Rozdział 15

560 27 7
                                    

W bibliotece panowała już ciemność, a ostatni student opuścił budynek niecałe dziesięć minut temu. Starsza kobieta, owinięta granatowym szalem popatrzyła na mnie znacząco spod swoich kocich okularów, dając mi do zrozumienia, że pora się czym prędzej zbierać. Już miałam wyłączać stacjonarny komputer, kiedy nagle wyświetliła mi się wiadomość na poczcie od jednego z moich profesorów. Pośpiesznie kliknęłam w jej treść, a w tle słyszałam tylko chrząkanie Pani Perks. Ta kobieta miała mnie zdecydowanie dość.

Przesyłam Pani wyniki z egzaminu dotyczącego prawa administracyjnego.

Z wyrazami szacunku,

prof. Kowalsky

Otworzyłam załącznik, a na ekranie wyświetliła mi się informacja dotycząca zaliczenia testu. Z ulgą uderzyłam głową o oparcie krzesła. Zaraz po drugiej poniedziałkowej wizycie u psycholog, pomknęłam jak piorun na ostatni zaległy egzamin, chociaż moja wiedza na temat tego przedmiotu była wątpliwa. Dlatego też, widząc pochyłą kursywą skrót napisowy zal., omal nie wydarłam się ze szczęścia. Niestety musiałam powstrzymać swoją euforię, bo w innym wypadku Pani Perks najprawdopodobniej potraktowałaby mnie swoim drewnianym kijkiem do tablicy. Swoją drogą nie widziałam tu żadnej w pobliżu i miałam wrażenie, że używała go jako alternatywy do podpierania się. Usłyszałam piskliwe skrzypnięcie drzwi, a zaraz obok nich ujrzałam starszą kobietę, wpatrującą się we mnie surowym wzrokiem i stukającą palcem w swój zegarek.

Nie chcąc narażać się na jej gniew i możliwość chłosty, podniosłam się z krzesła, w pośpiechu wyłączając komputer. Zabrałam ze granatową torebkę, narzucając na siebie gruby płaszcz i pośpieszyłam ku wyjściu, mierząc się z nieprzychylnym spojrzeniem kobiety. Wymamrotałam ciche "dobranoc" i opuściłam budynek.

Szłam przez kampus, obserwując ciche otoczenie. Hałasy dochodziły jedynie z pobliskich domów oraz mieszkań, w których urzędowali studenci. Pierwszy raz odkąd mieszkałam w Oksfordzie, zobaczyłam prószący śnieg, który zdążył już zakryć część ulic oraz zieleni. Pomimo przymrozku oraz dość późnej godziny, postanowiłam przejść się na nogach do mieszkania. Zatęskniłam za zimowym klimatem, dlatego też nie przeszkadzało mi chłodna temperatura, ani zbliżająca się dwudziesta godzina. Wychodząc z kampusu na głównej ulicy wciąż spacerowali ludzie ze swoimi bliskimi oraz pupilami. Moją uwagę zwróciły dwie dziewczyny w podobnym wieku, które wyglądały niemal identycznie. Musiały być siostrami lub co najmniej kuzynkami. Żartowały, popijając z papierowych kubków jakiś gorący napój. Na ich widok do moich myśli od razu wpadł obraz Olivii. Nie wróciła do domu od ponad tygodnia, a w przeciągu tych ośmiu dni wysłała mi SMS-a jedynie dwukrotnie.

Jeden z nich informował o tym, że na weekendzie pojawi się w mieszkaniu. Próbowałam się do niej dodzwonić, aby przekonać ją do szybszego powrotu ale bez skutku. Ignorowała moje wszelkie próby kontaktu. Z tego powodu od kilku dni męczyły mnie wyrzuty sumienia związane z jej wyjazdem. Z jednej strony wiedziałam, że zasługiwała na prawdę odnośnie naszej matki i nie mogłam przed nią tego ukrywać. Jednak z drugiej strony zamartwiałam się, że przez tą informację może zrobić coś nierozsądnego.

Faktu nie polepszały nieustanne telefony od rodziców, którzy zapewne odchodzili od zmysłów. Odkąd dowiedziałam się gorzkiej prawdy, unikałam kontaktu z nimi jak ognia. Rozłączałam ich połączenia, pisząc im krótkie wiadomości z treścią o braku czasu na rozmowy. Wolałam nie rozmyślać o tym, jak musiał czuć się ojciec ale jednocześnie chciałam go ukarać za jego okropne kłamstwa. Zastanawiałam się, czy próbowali również dodzwonić się do swojej starszej córki. Jeśli tak, to nie mieli na co liczyć. Gdy Liv postanawiała uciec od otaczającego ją świata, nikt nie był w stanie jej znaleźć. W przeszłości zdarzało się to wiele razy i za każdym razem kończyło się to ogromną awanturą między rudowłosą a rodzicami.

Rock My Life [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz