PUNKT WIDZENIA JULII NOWAK
Odkąd mój mąż dowiedział się o tym procesie Huberta jakby oklapł. Wiedziałam, że mimo terapii, jaką przeszedł, to wszystko w nim było jeszcze zbyt świeże. W końcu najpierw jego zaufanie zostało poważnie nadwyrężone – był sam tamtej nocy. To on odkrył, że ten goguś, jak go nazwał Alek, podbiera leki. Potem sprawa ze szpikiem. Dość szybko się temu poddał,
w końcu był świeżo po poważnej operacji, ale wiedziałam, że zawsze dbał o drugą osobę, siebie miał na końcu kolejki. Poznał ojca i brata. I nie był to łatwy czas dla niego, bowiem wszyscy koncertowo to spieprzyliśmy. Zaufanie. To sprawiło, że Gabryś trafił znowu na stół i znów był bliski śmierci. I wtedy zrozumiałam, że to na NIM mi zależy. Alek o dziwo oddał sprawę walkowerem, ale chyba znał mnie najlepiej z Bazy. I po prostu odpuścił. Bo o ile Sławka oraz innych chłopaków będących spoza bazy nie tolerował – Grzegorz i Daniel, to wobec Nowaka miał inne podejście. Nie umiałam tego nazwać.Spotkanie z Panią psycholog, po tych perturbacjach związanych z odnalezieniem ojca, tylko pogorszyło wtedy sprawę. Na pozór wszyscy myśleli, że jest już w porządku. A nie było...Kiedy Gabryś wrócił, po tych swoich przebojach zdrowotnych związanych z torbielą, do pracy zaczęliśmy się częściej spotykać i przeszliśmy wręcz do rzeczy, co zaowocowało dwójką wspaniałych dzieci. Ja nawet nie wiedziałam, że mogę być taką dobrą mamą. Po Mściwoju byłam pewna, że fantastycznie zajmie się dziećmi. Ja osobiście się trochę bałam, ale potem czułam jego wsparcie podczas porodu. No właśnie, zanim do niego doszło, znów przeżyłam chwile grozy i niepokoju przez ten kawalerski. Ale skupmy się na narodzinach Olgi i Jacka. To była wspaniała chwila i czułam miłość, czystą miłość tego mężczyzny do mnie. Ocierał moje łzy, pot, masował, mówił spokojnym tonem i słuchał tonu bicia serca mojego i maluchów. I potem to on wstawał do nich w nocy chcąc bym się wyspała. Przez kilka miesięcy to ja się zajmowałam bliźniętami popadając w coraz większą rezygnację. Brak mi było zajęcia. Owszem, kocham swoje maluchy, tylko całe swoje dotychczasowe życie spędzałam na karetce lub odsypianiu lub spotykaniu się ze znajomymi, nawet z Mariolką. A teraz...Teraz to byłam na wezwaniu z doktor Anną i Basią. Zasłabnięcie w SPA udało się szybko ustabilizować bez konieczności przewozu pacjenta, ale tutaj był poważniejszy problem.
- Dzień dobry – powitałam pacjenta – Julia Nowak, pogotowie ratunkowe. Co panu dolega?
- No mam wysokie ciśnienie, zadyszkę, nerwy zszargane – zaczął wyjaśniać nawet niebrzydki, choć mocno zaniedbany mężczyzna. – Wszystko podałem dyspozytorowi.
- To część badania – powiedziała spokojnym tonem dr Reiter. Czuła, że i ja i Basia możemy być nieco przewrażliwione na punkcie niepotrzebnie panikujących pacjentów. Najwyraźniej przygody z moim mężczyzną trochę zmieniły mój punkt widzenia co do pacjentów. – Proszę wymienić po kolei objawy, koleżanki zbiorą parametry.
Po zbadaniu pacjenta okazało się, że jest bliski zawału wywołanego radykalną zmianą sposobu życia. Odprowadziłyśmy go do karetki i po zainstalowaniu w niej weszłam do szoferki, a doktor Anna z Basią zajęły się nim i podały niezbędne leki. Po zdaniu go na SOR poszłyśmy w trójkę do Bazy. Było tu jakoś nieswojo i cicho. Serce mi podeszło do gardła, gdy zobaczyłam Gabrysia na sofie w socjalnym, który leżał z okładem na głowie a Benio sprawdzał mu parametry. Podeszłam do nich i zapytałam się o co chodzi:
- Co tu się dzieje? – ukucnęłam i dotknęłam czoła męża. Było zimne. Spojrzenie zaś pełne udręki – Kochanie, co się dzieje?
- Zasłabł, ciężka akcja – westchnął Beniamin wyjmując słuchawki stetoskopu z uszu – Wypadek i...dwa zgony, w tym jeden dziecka. Chłopaki dzielnie o nie walczyli, ale ...
- Nie miał szans? – spojrzałam na Benia z niepokojem – I co się stało z Gabrysiem? – Anna nalewała wody do ekspresu. Potrzebowała wypić kawy. To ją uspokajało. Ja spojrzałam w kierunku Mściwoja– Zasłabłeś kochanie?
- Nie ma o czym mówić – uciął krótko mój mąż. Ciężko oddychał. – I nie chcę...
- Dostaniesz zaraz leki – na niemy protest Gabrysia Benio powiedział ostrym i zdecydowanym tonem. Nawet Wiktor nigdy nie był tak zdecydowany w rozmowie z moim mężem jak Vick wtedy. – Nie, nawet o tym nie myśl. Skończyłeś TERAZ dyżur, bo masz wysokie ciśnienie i nawet nie jesteś w stanie w tym momencie utrzymać się w pozycji stojącej. Musisz odpocząć. Odwieziemy cię do domu. Britney posiedzisz z nim teraz? Ja chcę porozmawiać
z Anką.- A gdzie Kuba? – zapytała się Basia wspierając mnie spojrzeniem i dotykając mojego ramienia - Gdzie mój mąż?
- Śpi w Sypialni za ścianą, dostał Captoprill i najwyraźniej potrzebuje też odespać to wszystko. - Basia jak na komendę wyszła z socjalnego i poszła w kierunku Sypialni.
- Masz i połknij – powiedział Vick podając mu lek na obniżenie ciśnienia. Chciał mu też podać inne środki, na uspokojenie, ale z tym postanowił zaczekać. – Będę widział jak spróbujesz kombinować.
- Nie jestem... - niema kwestia zawisła w eterze.
- Nie jesteś – powtórzyliśmy z Beniem, Anna wpatrywała się w punkt. Benio ukucnął koło Nowego – Teraz jesteś po prostu po trudnej akcji. Pamiętaj, że sporo przeżyłeś. Do tego proces też nie pomógł. To za dużo jak na jednego człowieka w tak krótkim czasie. Pamiętaj, jeśli się źle czujesz to mów, a nie próbujesz się zamknąć w sobie. Naprawdę nam na tobie zależy – powiedział zrezygnowany Vick – Więc proszę, mów wprost...
Benio wziął mnie na chwilę na bok zostawiając na chwilę Nowego z Anną i chciał mi coś powiedzieć. Coś też go dręczyło, ale nie umiał ubrać tego w słowa.
- Julia, powinniście gdzieś wyjechać, z dziećmi. Wiem, że dopiero wróciłaś do pracy, ale on potrzebuje zmiany środowiska. Niby wszystko wydaje się być ok, ale miał zapaść po tej akcji. Próbował nie okazywać uczuć, zamknął je w sobie i...cóż. Wybuchło. Osunął się na parking, zdążyłem go złapać zanim rozwalił sobie głowę, Wanda z Julitą – na wspomnienie tej dziewczyny poczułam nieprzyjemny dreszcz, ale nie był tożsamy z zazdrością - mi też pomogły go jakoś poskładać i przywieźliśmy go tutaj. – wyjaśniał mi genezę znalezienia się mojego męża w takim stanie w salonie bazy - Znów może być z nim źle, dlatego potem pogadam z Bielińskim, czy by nie pojechał z Wami.
- Jestem ratowniczką – powiedziałam zdecydowanie. Czułam, że to co powie mi Vick nie spodoba mi się – Myślisz, że nie dam rady?
- Jesteś jego ŻONĄ, a to też może zaburzyć pogląd – powiedział mi Vick. Trochę mnie to zirytowało. – Albert mimo, że traktuje go jak syna potrafi łapać większy dystans do tego.
- Martwi mnie to, że on znowu się zamyka. Najpierw po tej sprawie z nożownikiem, potem
z ojcem. Nawet po postrzale nie było tak z nim źle... - powiedziałam zaniepokojona.- BO skupił się na tobie. Ekscytacja związana z Twoim stanem, narodzinami dzieci na chwilę go postawiła na nogi, ale najwyraźniej powrót do tamtych chwil, wywołany procesem, nie pomógł. Odkąd został ojcem jeszcze bardziej jest wrażliwy na krzywdę wobec dzieci. Kuba też stał się bardziej wyczulony na te sprawy, ale nie ma takich doświadczeń. Musicie gdzieś wyjechać, albo zrobi się naprawdę poważnie.
- Jasne – przytaknęłam. Odprowadziłam Benia wzrokiem, który wraz z doktor Anną szli do gabinetu Martyny. Anna powiedziała mi na ucho, że Gabryś zgodził się na podanie mu leku uspokajającego. Chyba sam doszedł do takiego wniosku, a to już wiele jak na niego. Dwójka lekarzy poszła do góry, a ja usiadłam na podłodze koło sofy na której leżał mój mąż i tylko głaskałam go po głowie. Powoli zapadał w uspokajający sen. Rysy twarzy rozluźniły się. Ja też na chwilę przymknęłam oko. Doktor Anna wobec dzisiejszej sytuacji też zablokowała karetkę. W końcu jak mamy ratować czyjeś życie jeśli nasze grozi posypaniem się na akcji? Kogo ratować najpierw?
KONIEC PUNKTU WIDZENIA JULII NOWAK
CZYTASZ
Przyjaźń kiedyś może stać się miłością
Short StoryNatchniona poszukiwaniami ojca przez naszego ulubionego ratownika oraz odcinkiem 495 postanowiłam przedstawić swój wariant znajomości Olgi i Alberta.