniami ojca przez naszego ulubionego ratownika oraz odcinkiem 495 postanowiłam przedstawić swój wariant znajomości Olgi i Alberta.