4 - Can't stop myself

318 46 8
                                    

4493 słów

~~~~~~~~~~~~~


Jimin:

Dopiero, gdy się coś utraci, człowiek sobie uświadamia, jak ważne to dla niego było. Choć od dawna bycie idolem było moim marzeniem i dużą wdzięczność kierowałem w stronę moich rodziców za umożliwienie mi realizacji tego pragnienia, to w momencie, kiedy razem z walizką opuściłem dorm, zrozumiałem jaki ból dla mnie niesie utrata tego wszystkiego. Fakt, że nigdy już nie stanę na scenie, nie usłyszę mojego imienia skandowanego przez tłum, i nie dam z siebie wszystkiego, ciesząc tym miliony osób, przybił mnie tak mocno, że ledwo mogłem oddychać. Chyba nawet miałem nadzieję, że moje płuca po prostu przestaną pracować z ogromnego poczucia żalu.

Byłem głuchy na zapewnienia przyjaciół o ich działaniach, mających na celu przywrócenie mnie. Wciąż słyszałem w uszach słowa managera: „Ani słowa przed oficjalnym komunikatem, bo się za to policzymy". Ale chyba oddałbym wszystko, by ten komunikat nigdy nie wyszedł, bym mógł po prostu nadal występować.

W mieszkaniu moich rodziców od razu zamknąłem się w pokoju. Nie miałem ochoty nawet jeść, rzadko wychodząc też do toalety. Rozpacz, którą przeżywałem, była tak samo wielka, jak żałoba po stracie najbliższej osoby. Nawet sen nie chciał przychodzić.

Wyłączyłem telefon, by nie sprawdzać, co się dzieje. Nie chciałem z nikim rozmawiać, nawet z mamą, która uparcie przynosiła mi posiłki, próbując wymusić jakiekolwiek funkcjonowanie.

Noc nieco mieszała się z dniem, więc na dobrą sprawę nie wiedziałem ile czasu przeleżałem w moim nowym gnieździe, zrobionym na dnie szafy. Po ubraniach mojej mamy oceniłem, że jest środa, więc minęły trzy dni od feralnego wydarzenia. Nadal oddychałem, czyli mój organizm buntował się, nie chcąc ukrócić moich cierpień.

Musiałem na chwilę przysnąć, bo wzdrygnąłem się na dźwięk dzwonka do drzwi. Jakaś część mnie, naprawdę mała cząstka, miała nadzieję, że jakimś cudem zjawiła się tu jedyna osoba, która mogłaby ukoić moje nerwy. No dobrze, nie "mała cząstka", tylko wewnętrzna Omega, która piszczała z bólu, chcąc ukryć się w ramionach swojego Alfy.

Od nagłej wiadomości od Jeon Jeongguka żałowałem, że w ogóle do mnie napisał. Cała moja racjonalna strona wiedziała, iż jakiekolwiek romantyczne relacje z nim nie wchodzą w grę. A jednak moja Omega płakała, pragnąc, bym napisał do niego, przeprosił za moje ostre słowa i przede wszystkim błagał go, by przyszedł do mnie i ukrył przed tym złym, niesprawiedliwym światem. Ale kolejny raz – to było po prostu niemożliwe. Powinniśmy pozostać dla siebie obcy, bo już miałem wystarczająco problemów w życiu.

Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych od pokoju drzwi. Skuliłem się bardziej, gdy w wejściu do szafy stanęła zmartwiona mama. Wcześniejszy dzwonek powiązałem z potencjalnym dostawcą jedzenia, które rodzicielka mogła mi zamówić, bym pokusił się na jedzenie, ale nie miała żadnej torby z posiłkiem.

Nim zdążyłem się domyślić, sama wyjaśniła po co przyszła:

– Kochanie, twoi przyjaciele przyjechali – powiedziała łagodnie, siadając i głaszcząc mnie po głowie.

Nie chciałem ich widzieć. Nie mogłem spojrzeć w oczy ludzi, którzy byli dla mnie drugą rodziną, i udawać, że jakoś sobie radzę z tą tragedią.

– Chodź z nimi porozmawiać. Wyglądają... jakby mieli dobre wieści – przekonywała łagodnie.

– Nie chcę wychodzić. Tu mi dobrze – powiedziałem cicho.

– Wiem, Minnie, wiem – zapewniła, przeczesując moje przetłuszczone włosy palcami. Wyglądałem pewnie jak siedem nieszczęść. – Ale czasami musimy się do pewnych spraw przemóc i stawić im czoła.

"Eyes on you" - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz