Słysząc słowa Liv, alkohol w sekundę wyparował z mojego organizmu. Gorączkowo rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej bluzki, której jak na złość nigdzie nie mogłam dostrzec. Xavier również poszukiwał swojej, drapiąc się po głowie. Wyglądał jak dziecko, które zostało ledwo co wybudzone z popołudniowej drzemki. Zatrzymałam się wzrokiem na jego zagubionym wyrazie twarzy i mimowolnie zjechałam nim niżej na jego usta. Były nieco spuchnięte od naszych pocałunków.
- Halo! Jesteś tam? - usłyszeliśmy rudowłosą przez słuchawkę.
Jak oparzona rzuciłam w nim, jego T-shirtem, który okazał się leżeć pod jedną z poduszek. Jednak nadal nie mogłam znaleźć swojej koszulki. Gdzie on nią rzucił? Na sąsiedni kontynent?!
Brunet chciał odpowiedzieć mojej siostrze, ale ona wtedy ponownie się odezwała.
- Ugh... Nieważne, Pan Peterson akurat się zjawił - rozłączyła się.
- Kurwa! - wrzasnęłam, gdy upewniłam się, że moja siostra zakończyła rozmowę.
Knox pocierał dłonią o swoją brodę, przypatrując się mojej sylwetce. Zawrzało we mnie, gdy tak bezczynnie stał i pusto wgapiał się w moje ciało. Miałam przejebane. PRZEJEBANE. Co miałam jej powiedzieć?! Czy to się dało jakoś racjonalnie wytłumaczyć?! Oczywiście, że nie! Ta sytuacja miała zero pokrycia z racjonalnością! Co ja sobie myślałam?! Pobiegłam do pokoju, aby wyciągnąć z szafki pierwszą, lepszą koszulkę i sprawnie ją na siebie narzuciłam. Gdy wróciłam do salonu, chłopak w końcu łaskawie wciągnął na siebie T-shirt. Nagle usłyszałam mocowanie się z zamkiem i kilka wiązanek przekleństw, odbijających się od ścian na korytarzu.
- Boże... Mam przejebane - zatkałam usta dłonią.
Gdy zerknęłam na Xaviera, on jedynie przewrócił oczami.
- I co tak nimi przewracasz? Siedzisz w tym razem ze mną - obdarowałam go wrogim spojrzeniem.
- Uspokój się, bo zaraz rzeczywiście oboje skończymy w bagażniku twojej siostry.
Wystawiłam mu środkowy palec i pomaszerowałam do drzwi, aby otworzyć drzwi Olivii. Nie byłam gotowa zmierzyć się z jej oceniającym wzrokiem ale z drugiej strony przecież nie mogłam jej pozwolić na spanie na klatce schodowej do zasranej śmierci. A przynajmniej do momentu, aż nie skończyłoby mi się jedzenie. Odblokowałam blokadę i wzięłam ostatni oddech.
- Cześć, Liv! Co tutaj robisz? Jest zamieć śnieżna! - starałam się brzmieć na przejętą. - Jakim cudem się tu dostałaś? Nie powinnaś łazić po ciemku i to w taką pogodę! - słowotok nie pozwalał mi przestawać mówić.
Moja siostra przepchała się przez drzwi z ogromną walizką, uderzając mnie przez przypadek łokciem w brzuch.
Dobij leżącego.
Pomyślałam.
- Przepuść mnie! - warknęła. - Wiesz jakie ciężkie jest to cholerstwo?! I co ty masz na głowie? Strzelił cię piorun?!
Trzepnęła ręką mojego koka, a raczej jego pozostałości. Przyjrzała się mojej sylwetce. Przygładziłam swoje włosy, jak gdyby miało to w czymkolwiek pomóc. Ze stresu zaczęłam gryźć swój paznokieć. Dziewczyna skierowała się w stronę salonu. Niestety nie zdążyła nawet do niego dotrzeć, bo nagle w holu pojawił się brunet. Rudowłosa stanęła w miejscu i również przeskanowała sylwetkę Xaviera. Jej wzrok na moment zatrzymał się na jego, także roztrzepanych, włosach. Jedyne czego nam brakowało to ogromnych napisów na czołach "Przyłapani".
- O, Xavier! Ciebie też chyba coś grzmotnęło... - założyła dłonie na piersi, kierując słowa do bruneta.
Chłopak nie mógł powstrzymać głupkowatego uśmieszku i odchrząknął, zasłaniając dłonią usta. Stałam bardzo blisko odświeżacza zapachowego i dzieliły mnie centymetry od chwycenia za niego oraz rzucenia nim w bruneta.

CZYTASZ
Rock My Life [+18]
RomanceDziewiętnastoletnia Elizabeth Turner przeprowadza się z Nowego Jorku do Oksfordu, aby ukończyć tutaj wymarzone studia prawnicze. Zawsze żyła w luksusie a rodzice dbali o to, aby nigdy nic jej nie zabrakło. Uwielbia Franza Kafkę, herbatę malinową i ś...