Rozdział 15 cz.2.

59 4 5
                                    

Beniamin wszedł z Anką do gabinetu kierownika stacji. Usiadł na fotelu Martyny. Anna stanęła przy oknie i milcząco obserwowała ruch karetek po parkingu. Cisza trwała około 10 minut aż Benio zdecydował się przemówić:

- Naprawdę myślałem, że to dziecko przeżyje – westchnął szwagier Anny – Chociaż może się tylko chciałem oszukiwać, by chłopaki nie rozpoznali tego, co we mnie siedzi. Widzisz jak zareagowali. – potarł kark ręką. Robił to, gdy brak mu było słów jak teraz.

-Tak, to prawda. – powiedziała moja szwagierka – Zwłaszcza Nowaka to mocno uderzyło. On jeszcze powinien pracować na SOR, albo nawet zmienić nieco sektor medycyny. Homolka chciał go przygarnąć pod swoje skrzydła. Przynajmniej coś mi się obiło o uszy.

- Może to miałoby sens. Na razie i tak musi się zdystansować, a najwyraźniej zmiana środowiska by mu pomogła i jest wręcz niezbędna.– powiedział Vick – Naprawdę nie powinien się zamykać w sobie, ale sama widzisz, że cały czas w nim coś siedzi.

- Ja myślę, że Zosia kilka lat temu też mu dała w kość – powiedziała Anna łapiąc zdziwione spojrzenie szwagra. Kompletnie zapomniał o bratanicy, która ostatnio wydawała się być zadowolona. Wręcz podejrzanie. Może przeżywała drugą podróż poślubną? I pogodziła się
z tym całym Luigim. Kto wie, co siedziało w tej dziewczynie. Nie wspomniał nawet Annie o tej akcji z Alkiem i rodzicami Nowego wobec Zosi. Uznał, że o pewnych sprawach lepiej już nie mówić. Alek też nie wracał do tej sprawy. Właściwie wszyscy udawali sprawę za niebyłą. – Nieważne. – powiedziała. – Ty też widzę, że mocno to przeżyłeś.

- Tak, to prawda. Nie jestem ojcem, ale jestem przecież wujkiem i nie wyobrażam sobie, że na miejscu tego chłopca miałby być Czarek lub jego Renata. – powiedział ciężko brat Wiktora. –
A właśnie jak tam Juniorzy?

- Dobrze – powiedziała Anna – Jakoś się powoli dogadują. Zdają sobie sprawę, że to co między nimi zaszło mogło prowadzić do pewnych zmian w ich życiu. I chyba liczą się z tym, że sytuacja może kiedyś powtórzyć o ile będą razem. Na pewno będą dobrymi przyjaciółmi, a to też się liczy...

- No to chyba dziecko Wam dorasta – powiedział z rozbawieniem Beniamin – W ogóle ostatnio rozmawiałem z moją i Wiktora mamą. Zaprasza nas na kolację. Całą czwórkę. Chętnie porozmawia sobie z obiema synowymi.

- A Dobromira już nie zaprosiła? Ani ojca Wandy? – zaśmiała się Anna.

- Powiedzmy, że dawkujemy emocje Wawrzyńcowi. – powiedział luźno Beniamin. Anka spojrzała z politowaniem na szwagra: chyba Wiktorowi, jak mówiło jej spojrzenie. – No dobra, dyżur i tak się zaraz skończy. Przebieramy się i zawożę chłopaków do swojego domu. W razie czego będę w pobliżu. Mama Kuby zajęła się wnukami, mama Nowego to samo, Tadek u Adama zabawia młodsze rodzeństwo. Wy chyba jeszcze macie parę godzin?

- Za chwilę kończymy, nasze dyżury przejmą 29S do końca oraz 23 S. Więc pomyśl jak chcesz ich porozwozić. Mogę Ci pomóc. – zaoferowała się żona Wiktora.

- No dobra, to ty weźmiesz Basię z Kubą, a ja Nowego z Bronką. – ustalili lekarze. Zeszli po schodach i wkroczyli do socjalnego.

Tymczasem na dole właśnie 29S zdawało relację z wezwania. Piotr obserwował Nowego, który był wciąż pogrążony we śnie. Widać było, że dzisiejsze wezwanie po ostatnich przeżyciach trochę dało mu w kość. Kuba w drugim pokoju dopiero wracał do przytomności. Chciał się poruszyć, ale czuł się lekko mówiąc – zaklinowany – przez śpiącą koło niego żonę, która wpiła się w niego całkowicie. Niespecjalnie mu to przeszkadzało. Dobromir popijał kawę z filiżanki
i spokojnie relacjonował wezwanie. Martyna podeszła do Britney.

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz