Rozdział 7

28 1 0
                                    

Damien

Wsiadając do czarnego suva, który czekał na nas przed mieszkaniem dziewczyn, Liam natychmiast zaczął tłumaczyć całą sytuację sprzed chwili. Chciałem na początku zachować powagę i zdenerwowanie, ale ostatecznie nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem, aż nasz kierowca obrócił się, by zobaczyć, co się dzieje.

- Kurwa stary! - Wrzasnął, uderzając mnie z pięści w ramię.

- No to już chyba nie macie przed sobą żadnych tajemnic. - Śmiałem się na samo wspomnienie o jego kutasie i wzroku przerażonej Hailey. - Ale chyba nie była aż tak przerażona jak ty chwilę temu?

- Mam ci przypomnieć Axela? Chuj wie co ci strzeli do tego łba. - Wzruszył ramionami i zamilkł.

No tak, nasz nieszczęsny Axel. Poklepałem Liama po ramieniu i popadłem w zadumę. Ta mała się mnie nie bała. W teorii nie miała ku temu powodu, ale ma jakieś wątpliwości względem mojej moralności, więc powinna być ostrożniejsza, a ona jakby mnie testowała.

- Niech Taylor sprawdzi tego całego Oskara. - Rzuciłem do przyjaciela. - Nie było o nim wzmianki w raporcie. - Popatrzyłem chłodno na mężczyznę, a ten tylko wzruszył ramionami.

Kierowca podwiózł Liama, po czym kierował się prosto w kierunku mojego penthouse'u. Jeszcze nie była północ, ale przed sobą miałem kolejne godziny bezsennego czasu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzyła mi się normalna noc z pełnym snem. Zwykle kończyło się na dwóch, maksymalnie czterech godzinach, i to w najlepszym wypadku.

Po wejściu udałem się prosto do swojego gabinetu, odpaliłem swojego laptopa i otworzyłem jedną z kilkuset teczek i zwyczajnie przyglądałem się zdjęciom, głaskając po twarzy postać, wręcz wyobrażając sobie, że mogę ją ponownie dotknąć.

Musiałem wiedzieć z kim mam doczynienia. Nie była kimś niebezpiecznym, ale lubiłem wiedzieć. Wiem dokładnie wszystko o każdej osobie, która zamieniła ze mną choć dwa zdania. Musiałem jednak przyznać, że jest pierwszą osobą, która sprawiła mi niemały kłopot w poznaniu szczegółów jej życia, jakby ktoś lub ona sama starał się temu zapobiec.

Moi ludzie wciąż szukają powodu śmierci jej ojca i kim dokładnie był. Nie ma o facecie absolutnie żadnych informacji, nazwiska również się nie zgadzają. Żaden nieszczęśliwy wypadek, zabójstwo, nic, absolutnie zero informacji, to bardzo frustrujące, ale nie mogę za bardzo naciskać na moich ludzi. Nawet jej matka wydaje się podejrzana i bardzo sprytna. Doskonale ukryła informacje o swoim mężu oraz przyczynie jego śmierci.

Wybrałem numer Taylora, wiedząc, że mogę liczyć na jego profesjonalizm i skuteczność. - Liam przekazał ci informacje? - Zapytałem, czując jak palące uczucie niecierpliwości rośnie we mnie.

- Tak, jestem w trakcie ustalenia aktualnego pobytu Oskara. - Usłyszałem charakterystyczny, zachrypnięty głos Taylora, który zawsze brzmiał pewnie i zdecydowanie. Był jednym z najlepszych w swoim fachu. Chodząca encyklopedia, jest w stanie dowiedzieć się absolutnie wszystkiego w krótkim czasie. - Jutro rano dostarcze dokumenty.

- Dostarcz je do południa, do biura. Jak sprawa z ojcem? - Dopytywałem.

- Nadal nic. - Zawahał się, a ja to wyczułem.

- Mów.

- Nie wiem, czy to rzeczywiście prawda, weryfikuję to. - Przeciągał. - Prawdopodobnie był Rosjaninem. - Chrząknął.

- Dobra robota. - Powiedziałem, zanim rozłączyłem się z Taylorem. Wiedziałem, że muszę być cierpliwy, ale czas płynął zbyt wolno.

Godziny mijały, a ja wciąż siedziałem przed komputerem, walczyłem z własnymi myślami, próbując znaleźć sens w tym chaosie. Ale nawet najbardziej zdeterminowany umysł ma swoje granice.

W końcu, kiedy zegar zbliżył się do trzeciej w nocy, zdecydowałem się na przerwę. Potrzebowałem chwili wytchnienia, chwili spokoju, zanim wrócę do walki.

Po wyjściu z gabinetu, miałem nadzieję, że choć trochę uda mi się się zrelaksować. Ale w głębi serca wiedziałem, że nawet sen nie przyniesie mi spokoju, dopóki nie rozwiąże tej zagadki.


O poranku leniwie wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Przed lustrem zatrzymałem się na chwilę, zamykając oczy, wracając myślami do chwili, gdy była tu obecna. Mogłem sobie wyobrazić jej obecność dokładnie w tym samym miejscu, gdzie teraz stałem ja, brała prysznic lub kąpała się w mojej wannie. Ubrana w moje ubrania, leżała w mojej pościeli. Pościel przesiąknęła jej zapachem, ale Marta zmieniła ją jeszcze przed południem, pozbywając mnie tego cudownego zapachu.

Pod prysznicem pozwoliłem zimnym kroplom spływać po moim ciele, zanurzając się w chwilowej uldze. Po wyjściu z łazienki, w dresach, udałem się do kuchni na śniadanie. Mimo starannie przygotowanego posiłku przez Martę, moje kłopoty z apetytem trwały nadal. Wypiłem więc tylko kawę i niechętnie sięgnąłem po talerz z jajecznicą.

Kiedy skończyłem śniadanie, wiedziałem, że czeka mnie kolejny rutynowy dzień. Ale choć monotonny, wciąż musiałem stawić czoła sprawom, które wciąż wisiały nad moją głową jak ciężkie obłoki.

PrzypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz