Rozdział 20

459 21 5
                                    

Przedzierałam się przez tłum ludzi, chcąc jak najszybciej przedostać się na pustą ulicę. Chciałam stamtąd zniknąć. Wokół mnie rozlegało się mnóstwo krzyków, wiwatujących imię bruneta. Słysząc pełne ekscytacji wrzaski ludzi, chciałam im wszystkim wykrzyczeć w złości, że chłopak na to nie zasługuje. Wykorzystał mnie. I mimo, że dałam mu na to przyzwolenie, to liczyłam, że okaże się być inny. Że się przede mną otworzy. W przeciągu ostatnich kilku dni zobaczyłam w nim normalnego człowieka. Chociaż rozum podpowiadał mi, abym była ostrożna, to serce błagało o szansę dla niego. I to właśnie jego posłuchałam ale jak widać nie warto mu ufać.

Przeciskałam się, przecierając dłonią wilgotne policzki. Byłam na siebie cholernie zła i sfrustrowana, bo nie potrafiłam zatrzymać cieknących łez. On na nie nie zasługiwał. Niespodziewanie na ramieniu poczułam czyjś dotyk, który zmusił mnie do zatrzymania.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam wysoki głos.

Niechętnie uniosłam wzrok, chcąc jak najprędzej się wyrwać. Nie byłam skora do rozmowy. Moim oczom ukazała się kobieta w średnim wieku z brązowymi włosami ściętymi do ramion. Na nosie miała kocie okulary, a na ramionach zarzucone futro w panterkę. Wyglądała dystyngowanie i bogato. Ale pomimo jej zimnego wyglądu, w jej głosie niemalże od razu wyczułam nutę współczucia oraz troski. Zatrzymałam spojrzenie na jej kocich okularach przeciwsłonecznych. Miałam nieodparte wrażenie, że już się kiedyś spotkałyśmy. Po mimice kobiety również mogłam to wyczytać. Na jej wąskich ale kształtnych ustach, pojawił się łagodny uśmiech.

- Elizabeth? - spytała niepewnie, a ja z lekką dezorientacją pokiwałam głową. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie już ją widziałam. - Pomogłaś mi kiedyś z zakupami. Pamiętam dobre dusze. Mam na imię Louise.

Dopiero wtedy do moich myśli napłynęło wspomnienie dawnej sytuacji. To faktycznie była ta sama kobieta, której wtedy pomogłam. W tamtym czasie również wywarła na mnie podobne wrażenie. Louise ponownie zabrała głos:

- Co się stało? Mogę ci jakoś pomóc? - dotknęła mojego wilgotnego policzka, a ja od razu się cofnęłam. Gdy dostrzegła moją niechętną postawę wobec jej dotyku, odchrząknęła.

Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie dotykał. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu to on to robił, tylko dlatego, że chciał mnie wykorzystać. Czułam do siebie obrzydzenie. Chciałam je z siebie zmyć.

Nagle tłum wrzasnął i zaczął skandować jego imię. Musiał już się tu pojawić. Z niechęcią obróciłam się za siebie i niemal od razu go dostrzegłam. Gorycz przepłynęła przez moje gardło. Jak zwykle uśmiechał się w ten nonszalancki sposób, jak gdyby nic go nie ruszało. Uniósł dłoń w geście przywitania się ze swoją publicznością, która jeszcze bardziej się rozszalała. Zagryzłam zęby i odwróciłam wzrok.

- To przez niego? - zapytała kobieta.

Niezła jest. Pomyślałam. Nie mogąc dłużej znieść dociekliwych pytań brunetki, kiwnęłam głową.

- Przepraszam, ale muszę już iść - próbowałam wyrwać się kobiecie, ale nie pozwoliła mi na to.

- Co on ci zrobił?- w jej głosie dosłyszałam rozczarowanie.

Pociągnęłam nosem i przetarłam piekące oczy. Wokół nadal było pełno wrzasków, ale ani na chwilę nie mogłam spojrzeć w jego stronę.

- Prościej byłoby mi powiedzieć czego nie zrobił. Jeśli ma pani córkę, to niech trzyma ją od niego z daleka - nie mogłam powstrzymać zgryźliwego komentarza na jego temat. Był obrzydliwie zniszczonym i pozbawionym wszelkich skrupułów człowiekiem. Naprawdę chciałam dostrzec w nim dobro ale za nic w świecie ono nie istniało - Przepraszam, muszę już iść, nie jestem w nastroju – powtórzyłam się i odepchnęłam ją lekko.

Rock My Life [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz