Gabrielle Thompson. Najbardziej pechowa osoba w całym Summerton. A jeszcze gorszą rzeczą jest fakt, że to ja jestem Gabrielle Thompson.
W całym swoim życiu miałam kilku chłopaków, kilka zauroczeń i tych innych dupereli, przez które miałam te słynne motylki w brzuchu, jednak nigdy nie trwało to długo. Może dlatego tak bardzo boję się teraz wejść w związek? Dać się pokochać i obdarzyć kogoś tym uczuciem? I pewnie gdyby ktoś usłyszał tylko tyle stwierdziłby, że jako głupiutka nastolatka miałam złamane serce i tak dalej, i tak dalej. W nieskończoność. Jednak jest jeden z wielu powodów, dla których nie chcę związku z kimś.
Każde rozstanie było przeze mnie.
Raz, bo ktoś wstydził się ze mną wyjść z uwagi na mój wygląd. Po tym popadłam w anoreksję. Innym razem przez mój ciągły słowotok. Przez moje szybkie zaufanie i chęć zostania obdarzoną zaufaniem, ale dla niego było to za szybko. Teraz trudno mi komuś zaufać.
Mogłabym wymieniać w nieskończoność, jednak każda myśl o tym boli.
— Ale ja nie jestem Melanie — mówię pewnie. — To, że z nią tak było nie oznacza tego, że ze mną będzie tak samo. Ludzie się zmieniają.Może on też się zmienił. Nie wiem, ale zamierzam się przekonać.
— Bi..
— Nie. Nie chcę tego słuchać. Rozmawiało mi się z nim naprawdę dobrze, nawet pozwoliłam sobie na słowotok, na zaufanie i wiecie co? Było mi trudno, ale on mnie słuchał! Nie wypominał, o tym jak dużo mówię, tylko słuchał i doradzał. Jest naprawdę miły i może w końcu z nim uda mi się przełamać barierę, bo z nim było mi naprawdę przyjemnie podczas rozmowy i wspólnie spędzonego czasu.
Przyjaciółki patrzą na mnie jakby zobaczyły ducha. Nie rozumiem tego. Ludzie się zmieniają! A mi dawno nie rozmawiało się tak swobodnie z jakimś mężczyzną i nie zamierzam tego zaprzepaścić na starcie, bo z jakąś dziewczyną okazał się chujem. Może ze mną będzie inaczej.
— Ale tacy jak on się nie zmieniają — słychać troskę w głosie Vi. — Jesteś upartym osłem, ale chociaż raz posłuchaj czyjejś rady.
— To moje życie. Moje błędy i to ja będę piła piwo, które sama sobie naważę.
Nigdy nie myślałam, że te słowa staną się o wiele boleśniejsze, a naważone piwo o wiele cięższe.
Kieruję się do pokoju nie chcąc więcej wysłuchiwać o Chrisie. Gdyby był zły nie patrzyłby na mnie w ten sposób, nie zależałoby mu na tej kawie tak bardzo. Może wszechświat zesłał mi go, abym się przełamała? Zrozumiała, że nie każdy facet jest okrutny.
Jutro na szczęście mam na późniejszą godzinę, a więc umyję się rano. Dziś już nie mam siły.
Z tą myślą zasypiam.
***
— Czy to wygląda dobrze? — pytam przyjaciółek, ogarniając się na wyjście z Chrisem.
Jestem tym mega podekscytowana, bo ostatnie spotkanie było w naprawdę miłej atmosferze.
— Laska, wyglądasz cudownie — odpowiada Vi, patrząc na mnie niepewnie. — Jesteś pewna, że chcesz się z nim spotkać?
— Tak. Omawiałyśmy to już, Vi. Wiem co robię — posyłam uśmiech do dziewczyny, która go odwzajemnia.
Dalej się boją, że spotka mnie to, co Mel. Ludzie się zmieniają, więc jeśli to naprawdę on, to raczej nie byłby taki miły i uprzejmy na naszym pierwszym spotkaniu.
Cieszę się, że odpuściły już męczenie, abym na to nie szła, a wspierają mnie w moich wyborach. Wiedzą jak ważne jest dla mnie moje zdanie, po tym jak posłuchałam kogoś innego i wtedy straciłam Eve. Co jeśli posłucham dziewczyn i stracę dobrego chłopaka? Może w końcu będzie to coś na dłużej?